XVII - sprzątanie

35 0 0
                                    

Gdy goście się już rozchodzili stwierdziliśmy, że zostaniemy do końca i pomożemy posprzątać.
zostało już około 20 osób, a ja nagle poczułem jak ktoś przytula mnie od tyłu.
"Ron, skarbie przepraszam!" - usłyszałem zza pleców. Dobrze wiedziałem kto to.
Zrzuciłem ręce dziewczyny z siebie i odwróciłem się do niej przodem.
- Czego chcesz? - Zapytałem bez żadnych emocji.
- Ron, przepraszam! - Powiedziała ze łzami w oczach, a ja patrzyłem na nią z kamienną twarzą.
- Spadaj stąd, Lavender. - Odezwał się Harry, który stał za mną.
- Nie odzywaj się, to nie twoja sprawa! - krzyknęła zdenerwowana dziewczyna.
- Tak się składa, że to jest jego sprawa. - Odparłem zirytowany.
- Ron, możemy porozmawiać na osobności? - Zapytała smutnym tonem. - Proszę. - Dodała po chwili.
Zrobiło mi się jej żal.
- Tak. - Odpowiedziałem i zacząłem iść w stronę Lavender, która się uśmiechała.
Nagle ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął delikatnie do tyłu.
- Zostaw go w spokoju. - Powiedziała Hermiona.
- Nie mogę nawet porozmawiać ze swoim chłopakiem? - Zapytała oburzona.
- Tak się składa, że on nie jest już twoim chłopakiem. - Odpowiedziała mrużąc oczy i krzyżując ręce na piersiach.
Z twarzy Lavender zszedł uśmiech.
- Ron, to prawda? - Spojrzała na mnie.
- Tak. - Odpowiedziałem pewnie. - Z resztą ty chyba już kogoś masz? - Dodałem.
- On jest nikim przy Tobie! - Krzyknęła.
- Nie bądź śmieszna. - Prychnąłem. - lepiej będzie, jak już pójdziesz. - Dopowiedziałem.
- Jasne. - Odwróciła się na pięcie i skierowała się ku przedpokoju.
Gdy usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami, wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem wraz z Ginny.

Po jakiejś godzinie goście wyszli, zostaliśmy tylko Ja, Ginny, Harry, Hermiona, Fred i George, Percy i mama.
Mama myła naczynia, Harry sprzątał talerze i szklanki wraz z Ginny oddając je mamie, Hermiona zbierała różne śmieci,  ja zamiatałem, Percy zmywał różne plamy po wylanych napojach czy innych rzeczach, a Fred z George'm siedzieli i żartowali z nas wszystkich.
- Może byście ruszyli swoje tyłki i pomogli? - Zwróciła się do nich mama.
- Przecież nie ma żadnej roboty. - Odpowiedział jej George, a Fred pokiwał głową.
- Jak chcecie mogę jechać do domu, a wy się tym zajmiecie. - Rzekł Percy pokazując na mokrą ścierkę.
- Nie, dzięki. - Odpowiedzieli w tym samym czasie bliźniacy.
- Moglibyście wziąć przykład z brata. - Dodała. - On przynajmniej coś robi. - Uśmiechnęła się do Percyego.
- Czyli ja, Ginny, Harry i Hermiona nic nie robimy? - Zapytałem.
- Oczywiście, że robicie, ale zobacz na Percyego. - Odrzekła.
- Jasne, przecież Percy jest taki idealny. - Przewróciłem oczami.
- Daj spokój, Ron. - Powiedziała Ginny podając mamie kolejny talerz.
- Jak mam być spokojny, kiedy co nie zrobię to i tak nie jestem wystarczający? - Spytałem.
- To się bardziej staraj. - Odparła mama.
- No jasne, jakbym wcale tego nie robił! - powiedziałem głośniej. - Wiecie wszyscy co? Myślę, że powinniś... - Przerwałem, bo w tamtym momencie przechodząca obok mnie Hermiona złapała mnie za rękę, tak, aby nikt nie widział. To zupełnie mnie uspokoiło w tamtym momencie. - Jednak nie ważne. - Dodałem biorąc się z powrotem za zamiatanie.

- Skończone! - Powiedział radosny Percy po kolejnej godzinie sprzątania.
Wszyscy siedzieliśmy na krzesłach czy kanapie padając z nóg.
Gdy spojrzeliśmy na zegarek, była czwarta trzydzieści sześć.
- Jejku, jak ja wrócę do domu? - Westchnęła Hermiona.
- Nie masz jak wrócić, kochana? - Spytała troskliwie mama.
- Hermiona mieszka daleko. - Odpowiedziała jej Ginny.
- Percy, jedziesz dziś do domu? - Zapytała go mama.
- Nie, raczej nie. - Odrzekł.
- Naprawdę chciałabym Cię przenocować, ale nie mogę. - Powiedziała.
- Myślę, że możesz spać ze mną w pokoju. - Odezwał się Fred po czym mrugnął do niej jednym okiem.
- Lepiej nie. - Prychnąłem.
- Wiesz mamo myślę, że Hermiona nawet jeśli nie miała by wyjścia to nie została by tutaj. - Powiedziała Ginny.
- Dlaczego, aż taka straszna jestem? - Zaśmiała się mama. - Czy może Fred cię przeraża, kochanie?
- Nie, absolutnie nie oto chodzi. - Uśmiechnęła się. - Nie lubię wchodzić komuś na głowę...
- Zapewniam, że na pewno byś nie przeszkadzała. - Mówiła.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się szatynka.
- Będę się zbierać. - Powiedział Harry.
- Ja też. - Dopowiedziałem.
- Tak się składa, że ja tak samo. - Zaśmiała się Ginny.
- Oh, tak szybko? - Spytała mama.
- Mamo, jest prawie piąta rano. - Uśmiechnąłem się.
- Faktycznie, może i masz trochę racji. - Odrzekła.
- Odwiozę was! - Oświadczyłem.
- Dobra. - Powiedział Harry.
Jednak jedyne co mogłem zrobić, to zamówić nam wszystkim jedną taksówkę, więc tak też zrobiłem.
Jechaliśmy i po drodze wysiadł najpierw Harry, potem Ginny, a na koniec zostałem ja i Hermiona.

Kawiarnia Gryfonów - Romione, Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz