Rozdział I 10 I Zapach zemsty

4 2 0
                                    

Florence gwałtownie poderwała się z łóżka, powodując tym samym mocne zawroty głowy. Serce waliło jej jak młotem, a ciało lepiło się od potu. Obraz przed oczami był rozmazany, nie do końca wiedziała gdzie się znajduje mimo, że otoczenie wydawało się znajome.

 – Leż Flo  nakazał jej damski głos i czyjaś ręka popchnęła ją delikatnie z powrotem na wypchany słomą materac. Posłusznie położyła się, nie mając za bardzo wyboru.

 Co...?  nie była w stanie zadać pytania, bo tak kręciło jej się w głowie, a usta zaschły z pragnienia. Przymknęła oczy. Obraz pomieszczenia wyrył się na wewnętrznej stronie powiek.

 Musisz teraz porządnie odpocząć. Spadłaś z drzewa Flo, pamiętasz? – odezwała się znowu kobieta. Florence rozpoznała jej głos. To była Pamela. Były w jej komnacie. No tak, przecież miała wypadek.

– Nie...  odpowiedziała słabo i zgodnie z prawdą bo nie do końca wiedziała co się stało. Pamiętała tylko ból.

– Chciałaś pomóc temu chłopcu zejść z drzewa, ale gałąź pod tobą się ułamała... Całe szczęście żyjesz  kobieta czule pogładziła ją po twarzy. – Prawie spadłaś w przepaść, wiesz? Pamiętasz cokolwiek?

– A dziecko? Wszystko z nim w porządku?  zdołała z siebie wykrztusić.

 Laozis ma się dobrze, dzięki tobie. Uratowałaś go, chociaż sama mogłaś zginąć. Oszalałaś już do reszty Flo?

– Lao – powtórzyła tylko Florence, smakując w ustach imię dziecka.

...

– Lao...

– Florence? – usłyszała nad sobą głos. Tym razem męski, pełen niepokoju. Uchyliła powieki, choć były ciężkie jak z ołowiu. Pierwsze co zobaczyła to zaniepokojona twarz Laozisa, który pochylał się nad nią, najwyraźniej szukając oznak życia. Mało tego, cały czas trzymał ją za rękę, chyba sprawdzając puls. Zamrugała żeby odpędzić sprzed oczu obraz Pameli. To nie ona tu z nią była.

– Gdzie jesteśmy? – zapytała już nieco bardziej przytomnie. Podniosła się z posłania, skanując otoczenie przenikliwym wzrokiem. Wspomnienie, które przed chwilą pojawiło się w jej głowie, zostało prędko zastąpione przez surowe wnętrze przed jej oczami. Stało tu kilka łóżek, wszystkie jednak były puste. Koło drzwi stał stół zawalony papierami i fiolkami, a obok niego wielka szafa.

– To przychodnia – oznajmił po prostu. – Jak się czujesz? – zapytał zmartwiony.

– W porządku... Ale co się...

Wspomnienie akcji, która miała przed chwilą miejsce uderzyło ją nagle w tył głowy. Przed chwilą? Ile właściwie była nieprzytomna?

– Oberwałaś zatrutą strzałą – wyjaśnił nowy głos. – Na szczęście twój organizm jest wyjątkowo silny i po podaniu ci antidotum szybko zwalczył truciznę. Miałaś wiele szczęścia – to była Gloria, która właśnie pojawiła się w polu widzenia. Florence pokiwała głową. Oczywiście dziewczyna nie mogła wiedzieć, że jest smokiem i jej organizm regenerował się nieco szybciej. Mogła się tego jedynie domyślać.

– Dziękuję Glorio. Mam u ciebie dług wdzięczności.

– Taka praca. A teraz odpoczywaj. Potrzebujesz tego jeśli masz wyzdrowieć – Gloria skinęła jej głową i odeszła w swoją stronę, grzebiąc coś przy biurku

– Gloria ma wykształcenie zielarki. Oprócz bycia dowódcą, to także jest jej praca – wyjaśnił Lao, patrząc jak Gloria wychodzi z budynku, zabrawszy już to co chciała ze stołu.

Królewska KołysankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz