Part 10

155 3 0
                                    

Jennifer Wood

- To jest naprawdę Kate? - Zapytała Diana. 

- Tak, to ona. 

- Zostało to potwierdzone badaniami genetycznymi? - Pastor. 

- Nie. - Odezwała się moja dziewczyna.

- Ale to jest w stu procentach Ona. Zmieniła się, ale kto by się nie zmienił. Dużo przeszła. Przez ostatnie jedenaście lat żyła i pracowała z myślą, że rodzina ją porzuciła. Nie bądźcie tacy bezduszni, nie miała łatwo przez ten czas. Widać  po niej, że słowo ciężko to mało powiedziane. 

- Kochanie dlaczego ją tak bronisz? - Lauren.

- Laur słońce ty moje nie bronię jej. Po prostu ja w jej przypadku zachowałabym podobnie. Nie chciałabym rozdrapywać dawnych ran. Ivy nie chciała robić niepotrzebnego zamieszania, które ty swoją drogą zrobiłaś. Prosiła nas o jedno o zachowanie tajemnicy. Nic więcej. Pragnęła tylko naprawić swoją ukochaną Juliet i wyjechać stąd jak najdalej i nigdy nie wracać. 

- Chciałaś jej na to pozwolić? - Zapytała z wyrzutem Lauren.

- Tak kochanie. W pełni ją popieram. To jej życie i jej decyzje. Jej własna rodzina ją zawiodła, jak do cholery ma się czuć?! Chodź raz postaw się na miejscu kogoś innego. - Byłam już zdenerwowana jej szczeniackim zachowaniem. Co ją obchodzi co Ivy robi w swoim życiu. Powinna uszanować jej decyzję i milczeć.

- W wiedziałyście? - Zapytał zdezorientowany Pastor. 

- Tak, Ivy mieszka z nami od tygodnia, ja wiem od pierwszego spotkania z nią, Jen odkryła to dzień później. 

- Jak mogłyście tego nie powiedzieć?!?!? - Teraz był już oburzony. 

- Mogły i miały rację. Pochowałeś pustą trumnę. Nie zainteresował Cię brak ciała. Nie dzwoniłeś po kostnicach, ani po szpitalach. Nie dziw się, że zachowywała jak się zachowywała. Ty również nie byłeś gentelmanem. W ciągu tych jedenastu lat zmieniłeś się. Uciekłeś od wszystkich. Nawet ode mnie. Zacząłeś więcej się modlić i powadzić więcej mszy. - Odezwała Diana. W pomieszczeniu nastała niezręczna cisza. 

- Tato, mamo chyba powinniśmy już wyjść. - Odezwał się Dave trzymający za rękę Dominice. 

Po pięciu minutach zostałam sama z Lauren. Udałam się do naszej sypialni. 

- Naprawdę masz mi za złe, że się wygadałam? -Zapytała wyraźnie zła Laur. 

- Oh Lauren. Nie jestem zła, jestem rozczarowana. To nie była nasza decyzja tylko Ivy. Nie chciała by jej ojciec wiedział o tym, że żyje i że jest w mieścicie. Myślę, że nie chciała niszczyć życia, które sobie wypracował. Nie planowała tu zostać na dłużej więc nie chciała mieszać tak, jak ty dzisiaj namieszałaś. 

- Wiem zauważyłam i żałuję. Musimy ją znaleźć. 

- Nie Lauren. Ivy jest wzburzona, ale nic jej nie będzie. 

- Skąd to wiesz?

- Planowała wyjść dziś wieczorem. I strzelam w ciemno, że ten dzwoniący telefon to właśnie było jej wyjście. Nie denerwuj się. 

- Pamiętasz jej rozmowę przez telefon? Ona ma depresje. A jeśli coś sobie zrobi? 

- Nie martw się. Zabrała ze sobą Juliet. Mogę się założyć, że będzie pracować nad samochodem i to nie sama. Dlaczego tak trudno Ci zrobić coś o co ludzie Cię proszą?

- Nie ja tylko nie ufam nowej Kate.

-Kochanie mów Ivy. I to nie jest nowa Kate. To jest po prostu całkiem nowa osobą. Nie przyrównuj jej do tej osoby, którą kiedyś była. Patrz na nią jak na kogoś innego. Zmieniła się. 

Córka PastoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz