Ubierałem łyżwy. Jestem na czas, ale Euli jeszcze nie ma. Mamy ćwiczyć układ, a raczej go wymyślić. Nie mamy za dużo czasu, dlatego każde z nas musi dać siebie wszystko. Była jeździ dłużej i lepiej ode mnie.Eula dała mi znać, że będzie, za 10 minut a ja jak chce, mogę już się rozgrzać. Jednak otworzyłem snapa i zrobiłem dni. Wysłałem je między innymi do Aethera i od razu dostał powiadomienie, że chłopak coś piszę.
A: Ej będę mógł przyjść popatrzeć?
X: Nie musimy się skupić.
A: aha taki jesteś?
X: Tak taki jestem.Włożyłem telefon do szafki i wszedłem na lód. Byłe tu zupełnie sam. Przejechałem na początku kilka okrążeń. Eula wcześniej wysłała mi kilka propozycji piosenek. Kojarzyłem niektóre z nich, ale nie umiałem się zdecydować.
Usłyszałem, otwarcie drzwi od szatni co oznaczało, że Eula już przyszła. Podjechałem pod bandę, by się z nią przywitać.
- Hejo widzę, że już trochę pojeździłeś. - Powiedziała jak zawsze w dobrych humorze. No dobra prawie zawsze.Eula się rozgrzewała, a ja poszedłem do szatni po picie. Wyciągnąłem telefon. Nie spodziewałem się niczego innego niż pierdylion wiadomości od Aethera. Już miałam mu odpisać, kiedy nagle drzwi od jednej z szafek się ruszyły. Nie byłem wystraszony, a raczej zdziwiony. Kiedy szafka znów się ruszyła, wyszedł z niej no kto? Wiadomo, że Aether. Zastanawia, mnie tylko jak się tam zmieścił. Ignorując, chłopaka wyszedłem na lód
Razem z Eulą ustaliliśmy, że będziemy jeździć do piosenki „Lean on"
Podczas wymyślania układu trochę się pokłóciliśmy. Nie raczej delikatnie posprzeczaliśmy się, ale to nic poważniejszego. Kiedy mieliśmy, już wymyśloną koncepcje zaczęliśmy ćwiczyć.
Zrobiłem sobie krótką przerwę. Może nie wygląda, ale taka jazda jest naprawdę męcząca. Najbardziej bolą łydki.
Sięgnąłem po picie. Przekładając, do ust butelkę spojrzałem na moją przyjaciółkę. Miał krótko ścięte błękitne włosy. Mimo że nie są, jakoś bardzo długie na pewno są dłuższe, niż kiedy się spotkaliśmy. Miałam praktycznie idealną sylwetkę. Wcięcie w tali, chuda i wysportowana. Biust też miał niczego sobie. Pewnie nie jedne facet się za nią ugania. Jednak ja wolałem sylwetkę innej osoby. A dokładniej pewnego blondyna z długim warkoczem. Nie chwila o czy ty myślisz. Po prostu imponuje mi swoim ciałem jako przyjaciel. Tak tylko jako przyjaciel.
Układ nie był za bardzo skomplikowany, ale nie był też za po prostu. Innymi słowy, był idealny. No może jego wykonanie już nie do końca, ale przemilczmy ten fakt.
Z Eulą umówiłem się na jeszcze jedną próbę. Dziewczyna zaraz po skończeniu wybiegła, z lodowiska tłumaczą, że się spieszy. Ja zostałem i przećwiczyłem rzeczy, które mi średnio wychodziły. Mianowicie salchow.
Ściągając łyżwy przypomniałem sobie o Aetherze. Jak na zawołanie wyszedł zza jednej z szafek.
- Czemu mnie wtedy zostawiłeś? - Powiedział, z wyrzutem zakładając ręce na klatce piersiowej dają mi do zrozumienia, że jest zły.
- Sory. - No może sory to trochę za mało, ale co miałem mu powiedzieć.
- Idziemy do kina! - Krzykną rozradowany chłopak.
- Co kur? - No chyba każdy by tak zareagował.
- To, co słyszałeś, idziemy do kina!- Czyli on jednak nie żartował.
- No chyba beze mnie. - Powiedziałem, kierując się w stronę wyjścia. Nie udało mi się jednak wyjść, bo Aether zastawił mi wejście.Siedziałem obok Aethera i Childa oglądając horror. Gdzie? Wiadomo, że w kinie. Sam nie mam, pojęcia jak się tu dostałem. Kupiliśmy popcorn i wszyscy go jedliśmy. No może poza Aetherem, bo ten coś tam mówił, że nie lubi popcornu. Chociaż ostatnio chyba jadł. Dziwne to trochę.
Po filmie jeszcze trochę gadaliśmy i Zhongli zaproponował, że pójdziemy do niego. Mimo że bardzo lubię towarzystwo naszej paczki znajomych, kiedy za dużo przebywam w towarzystwie kogokolwiek. Jedyną żyjącą osobą jest Aether. Nigdy nie miałem, go dość a wręcz przeciwnie mógłbym spędzać z nim całe dnie i noce. Wymigałem, się od spotkania mówiąc, że muszę pomóc mamie w domu. Nikt stąd nie wiedział, że mieszka daleko. Znaczy, tak mi się wydaje.
Miałem kawałek do domu, ale nie chciałem wracać pieszo. Nadal była zima i śnieg leżał na trawie. Na przejściu dla pieszych było masę osób. Dużo rozmawiało między sobą. Były też pary zakochanych trzymających się za ręce. Wiedziałem, że jak nigdy nie będę na ich miejscu. Nikt nie wytrzymałby ze mną całego dnia. No poza Aetherem, ale on to jest jakiś specjalny rodzaj człowieka. Z perspektywy czasu coraz bardziej przypomina mi Ventiego. Wesoły cały czas i zawsze jest tam, gdzie go nie potrzeba. Tyle że Venti to był jeden wielki alkoholik.
Moje nogi same zaprowadziły mnie na cmentarz. Dawno mnie tu nie było. Ostatnio jak no chciałem się zabić. Jak widać, mi nie wyszło.
Stanąłem przed grobem. Spojrzałem na napis, a potem na zdjęcie. Był uśmiechnięty z masą energii. Zupełnie jakby nie wiedział, co się działo po jego odejściu. Złamałem, się łzy popłynęły po moich policzkach. Nie próbowałem ich nawet powstrzymać.
- Przepraszam... - Szepnąłem.
- Przepraszam, byłem twoim najbliższym przyjacielem, a nie zauważyłem, co się dzieje. Przepraszam, że ci nie pomogłem.
- I dziękuje, bo jeśli widzicie nas z góry to na pewno twoja zasługa, że spotkałem na swej drodze Aethera.Nie wiem, ile już tu siedziałem. Nie chciałem go zostawiać. Może był kilka metrów pod ziemią, ale dalej mi na nim zależy.
- Xiao? - Usłyszałem głos, na co od razu się wzdrygnąłem. Obróciłem się. Widziałem, Amber miałem już pytać co tu robi, ale zadałem sobie sprawę, że leży tu jej brat. Pewnie robi to samo co ja przyszła go odwiedzić. Usiadła obok mnie na ławce. Nikt z nas się nie odzywał, każdy z nas siedział i był pogrążony w swoich myślach.
- Nie przyszedłeś wtedy na pogrzeb. - Zaczęła dziewczyna.
- Wiem, po prostu nie umiałem. - Może ta wypowiedź była pozbawiona sensu, ale sam nie wiedziałem, czemu nie przyszedłem.- Teraz rozumiem, co czułeś, ale wtedy byłam, wściekła myślałam, że skoro nie przyszedłeś, to on dla ciebie nic nie znaczył i nawet się tym nie przejąłeś. - Miała, rację pewnie wszyscy tak pomyśleli.
- Ja przepraszam ja wiem to moja wina powinienem coś zauważyć nie tak znaczy nie wiem to nie wiem czemu wtedy nie przyszedłem, chociaż wiem nie. - Na siłę i przez łzy próbowałem sklecić zdanie.
- Hej spokojnie to nie twoja wina nikt z nas tego nie widział. - Dziewczyna starała się mnie uspokoić.
- A ty się wiesz, pogodziłaś, że odszedł? - Powiedziałam, kiedy trochę się uspokoiłem.
- Nie znaczy, tak pogodziłam się z tym, bo na wizytach u psychologa zrozumiałam, że nie mogę tego zmienić, ale mimo tego tęsknie za nim cholernie mocno. - Powiedziała brunetka.
- To, czemu ja nie mogę się pogodzić? - Po tych słowach znów moją twarz przykryła fala łez.
- Może trafiłeś na złego psychologa. Czekaj, bo chodziłeś do psychologa prawda? - Zapytała dziewczyna.
- Um no nie. - Nie wiem, czemu poczułem się, głupi jak o tym mówiłem.
- Nie wierzę. - Mówiła, piorunując mnie wzrokiem.Powiedziałem jej o tym, że chciałem się zabić, na co ta coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że jestem niepoważny.
- Nie no dzwonię do Aetehra i idzie on z tobą do psychologa.
- Czego? Dzwonię, bo twój przyjaciel potrzebuje psychologa! - Wykrzyczała, kiedy rozmawiała z Aetherem.
- Siedzi na cmentarzu. - Powiedziała chwile później. Nie słyszałem reszty rozmowy.Chwile później przyleciał do mnie Aether.
- Xiao nic ci nie jest?! - Krzykną zdyszany.
- Nic mi nie jest. - No naprawdę nic mi nie było.
- Pokazuj ręce. - Powiedział.Chce bardzo przeprosić, że dopiero teraz wstawiam, ale byłam w szpitalu i miała dużo badań czy czegoś. Ledwo żyje więc nie miałam siły na sprawdzianie błędów. Życze miłego dnia/nocy. A nowy rozdział będzie w niedzielę najprawdopodobniej.
CZYTASZ
Brakujący Kawałek //XiaoXAether
FanficXiao nie bardzo lubił poznawać nowe osoby. Pewnie dlatego zawsze w szkole siedział sam na przerwach, po południu z nikim się nie spotykał, nie chodził na imprezy, czyli inaczej nie miał przyjaciół i znajomych. Bał się, że znowu kogoś zrani, nie chci...