XXVII - nieproszony gość

38 0 1
                                    

Dziś właśnie był ten dzień kiedy cała moja rodzina miała się zebrać tutaj i świętować moje urodziny. Mieli być wszyscy, rodzina, przyjaciele, znajomi.
Ginny i Harry pomagali mi bardzo dużo w przygotowaniach.
- Myślicie, że przyjdzie? - Pytałem zestresowany.
- Ron, daj spokój! - Powiedziała zirytowana Ginny słysząc już po raz kolejny to samo pytanie. - Nie wystawiła by cię!
- Może i masz rację. - Odetchnąłem.
- Ron, do ciebie! - Usłyszałem z przedpokoju głos Harry'ego, a moje serce zabiło dwa razy mocniej.
Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę drzwi.
Zobaczyłem tam Hermionę, która zdejmowała swoje buty i Harry'ego, który stał i uśmiechał się do mnie szyderczo.
"Powiedziałeś jej, żeby była wcześniej?!" - Pokazałem mu ruchem warg, a ten pokiwał głową na tak.
- Ronald! - Krzyknęła uradowana kiedy ściągnęła już buty i zobaczyła, że tutaj stoję. - Wszystkiego najlepszego! - Wtuliła się we mnie, a ja poczułem jak motyle w moim brzuchu wariują.
- Dziękuję bardzo. - Zaśmiałem się lekko ze szczęścia, a ta się ode mnie oderwała i spojrzała mi prosto w oczy.
Odrazu przypomniałem sobie o sytuacji pod jej mieszkaniem, ale ta jednak posłała mi ciepły uśmiech i sięgnęła po kopertę, która leżała na szafce od butów.
- Nie wiedziałam co ci kupić, więc napisałam ci list... Mam nadzieję, że się nie obrazisz. - Oświadczyła lekko zawstydzona.
- Dlaczego miałbym? - Zapytałem sięgając po kopertę. - Dziękuję, naprawdę. - Uśmiechnąłem się po czym znów wziąłem ją w objęcia.

Weszliśmy do salonu gdzie już stała Ginny, lekko zawstydzona całą sytuacją.
- Hermiona, wiesz, ja... - Nie dokończyła, bo szatynka już wpadła w jej ramiona.
- Nic mi nie tłumacz, nic! - Wykrzyknęła. - Nic się nie dzieje, tak bardzo za tobą tęskniłam. - Oznajmiła wtulając się w dziewczynę, która była w totalnym szoku.
- Ja za tobą również. - Odpowiedziała po czym też ją objęła.
Gdy odkleiły się już od siebie, Ginny spojrzała na nią z wielkim uśmiechem i wskazała oczami w stronę Harry'ego.
- Gratulację, serio! - Ucieszyła się Hermiona.
- Dziękujemy! - Wykrzyczała podekscytowana.
- Co? - Odwrócił się Harry z ciastkiem w buzi, a wszyscy inni wybuchli śmiechem.

Kilka godzin później wszyscy już byli.
- No to jak długo jesteście razem? - Pytała moja mama patrząc na mnie i Hermionę.
- Mamo, nie jesteśmy... - Odpowiedziałem nieco zawstydzony.
- Oh no dobrze. - Przewróciła oczami, a Hermiona zaśmiała się lekko. - A ty kochanie, masz kogoś? - Zwróciła się do niej.
- Nie, czekam na Pani syna. - Zaśmiała się głośniej.
- Na co? - Spojrzałem na nią zdezorientowany, a ta roześmiała się jeszcze bardziej razem z moją mamą.
Gdy tylko zrozumiałem co powiedziała, oblały mnie ogromne rumieńce.
- Cóż za burak! - Wypaliła Molly.
- Tak, jasne mamo. - Przewróciłem oczami.
- Nie no, tak naprawdę to po prostu nikogo nie mam. - Westchnęła.
- Nie czekasz na Rona? - Uśmiechnęła się szeroko, a Hermiona spojrzała się na mnie z uśmiechem.
- Nie musi czekać. - Stwierdziłem odrywając wzrok z jej hipnotyzujących oczu. - Idę pogadać z innymi. - Oznajmiłem wstając.

Rozmawiałem z Cedricem i Cho, opowiadając im jak Harry i Ginny zeszli się, bo bardzo ich to ciekawiło. Nagle podeszła do nas Hermiona.
- Harry kazał przekazać, że ktoś przyszedł do ciebie. - Oświadczyła.
- Kto? Przecież każdy już jest... - Zmarszczyłem brwi.
- Nie wiem Ronald, idź zobaczyć. - Prychnęła lekko śmiechem, a gdy wstałem ruszyła za mną.

W drzwiach stała Lavender Brown.
- Lavender? - Spytałem podchodząc do niej niepewnie. - Co ty tu robisz?
- Masz urodziny. - Oznajmiła wpatrując się we mnie. - Proszę. - Wyciągnęła w moją stronę rękę z torbą prezentową.
- Dziękuję. - Odpowiedziałem przyjmując prezent.
- Ron, wiesz... - Westchnęła. - Ja cię przepraszam za tę całą sytuację wtedy. - Wydusiła z siebie.
- Już wszystko wyjaśnione, nie przejmuj się. - Wyciągnąłem ręce, a ta wpadła w moje ramiona.

- Możesz go w końcu zostawić? - Usłyszałem zza pleców głos Hermiony.
- Słucham? - Oderwała się ode mnie blondynka.
- Nachodzisz go. - Przewróciła oczyma.
- Ja? Nachodzę? - Prychnęła śmiechem.
- Hermiona, daj spokój. - Powiedziałem w jej stronę.
- Jasne, Ronald. - Zmrużyła oczy wpatrując się we mnie. - Myślałam, że już to przerabialiśmy.
- Tak, ale nie będę jej wyrzucać. - Odrzekłem.
- Jak chcesz. - Rzuciła po czym poszła w stronę rudej dziewczyny siedzącej na krzesełku obok Luny.
- To raczej ja powinienem cię przeprosić. - Stwierdziłem.
- Nie sądzę. - Odpowiedziała. - Z resztą, ja już chyba będę szła. - Oznajmiła.
- Nie zostaniesz? - Zapytałem.
- Wolałabym nie. - Westchnęła po czym uśmiechnęła się do mnie.
- Jak wolisz. - Oddałem uśmiech, a dziewczyna odwróciła się w stronę drzwi.
- Do zobaczenia, Ron. - Rzuciła po czym wyszła.
Nie odpowiedziałem. Rzuciłem okiem na torbę prezentową, którą od niej dostałem.

Co może być w środku?

Kawiarnia Gryfonów - Romione, Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz