Rozdział Dwudziesty

873 29 5
                                    

- Powinnam już iść do domu. - spojrzałam na zegarek, który wskazywał pierwszą w nocy.

- Może cię odprowadzę?

- Nie trzeba, dam sobie radę. - uśmiechnęłam się do niego ruszając do stolika. Nachyliłam się nad Liv mówiąc jej, że będę się już zbierać i wszystko opowiem jej jutro. Uśmiechnęła się szeroko w moją stronę i szepnęła, że wróci późno. Pożegnałam się z ekipą i wyszłam z pubu.

- Jednak będę spokojniejszy, gdy cię odprowadzę. - Kylian znalazł się obok mnie.

- Jeżeli tak chcesz. - wzruszyłam jedynie ramionami i opatuliłam się szczelniej jeansową kurtką.

- Jakie masz plany na święta? - zapytał.

- Jadę do rodziców na tydzień. - uśmiechnęłam się do niego. - A ty?

- Pewnie cała rodzina przyjedzie do nas więc zostaje tutaj.

- To super. - odparłam i schowałam dłonie do kieszeni.

- Jeżeli jedziesz do rodziców na tydzień to zgaduje, że nie będzie cię na moich urodzinach.

- Niestety nie, przepraszam. Jednakże życzę miłej zabawy. - puściłam do niego oczko gdy stanęliśmy przed moim blokiem. - Dziękuję za odprowadzenie. - uśmiechnęłam się szeroko.

- Nie ma sprawy, to do zobaczenia. - szepnął i odwrócił się na pięcie odchodząc. Weszłam do budynku i udałam się windą na górę. Marzyłam tylko o tym, żeby położyć się spać. Za dużo wrażeń jak na jedną noc.

Tydzień do mojego wyjazdu minął bardzo szybko. Właśnie pakowałam ostatnie rzeczy do walizki, gdy do pokoju weszła Liv. Złapałam za prezent, który dla niej kupiłam i stanęłam przed nią.

- To co? Wesołych świąt, kochana. - przytuliłam ją i wręczyłam prezent.

- Ja też coś dla ciebie mam. Wesołych świąt. - podała mi pudełko. - Otwieramy dopiero na święta, pamiętaj. - pogroziła mi palcem ze śmiechem.

- Oczywiście. - kiwnęłam twierdząco  głową i schowałam upominek do walizki.

- Szkoda, że nie będzie cię na urodzinach Kyliana. - westchnęła przytulając mnie ponownie.

- No trudno, ale bawcie się dobrze. - złapałam za walizkę i położyłam ją przed drzwiami wejściowymi. Ubrałam płaszcz i buty po czym żegnając się jeszcze raz z przyjaciółką wyszłam z mieszkania.

- Cześć Rose. - usłyszałam głos za plecami, więc obróciłam się i ujrzałam Rose. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc czego ta dziewczyna ode mnie chce.

- Cześć.

- Mogłybyśmy chwile porozmawiać? - spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem. Zdziwiona przytaknęłam.

- Wydaje mi się, że tak. - wzruszyłam ramionami odstawiając walizkę.

- Wiem, że bardzo pomogłaś Kylianowi podczas, gdy ja zachowywałam się jak nienormalna. A raczej grałam nienormalną, aby Kylian ze mną został. - no to dziewczyna zaczęła z grubej rury. Założyłam ręce na klatce piersiowej z uwagą pochłaniając wszystkie słowa, który wypowiadała. - Robiłam to co kazał mi menadżer, ale teraz podjęłam decyzję. Widzę, że pomiędzy wami coś jest. Mój związek z Kylianem jest tylko przed kamerami, więc postanowiłam usunąć się z waszej drogi. Postanowiłam zmienić menadżera i wyjeżdżam do Stanów. - uśmiechnęła się w moją stronę a ja stanęłam jak wryta.

- Nie wiem jak to wszystko wygląda z twojej strony, jednak pomiędzy mną a Kylianem nic nie ma. Jesteśmy przyjaciółmi. - rzuciłam w jej stronę czując że to może być jedynie gra z jej strony. - Nie musisz wyjeżdżać.

- Wiem, że nie muszę, ale chcę. Kylian to świetny chłopak, a ja nie mam zamiaru rujnować jego kariery i uczuć. Poza tym mój nowy menadżer jest o wiele lepszy i zawsze marzyłam żeby wyjechać. - wzruszyła ramionami. - Dlatego po jego urodzinach już mnie tutaj nie będzie. Także mam nadzieję, że między wami jakoś się ułoży. A ja nie to, że przynajmniej znajdziecie miłość.

Ja wiem, że ona chciała być miła, ale to była jak dla mnie przesada. Za dużo miłych słów i uśmiechów.

- Życzę wesołych świąt i powodzenia w Stanach. - uśmiechnęłam się do niej jednak czułam się bardzo niezręcznie.

- Dziękuję. - szepnęła po czym ja zabrałam moją walizkę i ruszyłam do windy. Przez całą drogę do rodziców rozmyślałam nad tym co powiedziała mi Rose. To była dziwna rozmowa. Dojechałam pod dom rodziców i uśmiechnęłam się szeroko widząc samochód mojej cioci, która zapewne przyjechała z resztą rodziny. W salonie siedział mój tato z wujkiem, a moi młodsi kuzyni bawili się na dywanie przez kominkiem. Przywitałam się ze wszystkimi i ruszyłam do kuchni, gdzie urzędowała mama z ciocią.

- Rose, moja kochana. - Elizabeth szybko podbiegła do mnie i wyściskała mnie na co ja się zaśmiałam.

- Ciebie też miło widzieć, ciociu. - ucałowałam jej policzek i pobiegłam przywitać się z mamą.

Jeżeli wspominałam, że tamten tydzień minął szybko to ten jeszcze szybciej. Nim się obejrzałam już było po świętach. Jednak nie żałuję, bo przynajmniej trochę odpoczęłam od pracy, od tych ciągłych imprez i całego szumu wokół Kyliana. Ciocia uwielbia aktywnie spędzać czas, a to jakieś gry, a to spacery no i oczywiście musiała narobić zakupów dla wszystkich, gdy pojechaliśmy do galerii handlowej. Było dużo śmiechu i zabawy jak to z moją rodziną. To były bardzo udane święta. Dzisiaj jest mój ostatni dzień, bo jutro z rana już wracam do Liv.

- To co Rose, powiesz nam jak tam z Kylianem? - zapytała ciocia, gdy siedzieliśmy na kanapie w salonie grzejąc się przy kominku. Westchnęłam, bo myślałam że nikt nie będzie o niego pytał, jednak ciocia jest bardzo ciekawską osobą i wszystko musi wiedzieć.

- Co? Nijak. - wzruszyłam ramionami i poczułam wzrok swojej mamy na moim ciele.

- Oj, no nie kłam. Widziałam wasze zdjęcia. - szturchnęła mnie w ramię przez co prawie wylałam moją gorącą czekoladę.

- Jakie zdjęcia? - zapytała mama. - Pokaż mi.

Oho, no to mam przechlapane. Dziękuję ci ciociu.

- Nie ma żadnych zdjęć. - powiedziałam i spojrzałam na ciocie gromiąc ją wzrokiem.

- Elizabeth, pokaż mi zdjęcia. - moja mama złapała za okulary i wystawiła rekę w kierunku swojej siostry na co ona szybko wyjęła telefon.

No ja pierdole, serio?

- Mamo, proszę. To nic takiego. - westchnęłam, jednak ona zabrała telefon cioci i poprawiła okulary przyglądając się zdjęciom.

- Rose Emily Martinez, co to ma znaczysz? Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - warknęła w moją stronę.

- Mamo, jestem dorosła, mogę sama decydować z kim się spotykam, a z kim nie. - wywróciłam oczami.

- Tak, to prawda, ale myślałam, że mówimy sobie o takich rzeczach. - pokazała palcem na telefon z wyraźnym smutkiem na twarzy.

- Najwyraźniej nie było warte zachodu, jeżeli nikt o tym nie wiedział. - spojrzałam na nią smutno. Na co ciocia szybko mnie przytuliła.

- Znajdziesz jeszcze tego, który będzie wart tego zachodu. - powiedziała i skutknęła swoim kubkiem o mój po czym upiłyśmy po łyku.

_______
Witam kochani ❤️ Miłego czytania, mam nadzieję, że wam się spodoba 😍😍😍

SEE U AGAIN || Kylian MbappeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz