Obudziłam się w białym pomieszczeniu, leżałam na niewygodnym łóżku, zobaczyłam, że do prawej ręki mam podłączoną kroplówkę. Po lewej stronie stały jakieś pikające maszyny, do których również byłam podłączona. Czyli jestem w szpitalu. Po prawej stronie stał stolik i krzesło, a na nim siedziała moja przyjaciółka. Spała. Ciekawe jak długo tu siedzi. Co ja tu robię? Po chwili zorientowałam się lewą nogę mam w gipsie, a lewą rękę w temblaku i również w gipsie. Dlaczego jestem w takim stanie??? Dobra co ostatnie pamiętam. Jennifer u mnie w domu, poranne bieganie, rozmowa z Dianą, rodzinne śniadanie, przejażdżka konna z Jenn. Potem pustka. Co tam się stało?? Dlaczego nie pamiętam??? To nie jest normalne. Poczułam jak ktoś trzyma mnie za rękę.
- Myszko, spokojnie. Wszytko jest okey. - Powiedziała spokojnym głosem Lauren.
- Nic nie jest okey. Dlaczego ja tu jestem?! Co mi się stało?! - Zaczęłam panikować.
- Kate spokojnie. Nie pamiętasz?
- Pamiętasz, że pojechałaś na przejażdżkę konną z Jenn.
- To jeszcze pamiętam. Tylko nie wiem co potem się stało.
- Mówiłaś, że rozmawiałyście o pracy w wojsku. Ona chyba się obraziła. I popędziła Rox. A Silver - Przerwałam jej.
- Co z moim ogierem?!?!?!?!
- Przykro mi. On nie żyje. W momencie gdy upadł to jego serce się zatrzymało. - Wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Laur wstała z krzesła i przytuliła mnie ostrożnie.
- Cii, nie płacz już. Wiesz, że nienawidzę gdy jesteś w takim stanie i to łamie moje serce. Będzie dobrze. - Mówiła do mnie cichym i łagodnym głosem. Zaczęłam się uspakajać.
- Jak mnie znalazłaś?
- Zadzwoniłaś do mnie. A ja zlokalizowałam twój telefon. Gdy straciłaś przytomność to zadzwoniłam do twojego taty. Dotarłam do Ciebie jako pierwsza, następnie zadzwoniłam po pogotowie. Dosłownie dwie minuty i pojawił się On. Razem próbowaliśmy wyciągnąć Cię spod Silver'a, ale nie daliśmy rady. Po piętnastu minutach zobaczyliśmy Jenn. Gdy dowiedziała się, co się stało to zaczęła się obwiniać, że to jej wina. Z jej pomocą udało nam się. Oddychałaś, ale nie byłaś przytomna.
- Jak długo byłam nie przytomna?
- Dwa tygodnie. Miałaś szczęście, że ten upadek nie był śmiertelny. Doznałaś lekkiego wstrząsu mózgu, wybity lewy bark, złamana kość śródręcza i złamanie kości piszczelowej. Mam dobrą wiadomość. Przedłużyli nam czas wolny o dodatkowe cztery miesiące.
- Aż tak długo spałam? Ty to nazywasz szczęściem? Mam złamaną lewą rękę, a jestem leworęczna. Na dodatek straciłam mojego ukochanego Silver'a. Co mi z dodatkowych czterech miesięcy? Załóżmy, że w przyszłym tygodniu mam zdjęcie gipsu. To potem czeka mnie rehabilitacja. - Mówiłam załamana.
- Nie, będzie aż tak źle. Jenn siedziała tu praktycznie cały czas tak samo jak Diana i twój tata no i oczywiście ja. Jenn nie chciała stąd wychodzić, za każdym razem musiałam się z nią kłócić. Muszę przyznać, że jest mega uparta, ale wyglądała jak zombi. Specjalnie dla ciebie wzięła wolne w pracy. Niestety wczoraj się ono skończyło i musi tam siedzieć. Dzwoni do mnie praktycznie co godzinę i pyta co u Ciebie, czy już się obudziłaś. Naprawdę się o Ciebie martwi i chyba nadal się obwinia o ten wypadek.
- To nie była jej wina. Skąd mogła wiedzieć jak to może się skończyć? Nikt tego nie wiedział. Dziękuję, że mnie wtedy znalazłaś i że siedziałaś przy mnie.
- Jestem twoją najlepszą przyjaciółką i moim zadaniem jest dbanie o Ciebie i ratowanie twojego tyłka i nie tylko, czuję się też zobowiązana do pocieszania gdy jesteś smutna.
- Dziękuję, Ci. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna, za to że jesteś.
- Myszko....
- Nie myszkuj mi tutaj. - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mam zaschnięte gardło.
- Jakbyś mogła podać mi wody. Strasznie mnie suszy.
- Wiesz, że powinnam wezwać lekarza?
- Nie, rób tego. Nie lubię jajogłowych.
- Ja wiem. Ale to oni Cię uratowali.
- Nie oni, a ty. To ty mnie znalazłaś.
- Nie przypisuj mi tej zasługi. - Zadzwonił jej telefon. Odebrała. Po czym spojrzała na mnie.
- To twoja dziewczyna. Dam ją na głośnik. - Powiedziała szeptem i faktycznie dała ją na głośnik.
* Jaki jest jej stan? - Zaczęła rozmowę.
* Stabilny. - Moja przyjacjółka cały czas na mnie patrzyła.
* Jak długo będzie tak spać? - Już chciałam coś powiedzieć, ale Lauren uciszyła mnie gestem ręki.
* Kto wie...
* To moja wina nie powinnam tamtego dnia tak pędzić. Mogłam to przewidzieć. Wiedziałam, że Silver nie był pierwszej młodości. Najbardziej żałuję tego, że dałam jej do zrozumienia, że nie chcę by pracowała w wojsku. Za bardzo się o nią martwię. Jest dla mnie bardzo ważna. Każdy jej wyjazd jest dla mnie bardzo stresujący. Każdego dnia się o nią martwię. Najbardziej przeraża mnie myśl, że za którymś razem pod dom jej rodziców przyjdzie żołnierz i powie, że ona nie żyje. Tak strasznie się o nią martwię. Wiem, jak ważna jest dla was obu ta praca. Te wszystkie misje, to dzięki nim jesteście jakie jesteście. Gdyby nie wojsko to nigdy bym jej nie poznała.
* Pamiętam jak się poznałyśmy, jakby to było wczoraj. Juliet była źle zaparkowana, więc wypisałam jej mandat i zadbałam o to by samochód został odholowany na nasz parking na komisariacie.
* Pamiętam to. Jak zobaczyła, że Juliet nie stoi na swoim miejscu. Była wkurwiona. Tamtego dnia wróciłyśmy z naszej tajnej misji. Wciąż miała na sobie stroj, zdążyłam zrobić jej zdjęcie nim ruszyła do komisariatu na motorze. Jak chcesz to mogę wysłać Ci to zdjęcie.
- Co to za zdjęcie? - Zapytałam szeptem. Lauren po chwili mi je pokazała:
CZYTASZ
Córka Pastora
ActionOpisu nie dodaję bo jak kogoś zaciekawił tytuł to może skusi się na przeczytanie tego. Powodzenia 😁