Rosa. Prawda

98 5 23
                                    

Następnego dnia, zaraz po przebudzeniu, zaczęłam przeglądać wszystkie informacje tyczące się procesu Wawelskich. Wiadomości była cała masa. Zaczytana, nie zeszłam ani na śniadanie, ani na obiad. Po prostu siedziałam w pokoju na górze i próbowałam poukładać fakty. Lista zarzutów pod adresem Wawelskich była długa i przerażająca. Podobno tata Borysa, latami zbierał dowody przeciwko nim. Na szczęście nigdzie nie pojawiła się informacja o świadku koronnym, co oznaczało, że na ten moment ojciec był względnie bezpieczny. Bez przerwy myślałam o tym, w co się wpakował. Zaczęłam także martwić się o matkę. Kompletnie nie wiedziałam, co się z nią stało. Próbowałam dodzwonić się do niej. Niestety, miała wyłączony komunikator. Po setnej próbie dałam sobie spokój i skupiłam się na jednym z artykułów, który opisywał proceder działania grupy przestępczej, kierowanej przez Wawelskiego. 

Grupa podszywająca się pod majętnych i bardzo wpływowych inwestorów, proponowała potencjalnej ofierze zakup, a potem sprzedaż towarów z rynku azjatyckiego. Oferowano szalenie duży zysk, w rekordowo krótkim czasie. Większość nabytych towarów nigdy nie trafiała do właściciela. Wmawiano mu, że zatonęły, a chińska firma odpowiedzialna za wypłatę odszkodowania, rozpływała się w powietrzu. Delikwent tracił majątek i zostawał z długami, których nie był w stanie spłacić do końca życia. Jak zaczął węszyć wokół podejrzanych transakcji, lub stał się zbyt upierdliwy, zabijano go, najczęściej pozorując samobójstwo.

Wypiłam łyk wody i zorientowałam się, że muszę wyjść na świeże powietrze. Chciałam zresetować umysł. Przebrałam się w rzeczy do biegania, po czym ruszyłam truchtem w stronę ogrodu. Nastało późne piątkowe popołudnie, więc liczyłam, że będę sama. Biegłam właśnie przez różany zagajnik, kiedy zadzwoniła matka. 

- Halo, Rosa? - Odezwała się swoim zwykłym tonem głosu, co oznaczało, że miewała się dobrze.

- Mamo, cieszę się, że dzwonisz. Rozmawiałam z tatą i martwię się o ciebie.

- Dziecko, gdybyś naprawdę miała na uwadze moje dobro, posłuchałabyś mnie.

- Co masz na myśli? - Spytałam zdziwiona.

- Dziewczyno, powinnaś trzymać się jak najdalej od tego Sullivana.

- Dlaczego?

- On cię nienawidzi do szpiku kości.

- Nic dziwnego, skoro tak straszliwie go kiedyś potraktowałyśmy - przypomniałam jej sytuację z przeszłości.

- Tu nie chodzi o ciebie i tamto zdarzenie, ale o jego rodziców.

- To znaczy?

- Widzisz, on twierdzi, że przez nas stracił wszystko.

- O czym ty mówisz?

- Och, naiwna Rosa - westchnęła niecierpliwie matka. - Wawelski, ojciec Sullivana i twój tata byli kiedyś wspólnikami.

- Co takiego?!

- Jak Sullivanowie spłonęli w tym nieszczęsnym pożarze hotelu, wyszło na jaw, że ojciec tego chłopaka, zapożyczył się u swoich wspólników na grube miliony. Zgodnie z decyzją sądu, dzieciakowi odebrano cały majątek. Zresztą nie protestował, bo zniknął. Gdy wrócił po latach, przejrzałam go. Ty jednak, jak taka idiotka, zadłużyłaś się w nim po uszy.

- Mamo, przecież Wawelscy to kryminaliści - próbowałam bronić Johnnego.

- Jesteś tego pewna? A może to, co spotkało Wawelskich, to zemsta ze strony tego chłopaka?

- Niemożliwe - zaprzeczyłam stanowczo.

- Posłuchaj, on od lat realizuje skrupulatnie przemyślany plan i ty jesteś ostatnim ogniwem.

Johnny i RosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz