Obawy | ROZDZIAŁ 6

335 17 0
                                    


- Tatum – mój chłopak potrząsał mną nerwowo, próbując wybić mnie ze stanu całkowitego osłupienia – Tatum!

    Kilkukrotnie zamrugałam oczami. Potem również kilkukrotnie otworzyłam i zamknęłam usta. Powtórzyłam sekwencję jeszcze raz – i jeszcze raz, i jeszcze jeden. Moje serce nadal biło w szalonym tempie, kiedy w końcu zebrałam się w sobie i dopytałam:

- Jesteś pewien, ale to absolutnie pewien, że łowcy planują zaatakować okoliczne watahy, w tym i moją?

    Okazało się, że stwierdzenie „Jest jeszcze coś, co musisz wiedzieć" miało przynieść za sobą informacje, które ciężko było przetrawić. Możliwe, że i ciężej niż odkrycie, że twój facet tak właściwie poluje na twój rodzaj. Mianowicie, mężczyzna opowiedział mi o swoim niedawnym, przypadkowym spotkaniu z kuzynem, który aktualnie pełni funkcję Wyższego Łowcy w jego rodzinie. Trochę przeciągał podzielenie się tym, czego się od niego dowiedział, opowiadając mi o ich wspólnych treningach za dzieciaka i o tym, jak raz wykradli jego wujowi stuletnią whiskey i upili się nią na umór. W końcu jednak, zdenerwowany, zaczął mówić o tym, że kuzyn nalegał na jego powrót. Nie chciał odpuścić tematu, wyraźnie podekscytowany. Blondyn, chcąc się dowiedzieć o co chodzi, zaczął wypytywać go o szczegóły powrotu, a wtedy jego krewny opowiedział mu o planach snutych przez łowców. Zaczął mówić o cichej eksterminacji watah w Nevadzie – przechwalał się, że wykończyli największą watahę tego stanu, stado Gold Hearts z Ely, w niecałą godzinę od ataku i że zrobili to tak umiejętnie, że wieść nie rozniosła się dalej. Potem wzięli się za watahę Yellow Stone z Genoi, a na końcu roznieśli w pył watahę Sundown Claws spod Carson City. Kiedy skończyły im się stada w Nevadzie, zaczęli planować kolejne kroki i uznali, że skoro są blisko, wezmą się za Idaho. Słysząc to, mój chłopak od razu zaczął wypytywać o szczegóły, chcąc wiedzieć jak najwięcej, ale jego kuzyn odmówił mu odpowiedzi na jakiekolwiek pytania, póki nie wróci do „ekipy", jak to określił.

    Gorszych informacji nie mógł przekazać.

- Jestem pewien – powiedział, skutecznie zabijając we mnie resztki nadziei na to, że cała ta historia okaże się jedynie jakimś niefartownym nieporozumieniem – Chwilę po tym, jak się dowiedziałem, oświadczyłem ci się i zaproponowałem wyjazd z miasta. Chciałem uchronić cię przed tym, co nadchodzi.

    Westchnęłam głęboko, zapadając się w miękkiej sofie. Teraz smutek i zranienie w jego oczach po mojej odmowie nabrały jeszcze większego sensu. Dla niego moja odmowa naprawdę była naszym końcem. Szkoda tylko, że wolał przemilczeć swoje pobudki do tego wszystkiego – tego nie byłam w stanie zrozumieć.

- Naprawdę uznałeś, że dobrym pomysłem będzie uratowanie mnie, ale jednocześnie zostawienie mojej rodziny i przyjaciół na pewną śmierć? Pozostawienie całego mojego stada na pewną śmierć? – syknęłam w jego stronę, czując, że nie mogę przemilczeć tego tematu – Miałbyś sumienie na zrobienie czegoś takiego, wiedząc, że możesz ich ostrzec?

    Byłam wściekła. On naprawdę myślał, że nigdy się nie dowiem, że mógł ich uratować? Zresztą, nawet jeśli nigdy bym się nie dowiedziała, to co, mógłby żyć ze świadomością tego, że pośrednio jest odpowiedzialny za śmierć wszystkich mi bliskich osób, a moje życie z nim to jedno wielkie kłamstwo?

- Tak...nie...nie wiem, ale wiem jedno – mężczyzna plątał się w tym, co mówił; widać było po nim wielkie zdenerwowanie, jakby tracił grunt pod nogami – Ostrzeganie kogokolwiek nie miałoby sensu. Z nimi nie da się walczyć. Mają swoje sposoby i są zbyt silni.

- Nie, nie są zbyt silni! To ty jesteś zwykłym tchórzem, który nie chciał nam dać nawet szansy na uratowanie!

    Wstałam z kanapy niczym poparzona, chcąc być jak najdalej od swojego – a może już nie? – chłopaka. Nie mogłam na niego teraz patrzeć. Zawsze wiedziałam, że unika konfliktów, ale nigdy nie pomyślałabym, że jest tchórzem. Teraz nie mogłam myśleć o nim inaczej.

Odrzucona mate | W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz