Catherine/Kate
Obudziłam się z krzykiem, to niby nic nowego, ale dzisiejszy koszmar był inny. Nowy, śniło mi się że Siergiej i Lauren oraz Jennifer mnie odnaleźli. Jednakże ojciec Lauren zastawił pułapkę podkładajac bombę do mojej ukochanej Juliet. Wszystkie wspomnienia związane z Lauren wróciły. Zaczynam się stresować, że Siergiej mnie nie odnajdzie, mam nadzieję że
mu się uda. Od mojego wyjazdu minęły już dwa lata, a jego nadal nie ma.
Pół roku po przyjeździe tutaj zaprzestałam łykania moich cudownych tabletek przeciwbólowych. To było.... delikatnie mówiąc okropne uczucie. Lewa noga, w niektóre dni mnie boli tak, że normalne funkcjonowanie praktycznie graniczy z cudem, ale są też dni podczas których odczuwam tylko dyskomfort połączony z średnim bólem. Nie udało mi się tylko rzucić palenia, ale nie zamierzam tego zmieniać. To że jeszcze tu stoję zawdzięczam mieszkańcom tego cudownego miasteczka. W dniu przyjazdu tutaj poznałam Luck'a:Tamtego dnia siedział w barze i rozmawiał z Cassandr'ą i Soni'ą:
Sonia to ta w granatowym kapeluszu, Ona jest weterynarzem, jedynym w tym mieście. Cass pracuje w szkole jako nauczycielka matematyki.
Obserwowali jak wchodzę do baru i zamawiam jajecznicę z boczkiem oraz kiełbasą i kawą. W oczekiwaniu na posiłek przeglądałam mapę miasta próbowałam ustalić jak daleko stąd znajduje się moja działka i stojący na niej dom, który był wtedy do remontu. Do mojego stolika podeszła Cassandra. Przedstawiła się i zapytała co mnie tu sprowadza, bo rzadko kiedy w mieście pojawia się ktoś nowy. Powiedziałam jej, że kupiłam ziemię, na której stoi posiadłość do lekkiego remontu. Gdy powiedziałam adres to zaśmiała się i stwierdziła, że słowo lekki remont to za mało. Dosiadła się do mojego stolika, potem do nas dołączyła Sonia i Luck. W tedy też dowiedziałam się, że Luck startował kiedyś w zawodach westernowych, ale nie ma kasy ani na konia, ani na wyjazd na zawody. Tak o to zaczęła się nasza przyjaźń. W obecnym czasie jestem dumną właścicielką 10 koni appaloosa, w tym czterech ogierów i sześciu klaczy, z czego trzy są źrebne. Na grzbietach ogierów Luck startuje w zawodach i zdobywa mistrzostwo.
Gdy kupiłam to miejsce było ono ruiną. Priorytetem była dla mnie stajnia, musiałam ją odbudować i rozbudować. Tu dopiero poznałam życzliwość ludzką. Mieszkańcy sami się mnie pytali czy nie potrzebuję pomocy. Po dwóch miesiącach stajnia była gotowa do zamieszkania. Jeśli chodzi o dom to powoli nad nim pracuję. Nie wygląda jak ruina, ale do ideału mu daleko. Musiałam wymienić cały dach. Pierwsze piętro jest do zrobienia, a parter nadaje się do mieszkania, czyli kuchnia, łazienka, moja sypialnia która jest też moim mini biurem, salon w którym jest duża rozkładana sofa i kominek. Co ważniejsze nie mam w domu telewizora. Mam jeszcze w domu małą siłownię.
Wracając do koni. W obecnym momencie w stajni jest dwadzieścia koni, w tym 10 appaloosa, a reszta to tak zwane przybłędy. Konie które miały iść na rzeź bo coś jest z nimi nie tak. Z tego dwa ogiery zostaną tu na zawsze. Kary ogier czystej krwi angielskiej Lord, ma on osiem lat. Startował w gonitwach jednakże dość szybko zakończył karierę gdyż uległ kontuzj lewego przedniego kopyta i ludzie do których należał regularnie go bili batem po treningu gdy nie osiągał wystarczająco dobrego czasu. Kupiłam go półtorej roku temu. Lord nadaje się tylko do luźniej i niezbyt częstej jazdy. Podczas jego przed ostatniego wyścigu doznał kontuzji lewego przedniego kopyta, jego ówcześni właściciele zignorowali to i zmusili do wystartowania w kolejnym wyścigu, podczas którego lekka kontuzja zmieniła się w złamanie. Miał wtedy dwa lata, właściciele podleczyli kopyto, ale ogier za żadne skarby nie chciał wyjść z boksu, więc tam zaczęto go bić, uwiązem, wodzami, batem. Gdy siłą wyprowadzono go z boksu i zaprowadzono na tor to nie chciał wejść do boksu startowego, a jak go już tam wpakowano to nie chciał wyjść. Podczas tego całego procesu cały czas był bity. Decyzję o jego pierwszym sprzedaniu podjęto gdy miał trzy lata, potem handlarze wstrzykiwali mu środki uspokajające, znajdowali naiwnego kupca i ta historia powtarzała się do momentu gdy ja go nie zobaczyłam półtorej roku temu. Praca z nim do łatwych nie należy, w pełni nie zdobyłam jeszcze jego zaufania, ale wszystko jest kwestią czasu. Poniżej jest zdjęcie Lord'a.
CZYTASZ
Córka Pastora
ActionOpisu nie dodaję bo jak kogoś zaciekawił tytuł to może skusi się na przeczytanie tego. Powodzenia 😁