XXXII - planszówki

40 0 0
                                    

Dni z Hermioną mijały świetnie.
Czasami zostawała u mnie na noc, ale częściej wracała do domu, bo "nie chciała robić problemu". Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, spotykaliśmy się też z Ginny i Harry'm.
Co jakiś czas się kłóciliśmy, bo mieliśmy różne zdania na jakiś temat, ale przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
Jeździłem do Hermiony, żeby spędzić z nią czas, ale często też przywoziłem ją do mnie.

Tak też było i dzisiaj. Hermiona siedziała u mnie.
- Ronald, co to jest? - Zapytała unosząc w górę moja bluzę.
- Bluza? - Zmarszczyłem brwi.
- Jaki ty jesteś mądry, naprawdę. - Powiedziała ironicznym tonem po czym rzuciła mi bluzą prosto w twarz.
- Ej, co jest? - Spojrzałem na nią nieco zirytowany.
- Śmierdzi perfumami na kilometr... - Westchnęła.
- No tak i? - Nie rozumiałem o co jej chodzi.
- Damskimi perfumami. - Dodała mrużąc oczy i przyglądając mi się uważnie.
- Pewnie są twoje. - Rzuciłem bluzę na bok.
- Ronald. - Rzekła stanowczo. - Nie są moje.
- Jak to? - Zdziwiłem się. - To kogo?
- Myślałam, że ty mi powiesz. - Burknęła.
- Już wiem, Ginny ja nosiła. - Oznajmiłem po chwili. - Możesz nawet się jej zapytać jeśli chcesz. - Dodałem szybko, a dziewczyna już wyciągała telefon z kieszeni.
- Halo? - Powiedziała do słuchawki.
"Halo, co tam?" - Odpowiedziała. - "Właśnie do was z Harry'm idziemy, mam nadzieję, że to nie problem..." - Oświadczyła moja siostra.
- To nawet lepiej. - Uśmiechnęła się chytrze w moją stronę. - Widzimy się później. - Dodała.
"Jasne, paa!" - Odrzekła.

- No to zaraz się dowiemy. - Rzekła Hermiona siadając obok mnie na łóżku.

Kilka minut później Ginny i Harry weszli do środka.
- Hejka, co się dzieje? - Zapytała rudowłosa.
- Słuchaj Ginny, nosiłaś ta bluze? - Wskazała na granatową bluzę leżącą na kanapie.
- O, tak, Ron mi ją pożyczył kiedy było mi zimno. - Odpowiedziała bez zastanowienia. - A co?
- Nie nic.
Hermiona spojrzała się na mnie, a ja prychnąłem śmiechem.
- Mówiłem? - Patrzyłem na nią z dumą.
- Okej, miałeś rację. - Przyznała.
- A co się stało? - Dopytywał Harry.
- Nic, Hermiona stwierdziła, że moja bluza pachnie damskimi perfumami. - Oznajmiłem podśmiechując się delikatnie. - Okazało się oczywiście, że to były perfumy Ginny...
- Ojej, wybaczcie... - Zaśmiała się rudowłosa.

Harry i Ginny posiedzieli u nas kilka godzin. Graliśmy w gry planszowe popijając przy tym karmelowe piwo i zajadając się popcornem.
- Znowu wygrałam! - krzyknęła Hermiona i radośnie zaklaskała w ręce.
- Oszukujesz. - Burknąłem, ponieważ ani razu nie udało mi się wygrać.
- Chciałbyś. - Prychnęła.
- Wy się zawsze tak kłócicie? - Zapytał wpatrywujący się w nas Harry. - Jak wy ze sobą wytrzymujecie?
- Hermiona po prostu jest strasznie uparta! - Stwierdziłem.
- Nie, po prostu zawsze mam rację. - Odparła dumnie dziewczyna.
- Mhm. - Mruknąłem przewracając oczami, ale w głębi duszy wiedziałem, że to prawda.
- Dobra, przestańcie. - Powiedziała stanowczo Ginny. - Gramy jeszcze raz?
- Tak, może uda mi się wygrać. - Odparłem patrząc na Hermionę spode łba, na co ta parsknęła śmiechem.

- Wygrałem! - Krzyknął uradowany Harry pod koniec rozgrywki.
- Wszyscy oszukujecie! - Rzekłem.
- Po prostu nie umiesz przegrywać. - Stwierdziła Ginny.
- Gratulacje Harry. - Uśmiechnęła się Hermiona.

Wieczorem leżałem na kanapie i oglądałem telewizje.
- Ronald, widziałeś gdzieś tą moją ciemnozieloną koszulkę? - Zapytała wychodząc z łazienki z piżamie.
- Nie. - Odpowiedziałem oziemble.
Dziewczyna spojrzała na mnie po czym usiadła obok mnie na kanapie.
- Obraziłeś się? - Spytała wpatrując się we mnie, na co ja zaprzeczyłem kiwając głową. - Ron, chyba sobie żartujesz! - Krzyknęła zirytowana.
- O co ci chodzi? - Zapytałem marszcząc brwi.
- Obraziłeś się o jakąś głupią grę planszową!
- Ale ja się nie obraziłem. - Odrzekłem.
- Okej, dobra. - Przewróciła oczami i wzięła książkę do ręki.
- Teraz to ty się obraziłaś? - Spytałem sarkastycznie, ale ta nic nie odpowiedziała. - Hermiona? - Spojrzałem na nią.
- Próbuje czytać, zamknij się. - Burknęła.
- Dobra, przepraszam. - Przewróciłem oczami wiedząc, że właśnie tego oczekiwała.
- Oki. - Uśmiechnęła się do mnie zamykając książkę, po czym nachyliła się i złączyła nasze usta w pocałunku.
- Jesteś nieznośna. - Stwierdziłem, a ta tylko wyszczerzyła zęby.

I właśnie tak wyglądało nasze wspólne codzienne życie, które mimo że było dość ciężkie to było też cudowne i piękne.
Kochałem Hermionę jak nikogo innego, i mimo że była dość uparta i zarozumiała to nie mogłem wyobrazić sobie mieć kogoś innego u swojego boku. Była idealna taka jaka była i nic nie mogło zmienić mojego zdania, wszystko było idealne.

Do czasu...

Kawiarnia Gryfonów - Romione, Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz