- Mam straszny bałagan – oznajmiłam, uśmiechając się przepraszająco i otwierając drzwi do swojego pokoju – Mam nadzieję, że się nie wystraszysz.
Moje łóżko było niepościelone, komoda aż uginała się pod nadmiarem ubrań (prawdopodobnie gdzieś w jej czeluściach miałam nawet schowane jeszcze jakieś ubrania z podstawówki, nigdy nie miałam serca by cokolwiek wyrzucać), ale nie tylko ona – wisiały na bordowym krześle obrotowym stojącym przy ciemnym biurku, na dużej lampie stojącej w rogu, walały się po puchatym, czarnym dywanie na środku...cóż, mój pokój można było podsumować jednym słowem: chaos. Może i miałam talent do dbania o dobre zabezpieczenie wszelakich dokumentów, archiwizacji i generalnego kompletowania kartek – jednakże kiedy przychodziło do ogarniania czegokolwiek innego, zawsze jakoś brakowało mi na to czasu.
Ian rozejrzał się, uniósł brwi i westchnął zrezygnowany. Następnie pokręcił głową, jakoby niedowierzając w to, że ktoś może mieć tyle harmidru w pokoju i jeszcze móc w nim normalnie wypoczywać.
- Czego innego mógłbym się po tobie spodziewać? – zaśmiał się cicho, zbierając z podłogi kilka ciuchów, które zdążył już przypadkowo podeptać.
- Ehkem? Samych wspaniałości, czyż nie? – również się zaśmiałam.
Zaczęliśmy trochę ogarniać przestrzeń. Potrzebowaliśmy miejsca na przemyślenie naszych kolejnych działań. Nie przykładaliśmy się do tego ogarniania za bardzo, jedynie zbieraliśmy ubrania, które znajdowały się poza szafą i rzucaliśmy je na małą stertę pod oknem. Po chwili mała sterta zamieniła się w średnią stertę, a po kolejnej chwili średnia sterta stała się stertą ogromną i groziła zawaleniem, więc zorganizowaliśmy jej siostrzaną stertę zaraz obok.
Dziwnie było znajdować się w moim pokoju wraz z jasnowłosym. Tyle razy wyobrażałam sobie, że on tu jest – że siedzimy razem, oglądamy jakiś film i kłócimy się o najlepsze części maślanego popcornu z torebki. Wyobrażałam sobie, że moja rodzina go akceptuje i że wszystko jest dobrze. Tylko, że nic nie było dobrze. W moich wyobrażeniach nie było czyhającego za rogiem śmiertelnego zagrożenia ze strony Łowców. W moich wyobrażeniach nie miałam również swojego mate, mate, który mnie odrzucił. W wyobrażeniach było więc fajnie. Zaś teraz...jak miałam się cieszyć z tego, że chłopak tu jest i że moja rodzina myśli, że to mój mate, skoro nic nie było takie jak powinno? Jak miałam się cieszyć, że mamy teraz chwilę dla siebie – co normalnie, jeszcze kilka dni temu, bym robiła – skoro moja wilczyca nie dopuszczała do siebie myśli o tym, że coś miałoby między nami zajść? Niby wiedziała, że to blondyn jest dla nas dobry i szczerze nas kocha, nie to, co masz mate, a mimo to poddawała się głupim instynktom jak ostatnia, tępa i naiwna, idiotka.
- Wydaje mi się, że dobrze to poprowadziliśmy w gabinecie – Ian odchrząknął, rzucając ostatnią z moich porzuconych koszulek na siostrzaną stertę Wielkiej Sterty (jak ochrzciliśmy naszą pierwszą stertę), a następnie szybko ścieląc łóżko i siadając na nim.
Skinęłam głową - na potwierdzenie jego spostrzeżeń.
- Jak potwierdzą sytuację w Ely, zapewne wywołają tym panikę – dodał jeszcze.
Usiadłam na łóżku obok niego.
- Zapewne tak – potwierdziłam – Ale dla nas to dobrze. Jeśli wpadną w panikę, będą chcieli rozwiązań.
- A rozwiązania mamy my.
- Dokładnie – lekko gładziłam brzegi pościeli, próbując ją wyrównać – Będą musieli nas wysłuchać i dzięki temu dadzą sobie szansę na przeżycie.
CZYTASZ
Odrzucona mate | W TRAKCIE
WerewolfNikt nie pragnął poczuć więzi mate bardziej niż Tatum Edwards. Tatum czekała na nią od zawsze. Kiedy tylko pierwszy raz usłyszała o tym magicznym powiązaniu dusz, wiedziała, że chce czegoś takiego doświadczyć. Patrzyła na zakochanych w sobie rodzicó...