Kompania Thorina

123 6 19
                                    

– Uważam, że Miriam powinna dołączyć do wyprawy.

Nikt nie odpowiedział Gandalfowi na wyrażone przez niego zdanie, w każdym razie nie bezpośrednio, choć w komnacie z czerwonym dywanem, gdzie ogień w kominku huczał, a na ścianie wisiała wielka mapa Śródziemia, było obecnych poza nim kilka osób, Thorin, Dwalin, Balin. Sama zainteresowana, czyli Miriam. Nie, nie była zainteresowana, to czarodziej późno w nocy, gdy w Ereborze trwała biesiada, przekonał ją, iż jej uczestnictwo w wyprawie do Shire może się krasnoludom bardzo mocno przysłużyć – wiedział o czymś, o czym ona nie wiedziała, i nie był skłonny o tym mówić. Dał jej jednak do zrozumienia, że powinna z nimi pójść, że to coś zmieni. „Thorin podskoczy z radości, gdy mu to zaproponujesz", stwierdziła, z ironią, niebezpośrednie odpowiedzi, a więc pomruki i poburkiwanie, nakreśliły obraz. Dwalin parsknął przez nos.

– Ile razy będę jeszcze zmuszony powtórzyć mój rozkaz? – Thorin spytał, palce jego lewej ręki musnęły powierzchnię drewnianego stołu. Żołędzie na nim przypomniały im, że cel ich wyprawy to Shire, to wielkie owoce wielkich dębów, większe od tych wypełniających misę. – Ma opuścić Erebor. Nie będę tu tolerował żadnego elfa, nieważne kim jest czy co dla mnie zrobił! – uderzył o stół pięścią. – Jej szpiczaste uszy trudno przeoczyć. Nie zapomnę o nich, bo raz okazała miłosierdzie i zrobiła coś dobrego.

– Dosyć, Thorinie! SPOKÓJ! – Gandalf zagrzmiał, jego głos obleczony poirytowaniem wprawił pokój w drżenie, czarodziej nadął się, roztaczając atmosferę grozy. – Już raz udowodniłem ci swoją rację wbrew twojej woli doprowadzając cię przed oblicze Elronda, nie byłoby cię tutaj, gdyby nie elfy – wypomniał mu. – Nie byłoby cię tu gdyby nie pomoc wielu stworzeń we Śródziemiu, więc lepiej spuść z tonu. I zaufaj mi, gdy o to proszę. Czy nie słusznie wskazałem jako brakującego członka kompanii Bilbo Bagginsa? Zaufałeś mi wtedy, zaufaj i teraz. To nie aż tak wiele.

Thorinowi wyjaśniono pokrótce, z jakiego powodu owa wyprawa ma się w ogóle odbyć, dokąd należy pójść i co stamtąd przynieść; nie był zachwycony, usłyszawszy o tym, o utraconym bogactwie, utraconym po raz drugi, dopiero perspektywa odwiedzenia hobbita nieco go udobruchała. Fili i Kili wyruszyli, jak ten drugi zapowiedział, z samego rana, na południe, nasłuchiwać wieści o Tauriel. Było już po obiedzie. Jeśli zamierzali wrócić jeszcze tego samego dnia, zapewne wkrótce miało to nastąpić.

– Zamierzam poprowadzić tę wyprawę na północ, obejść Mroczną Puszczę wzdłuż Gór Szarych w kierunku Anduiny – Thorin pochylił się nad stołem. – Z pewnością natkniemy się na orków. Nie zasłonię jej, by nie stała się jej krzywda.

– Nie trzeba mnie zasłaniać – wtrąciła się. – Wędruję po północy od dwóch tysięcy lat, wiem, co oznacza spotkanie z orkami. Sama potrafię o siebie zadbać.

Nie znalazłszy w głowie odpowiednio ciętej riposty odparł prychnięciem, jak gdyby w to wątpił, albo jakby dwa tysiące lat doświadczenia w bronieniu się przed orkami nie robiły na nim wrażenia, no jasne, Thorin Dębowa Tarcza i jego niepowtarzalne życiowe trudy, nikt nie miał w życiu równie ciężko co on. Nic nie mogło się równać z JEGO DOŚWIADCZENIAMI, wiedział wszystko o wszystkim i każdemu nieodmiennie starał się dać to odczuć. To, że nieważne, co miał za sobą ktoś, on miał gorzej. Doprawdy nie zamierzała z tym walczyć, w przypadku kogoś jak on tak czy inaczej byłaby to walka z wiatrakami.

– Wujku – drzwi stanęły otworem i ujrzeli w nich braci, Kiliego i Filiego. – Tauriel widziano w Górach Mglistych – młodszy z nich oznajmił, przekraczając próg i zdejmując rękawice. – Po ich zachodniej stronie, gdzie rzeka Mitheithel wypływa i niesie lodowate wody ze stopionych śniegów na Wrzosowiska Etten. Czy wciąż zamierzasz wyruszyć do Shire? Jeśli tak, to idealna okazja, by przejść tamtędy i to sprawdzić. Jeśli tak przyłączę się do tej sprawy!

DROGA DO SHIRE [REUPLOAD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz