Rozdział I 9 I Kolczasty Horyzont

3 2 0
                                    

Podróż statkiem była czarująca w swojej prostocie. Nieustający szum fal, delikatne skrzypienie drewna i sól w powietrzu... Ivy dawno nie czuła się tak spokojna. Jedno wielkie puste nic na horyzoncie okazało się bardzo... terapeutyczne. Dni podróży spędzała na przemian, wpatrując się w dal i czytając poezję. Czasami przychodziło jej do głowy, że gdyby żyła na wodzie, na statku, jej życie byłoby o wiele lepsze. Zero dworskich intryg, zero wymownych spojrzeń. Czysta karta. O niczym innym nie marzyła. Choć koegzystencja z innymi pasażerami statku często była irytująca, wtedy zwyczajnie zamykała się w swojej kajucie i wystarczyła krótka drzemka by odzyskać spokój. 

Tego popołudnia spędzała czas przy burcie. Stella towarzyszyła jej tak jak zwykle i nic nie wskazywało na to, że wydarzenia mogłyby przybrać zły obrót.

– Proszę spojrzeć pani! – Stella wskazała ręką na coś w oddali, wychylając się nieco przez burtę – Widać góry kolczastego księżyca!

Ivy wbiła wzrok w horyzont i rzeczywiście wypatrzyła na horyzoncie słabą linię pasma górskiego leżącego na Wyspach Kolczastego Księżyca.

– Hm, w istocie – skomentowała lakonicznie.

– Ciekawe jak tam jest... Zawsze chciałam tam pojechać i zobaczyć na własne oczy... – rozmarzyła się służąca.

– Dobrze wiesz jak jest. Wieczna wojna domowa między feniksami i syrenami nigdy nie ma końca – podsumowała Ivy.

– Tak... ale chodziło mi o krajobrazy. Podobno naprawdę jest na czym zawiesić oko. Lazurowa woda, piękne zielone szczyty i białe piaski... A mieszkańcy opaleni na brązowo! W Esterionie słońce jest takie zimne...

– Może i masz rację – zgodziła się Ivy wpatrując się w niewyraźny skrawek lądu. Opis Stelli rozbudził w Ivy tęsknotę za tą krainą mimo, że nigdy tam nie była. Ale Wyspy nie były wcale tak miłym miejscem do mieszkania. Feniksy i Syreny bezustannie toczyły walkę o władzę nad archipelagiem. Ten konflikt był nawet starszy niż ten na kontynencie. Sięgał czasów gdy po ziemi stąpały jeszcze bóstwa.

– Teraz koronowano nowego władcę, jeśli się nie mylę to feniks.

– Owszem.

– Szkoda... Wolałabym żeby to syreny rządziły... To bardziej romantyczne, w końcu to wyspy. Wiesz co mam na myśli? 

– Myślę, że dobrze im w morzu. A odkąd ten feniks zasiadł na tronie państwo zyskało na znaczeniu. Raczej wyszło im to na dobre na arenie międzynarodowej. Syreny nigdy nie interesowało to co się dzieje nad poziomem morza.

Wyspy Kolczastego Księżyca zdecydowanie były ciekawym państwem. Był to taki sam ciemnogród jak ich większy kuzyn na kontynencie, Maou - podobnej wielkości co Avelynar, a zamieszkany głównie przez asmody i mefisty. Na wyspach demonów było znacznie mniej, ale nadal były. Ivy szczerze wierzyła, że ognisty ptak na tronie wysp polepszy ich sytuację i pomoże zerwać ze złym wizerunkiem. Syreny całkiem zaniedbały to państwo. Czas pokaże.

Zapatrzona w horyzont i rozmarzona, nie zauważyła rozruchu jaki nagle powstał na pokładzie.

– Co się dzieje? – zapytała po chwili Stellę. Służka nie odpowiedziała bo także rozglądała się nerwowo, zupełnie nie rozumiejąc sytuacji.

– Schowajcie się do ładowni! – krzyknął w ich stronę przebiegający marynarz.

– Piraci! – krzyknął ktoś.

Ivy ruszyła się z miejsca dopiero gdy Stella pociągnęła ją mocno za ramię. W życiu nie spodziewałaby się ataku piratów. Spokojnie, zabiorą co muszą i odpłyną, starała sobie przemówić do rozumu, ale nadal czuła przerażenie.

Królewska KołysankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz