XXXIII - koniec

55 0 1
                                    

Wpadłem do pokoju i zobaczyłem Hermionę siedzącą na sofie.
- Hermiono, znalazłem pracę! - wykrzyczałem wniebowzięty.
- To cudownie. - Odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Zatrudniłem się w księgarni. - Oznajmiłem uradowany.
- Ronald, musimy porozmawiać. - Przerwała mi.
- O czym, co się stało? - Usiadłem obok niej nieco zmartwiony.
- Słuchaj... - Westchnęła głęboko. - Muszę wyjechać. - Oświadczyła patrząc mi głęboko w oczy.
- Wyjechać? - Zdziwiłem się. - Ale gdzie?
- Do szkoly, do internatu. - Powiedziała szatynka, a ja siedziałem przerażony całą sytuacją.
- Do internatu? - Powtórzyłem jej słowa. - Hermiona, ale jak to?
- Przepraszam Ronald, naprawdę. - Rzekła, a w jej oczach zaczęły powoli zbierać się łzy. - Chce się uczyć i to jest jedyne wyjście.
- Ale Hermiono, co z nami? - Spytałem przerażony całą sytuacją. - Jak to w ogóle będzie wyglądać?
- Wyjeżdżam na dziesięć miesięcy i wracam na dwa. - Oznajmiła, a ja zamarłem.
- To kupa czasu przecież... - Powiedziałem prawie szeptem.
- Ronald... - Szepnęła.
- To we wrześniu, prawda? - Zapytałem załamany całą sytuacją.
- Tak. - Odrzekła. - Ginny już wie, nie miałam odwagi ci powiedzieć wcześniej. - Dodała.
- Przecież to za jakieś dwa tygodnie... - Patrzyłem na nią skołowany.
- Wiem. - Burknęła.
- Proszę cię, ja zrobię wszystko tylko mnie nie zostawiaj. - Stwierdziłem, a z jej czekoladowych oczu można było wyczytać przerażenie i smutek.
- Ronald, ja wrócę do Ciebie. - Uświadomiła mi.
- Nie dam rady bez ciebie. - Powtarzałem.
- Nie odchodzę na zawsze. - Odparła.
- Hermiono, kocham cię. - Powiedziałem szybko wpatrując się w jej hipnotyzujące oczy.
- Ja ciebie też kocham, Ronaldzie. - Odpowiedziała po czym kąciki jej ust lekko uniosły się ku górze.

- Ron, wiesz już? - Zapytała Ginny, która właśnie weszła do mojego mieszkania.
- Tak. - Odparłem bez emocji.
- Musisz ją zrozumieć. - Dodała patrząc na mnie.
- Ale ja ją rozumiem Ginny, szanuje jej decyzję. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- To dobrze. - Uśmiechnęła się w moją stronę, a ja oddałem jej nie całkiem szczery uśmiech. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Dodała po chwili.
Jednakże wszystko miało się jeszcze okazać.

Następnego dnia wszedłem do domu, ponieważ wracałem z zakupów. Gdy już ściągnąłem buty i wszedłem do salonu usłyszałem:
- O Ronald. Dobrze, że jesteś,musimy porozmawiać. - Oświadczyła dziewczyna.
- Jasne, zrobiłem zakupy. - Powiedziałem wskazując ręką na siatkę z produktami spożywczymi, a kiedy spojrzałem na dziewczynę zobaczyłem, że płakała.
- Hermiono, co się stało? - Poszedłem do niej jak najszybciej.
- Słuchaj Ronald, musimy naprawdę porozmawiać. - Odrzekła patrząc na mnie smutnymi oczyma.
- Mów co się dzieje. - Usiadłem obok niej zmartwiony.
- Bardzo nie chciałam tego robić, ale muszę. - Westchnęła głęboko, a moje serce zabiło trzy razy mocniej. - Słuchaj, myślę, że musimy się rozstać. - Nie wierzyłem w to co usłyszałem.
- Rozstać? - Wydusiłem z siebie drżącym głosem. - Ale jak to, Hermiono.. - Złapałem ją za dłoń.
- Będzie nam obu lepiej. - Stwierdziła. - Związek na odległość nie będzie miał sensu... Wiem, moglibyśmy spotykać się w wakacje czy w przerwach typu ferie czy święta, ale Ronald ja tak nie mogę. - Na ostatnie słowa jej głos zaczął jeszcze bardziej drżeć niż przedtem.
Schowała twarz w dłonie i zaczęła cicho szlochać.
- Jeżeli się kochamy to damy radę. - Powiedziałem mając nadzieję, że to coś da.
Łzy powoli zaczęły zbierać się w moich oczach.
- Ależ Ronaldzie, nie mówię, że cię nie kocham. - Spojrzała na mnie. - Kocham cię najmocniej, ale boję się, że będzie gorzej jeśli teraz tego nie zrobimy. - Tłumaczyła.
- Jak wolisz, to twoja decyzja. - Odparłem, a łzy leciały mi po policzkach.
- Przepraszam, naprawdę. - Westchnęła wycierając nos rękawem.
- Jasne, rozumiem, nie przejmuj się. - Uśmiechnąłem się do niej mimo łez płynących ze wszystkich stron.
- Jestem już spakowana. - Oświadczyła. - Jutro jadę.
- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. - Odrzekłem.
- Wrócę do ciebie. - Obiecała masując moją dłoń kciukiem.

Przepłakałem praktycznie całą noc myśląc o Hermionie i naszym rozstaniu. Za dwa miesiące było by półtorej roku odkąd jesteśmy ze sobą.
Nie wiem, czy sobie z tym poradzę.

Nadszedł dzień, kiedy Hermiona wyjeżdżała.
Staliśmy we czwórkę: Ja, Harry, Ginny i oczywiście Hermiona.
Za pięć minut miała odjeżdżać.
Zaczęła więc żegnać się ze wszystkimi.
- Do zobaczenia, Ginny. - Mówiła wtulona w dziewczyne. - Harry... - Przytuliła chłopaka cała zapłakana, aż w końcu podeszła do mnie.
- Ronald. - Uśmiechnęła się do mnie. - Będę za tobą tęsknić. - Oznajmiła po czym złączyła nasze usta w pocałunku prawdopodobnie ostatni raz. - Muszę lecieć, ale pamiętajcie, że was kocham! - krzyknęła będąc już blisko wejścia do pociągu.

Odjechała.

Koniec.

Kawiarnia Gryfonów - Romione, Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz