XIII - urodziny

42 2 0
                                    

Kilka dni później miały odbyć się 20 urodziny Ginny, na które zaprosiłem Lavender jako moją osobę towarzyszącą.
Pierwszy raz od bodajże dwóch lat miałem odwiedzić moją mamę oraz braci co bardzo mnie stresowało.

Byłem jeszcze w swoim mieszkaniu i stojąc przed lustrem poprawiając muchę wymyślałem różne scenariusze tego jak przywita mnie rodzina, a co najważniejsze jak przywita moją dziewczynę.

Wziąłem prezent, w którym był album z naszymi wspólnymi zdjęciami z dzieciństwa, a do tego butelka jej ulubionego wina.

Wyszedłem z domu i taksówka pojechałem po Lavender.

Weszła do taksówki ubrana w czarną dłuższą sukienke w stylu boho tak jak zawsze, uwielbia ten styl.

Dojechaliśmy na miejsce, przez okna Nory widać było paru ludzi. Drzwi otworzyła nam solenizantka, a ja przywitałem ja uściskiem składając życzenia. To samo uczyniła Lavender.
Kiedy składała jej życzenia ja zdążyłem się już rozpłaszczyć, chciałem na nią poczekać, ale moja siostra skinęła do mnie, żebym wszedł do środka.
Wychyliłem się zza progu drzwi i zobaczyłem kuchnie, którą dobrze znałem. Nagle wyskoczyło na mnie dwóch moich braci, Fred i George, bliźniacy. Tak się wystraszyłem, że prawie krzyknąłem.
- Nic się nie zmieniłeś. - Powiedzieli w tym samym czasie.
Wzięli mnie pod ramię i wprowadzili w głąb kuchni, a ja zobaczyłem niską, ognistowłosą kobietę. Ona też nic się nie zmieniła.
- Ron, kochany! - krzyknęła biorąc mnie w ramiona.
Wycałowała moją twarz od góry do dołu.

Na przyjęciu bawiłem się naprawdę świetnie. Było tam tak wielu ludzi, że nie zauważałem każdego, więc nie wiedziałem do końca kto tam w ogóle tak naprawdę jest.

Razem z braćmi wypiliśmy dość dużo, więc kiedy wszyscy bawili się w salonie ja poszedłem przed Norę usiąść na spokojnie i przewietrzyć się.
Siedziałem i patrzyłem w gwiazdy, ale nagle usłyszałem, że drzwi otworzyły się i ktoś wyszedł i idzie w moją stronę. Nie odwróciłem się.
Osoba, która wyszła usiadła obok mnie.
- Cześć Ron. - Usłyszałem znajomy głos.
Odwróciłem się w stronę dziewczyny, która była ubrana w czerwoną koronkową sukienkę.
- Jak się masz? - Patrzyłem w jej ciemne oczy, które prawdę mówiąc widziałem odrobine podwójnie.
- Całkiem znośnie. - Odpowiedziała. - Dawno nie rozmawialiśmy.
- Masz rację. - Zgodziłem się.
- Jak się trzymasz po zamknięciu kawiarni? - Zapytała.
- Jakoś sobie radzę... - Westchnąłem. - A ty?
- Byłam w wielu kawiarniach, ale w żadnej nie spotkałam takiego miłego baristy. - Oznajmiła, a ja poczułem jak moje policzki płoną.
- Dziękuję. - Zaśmialiśmy się oboje.

Chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale wcale nie była ona niezręczna. W jakiś sposób czułem się przy niej komfortowo, chociaż nie znaliśmy się długo.

- Przyszedłeś tu z kimś? - Zapytała przerywając ciszę.
-  Tak. - Odpowiedziałem.
- Niech zgadnę, Lavender? - Uśmiechnęła się kręcąc głową na boki.
Pokiwałem głową na tak
- Pogodziliście się? - Spytała.
- Tak, myślę, że... - Przerwała mi.
- Wiesz co, Ronaldzie... - Zaczęła. - Robi mi się zimno, chodźmy do Nory. - Dodała wstając.
Wstałem za nią, a ona złapała mnie za dłoń.
Myślałem, że po prostu zamknęła temat, ale ona zaprowadziła mnie na górę, co ciekawe do mojego pokoju.
Gdy tam weszliśmy, poczułem nostalgię.
Usiedliśmy na łóżku, patrząc na siebie.
Zauważyłem, że dziewczyna czekała aż dokończę swoją wypowiedź.
- No to słucham. - Uśmiechnęła się do mnie.
- Po prostu myślę, że brakowało mi kogoś takiego. - Powiedziałem.
- Kogoś takiego? - Zmarszczyła brwi. - Co masz na myśli?
- Kogoś kto pokaże mi, że mnie kocha. - Westchnąłem.
- Dlatego się z nią pogodziłeś? - Prychnęła. - Dalej pamiętam, jaką awanturę zrobiła Ci o... - przerwała. - Właściwie o co?
- Nie wiem, nie pamiętam dokładnie. - Skłamałem.
- A, pamiętam! - krzyknęła radośnie. - O to, że na mnie spojrzałeś, dobrze mówię? - Zaśmiała się.
- No tak, masz rację. - Przyznałem.
- Chyba jest bardzo zazdrosna, co? - dalej się śmiała.
- Chyba tak. - Również zacząłem się śmiać.

Nie wiem dokładnie ile tam siedzieliśmy, ale wiem jedno.

Przy niej, kompletnie wytrzeźwiałem.

- Wiesz Ronald, pamiętam te czasy kiedy przychodziłam codziennie do Kawiarni Gryfonów, wtedy kiedy byliśmy na Pan i Pani. - Uśmiechała się i patrzyła rozmarzona w podłogę.
- Byłaś strasznie uparta i zawsze kiedy chciałem zacząć mówić Ci na Ty, mówiłaś do mnie proszę pana oznajmiając mi, że też mam się tak do Ciebie zwracać. - Pod koniec zdania zaśmiałem się.
- Oj, zamknij się Ronald. - Powiedziała i też wybuchła śmiechem. - Fajnie wtedy było. - Stwierdziła, na co ja pokiwałem głową.
- Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że moje włosy są inne i że ci się podobają? - Spytałem.
- Pamiętam. - Odpowiedziała patrząc mi prosto w oczy.
- Później powiedziałaś, że moje oczy przypominają ci niebo. - Uśmiechnąłem się.
- Chyba zapomniałam dodać wtedy, że też mi się podobały. - Uśmiechnęła się do mnie jeszcze bardziej. - W gruncie rzeczy, dalej obie te rzeczy mi się podobają. - Uśmiechnęła się pokazując zęby, a ja poczułem jakbym latał.

Kawiarnia Gryfonów - Romione, Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz