Rosa. Johnny the Beast

102 14 13
                                    

Zastrzelę Johnnego. Nie, lepiej zadam mu powolną śmierć. Posiekam go na kawałki i rzucę psom na pożarcie. Co on sobie myślał, żeby pocałować mnie przy wszystkich. Co za wstyd! Do tego te wiwaty. Klasie i pani Klark nasze przedstawienie zdecydowanie przypadło do gustu. Dostaliśmy owacje, jakich nie słyszano na Stadionie Narodowym w Warszawie. Dyrektor był za to dziwnie spokojny i cichy. Początkowo myślałam, że zwróci nam uwagę za niestosowne zachowanie, ale słysząc gromkie brawa, dał spokój. 

Nie miałam okazji wyjaśnić z Johnnym sytuacji, dlatego postanowiłam dorwać go po lekcji wychowania fizycznego. Przystanęłam przy szatni i czekałam z niecierpliwością na jego wyjście. Najpierw jednak pojawił się Zigi. Był czerwony jak burak i miał podbite oko. 

- Boże, co się stało? - Spytałam przejęta.

- Jeszcze masz czelność pytać! - Nakrzyczał na mnie.

Wydawało mi się, że chciał mną potrząsnąć, ale opanował się.

- O co ci chodzi?

- Przyjdzie dzień, że ty i ta twoja bestia zapłacicie mi za wszystko - zagroził mściwie, potem spojrzał na drzwi szatni, wyminął mnie i odszedł w pośpiechu.

Byłam zszokowana. Kompletnie nie wiedziałam czym sobie zasłużyłam na pogróżki z jego strony. 

Chwilę później pozostali chłopacy z mojej klasy zaczęli opuszczać szatnię. Dostrzegłam Marka i zaczepiłam go.

- Makr, co się stało Zigiemu?

- Lepiej zapytaj Johnnego - odpowiedział tajemniczo i odszedł.

W końcu pojawił się Johnny. Wyglądał nad wyraz atrakcyjnie. Miał zmoczone włosy, modnie podwinięte rękawy i koszulę rozpiętą do połowy. Spod koszuli wystawał umięśniony i opalony tors. Jedyne, co nie pasowało do tego wizerunku, to wściekłość wymalowana na jego twarzy. Obrzucił mnie przelotnym spojrzeniem i spróbował wyminąć.

- Musimy porozmawiać - odezwałam się, po czym zablokowałam mu przejście własnym ciałem.

- Nie mamy o czym - odburknął.

- Wręcz przeciwnie, mamy do pogadania. Jak...

- Dlaczego nie powiedziałaś, że masz zamiar związać się z Zigim? - Zapytał, przerywając gwałtownie moją wypowiedź.

- Ja? - Zdziwiłam się.  - Upiłeś się, czy naćpałeś?

- Robisz sobie ze mnie jaja?

- Posłuchaj, nie wiem co Zigi naopowiadał ci w szatni, ale na pewno skłamał. 

- Uważałbym na Zigiego i rodzinę Wawelskich - ostrzegł mnie. Potem uspokoił się, przetarł swoje mokre włosy i zapytał: - To, o czym chciałaś ze mną porozmawiać?

- Hmm... Jak śmiałeś pocałować mnie przy wszystkich?

Na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.

- A co? Wolałabyś, żebym całował rybki na dobranoc?

- Jak jeszcze raz... 

- Podobało ci się? - Zapytał znienacka, przerywając mi w połowie zdania.

Zamiast cokolwiek odpowiedzieć, otworzyłam buzię jak szeroko i poczerwieniałam. Kompletnie zbił mnie z tropu. Zauważył to i przybliżył się do mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Poczułam się nie tylko speszona, ale też przejęta naszą bliskością. Johnny przełknął ślinę.

- Wiesz, ślicznie się rumienisz - powiedział dziwnie chrapliwym głosem.

Kolana ugięły się pode mną. On tymczasem przygryzł dolną wargę i powoli podążał w stronę moich ust, wtedy zapiszczał jego komunikator. Westchnął, odsunął się niechętnie i spojrzał na urządzenie. Podążyłam za nim wzrokiem. Z przerażeniem dostrzegłam, że otrzymał wezwanie do dyrektora.

Johnny i RosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz