Rozdział I 16 I Stare znajomości

6 2 0
                                    

Występ udał się świetnie. Tak przynajmniej sądziła Florence, sądząc po reakcjach tłumu. Sama też przyłapała się na tym, że jej noga wybijała rytm pod stołem. Nigdy nie lubiła muzyki, ale ta brzmiała jakoś przyjemniej dla jej ucha. Nie znała większości instrumentów, na jakich grała grupka znajomych Naji, ale spodobał jej się ich dźwięk. Były inne niż te iratraskie. Zastanawiała się czy Laozis może by czegoś nie wiedział na ten temat. W końcu przeczytał chyba wszystkie książki z dość pokaźniej biblioteki w Smoczym Pazurze, to i może trafiła się jakaś na temat instrumentów. Zanotowała sobie w głowie, żeby potem zapytać o to któregoś z grajków.

Czas płynął tego wieczora wyjątkowo szybko i nim Florence się obejrzała, odkryła, że siedzi sam na sam przy jednym stole z Clarissą, która bacznie jej się przyglądała. Było już późno w nocy, jedynie Naja na spółę z Sango, brzdąkali coś na swoich instrumentach, jednocześnie pokazując Laozisowi jak się na nich gra. Ostatni klienci dopijali swoje trunki, a karczmarz sennie snuł się za ladą. Elfka postawiła Florence kilka kufli, prowadząc z nią niezobowiązującą rozmowę, aż w końcu nie zrzuciła bomby. Florence wiedziała, że ta ma coś na myśli od dłuższego czasu, ale nie tego się spodziewała.

– Byłyśmy w tym samym sierocińcu nie pamiętasz? Na początku też miałam problem z przypomnieniem sobie, ale tak w istocie było. Nie pomyliłabym cię z nikim innym – wypaliła w końcu Clarissa.

Z zakamarków podświadomości Florence wychyliło się wspomnienie. A po nim kolejne. No tak. Jak mogła o tym nie pamiętać. Była w stolicy. Była w sierocińcu. A Clarissa jej tam towarzyszyła. Pamiętała teraz doskonale jej, krótkie jeszcze wtedy pomarańczowe włosy. Kobieta poczuła się jakby ktoś otworzył jej wcześniej zamknięte na klucz wrota i zalała ją fala wspomnień. Przecież o tym wiedziała. Zawsze. Więc dlaczego doznała teraz tego dziwnego uczucia?

Pamiętała jak elfka pokazywała jej swoje dziwaczne układy taneczne. Jak wyginała się w niestworzone pozy, albo wchodziła na drzewa i zeskakiwała z nich ze zwinnością godną małpki. I zawsze, ale to zawsze głośno się śmiała, ukazując swój niekompletny zestaw zębów. To był dziwny czas. Przepełniony jednocześnie  przytłaczającym smutkiem oraz niespotykaną energią emanującą od elfki o wściekle pomarańczowych włosach.

– Byłam tam tylko jakieś trzy tygodnie – zaznaczyła Florence. – Dziwne, że ty mnie w ogóle pamiętasz.

– Oczywiście, że pamiętam. Trzymałyśmy się razem, bo i trafiłyśmy tam razem. Zastanawiałam się czy cię jeszcze kiedyś spotkam... Zawsze zazdrościłam ci urody. Wiem, że pewnie między swoimi wyglądasz przeciętnie, ale na mnie zrobiłaś wtedy ogromne wrażenie, bo nigdy wcześniej nie widziałam nikogo z Siaatry. Chciałam być tak samo wyjątkowa jak ty. Dlatego jestem teraz taka jaka jestem – rozmarzyła się, po czym pociągnęła kolejny solidny łyk z kufla. Wyglądało na to, że miała mocną głowę. Florence wypiła dużo mniej, a obraz już jej się rozmywał.

– Och.

– Może przesadzam. Tak naprawdę nawet gdybym cię nie spotkała, nadal chciałabym być wyjątkowa. Zawsze marzyło mi się wyróżniać się wyglądem i tym co robię. Ale spotkanie ciebie jeszcze pogłębiło to pragnienie. A potem trafiłam do mojej gildii i spotkałam Naję i resztę. Im też marzyło się być wyjątkowymi. Trafił swój na swego jak to się mówi. Ależ to były czasy! Kiedy dopiero szkoliliśmy się na bardów, byliśmy o wiele bardziej psotni. Co myśmy nie robili! O pewnych rzeczach to nawet wstyd wspominać. 

Clarissa pochyliła się porozumiewawczo w stronę Florence, a kobieta poczuła mocne perfumy elfki. Były przyjemne, do tego stopnia, że również pochyliła się w jej stronę. Mogła teraz wyraźnie zobaczyć teksturę jej skóry, zmatowioną mocnym makijażem. Poczuła się nagle jakby plotkowała z przyjaciółką. Pamela nigdy nie była plotkarą, więc takie rzeczy zawsze omijały Florence. ale teraz odkryła, że... nawet jej się to podoba.

Królewska KołysankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz