Rozdział I 5 I Krwawa Sprawa

19 4 2
                                    

Florence pochyliła się nad taflą jeziora i nabrała wody do pojemnika. Choć Naja nie zrobił sobie dużej krzywdy, oczywiście poza kostką, nadal wypadało oczyścić drobne otarcia na jego rękach i kolanach. Kobieta odstawiła naczynie i poczekała aż drobne zmarszczki na wodzie znikną odsłaniając jej własne oblicze. Ta druga Florence miała ten sam powściągliwy wyraz twarzy i to samo zimne spojrzenie. Przyglądała się swojemu odbiciu jeszcze chwilę nim dołączył do niej Laozis.

– Wszystko w porządku?

Oderwała wzrok od ich odbicia na wodzie i spojrzała na prawdziwego chłopca.

– Rozpuściłeś włosy – zauważyła nie bez zdziwienia. Kosmyki jego włosów w istocie spływały czarną kaskadą aż do pasa. Wyglądał zupełnie inaczej niż gdy miał je spięte, jakby nagle przybyło mu kilka lat. Zaczęła się intensywnie zastanawiać nad tym fenomenem.

– Naja był ciekawy jak wyglądam, a mi nie zaszkodzi pokazać – odpowiedział z wielkim uśmiechem.

Florence pokiwała głową po czym podniosła się i skierowała w stronę barda, który grzecznie czekał na pobliskim głazie. Zniszczony instrument leżał na jego kolanach. To zaskakujące jak dobrze i to w tak krótkim czasie Lao dogadał się z mężczyzną. Z jej obserwacji wynikało, że mimo trzymania się z tymi najpopularniejszymi, Lao nigdy nie inicjował kontaktów sam z siebie. Raczej preferował spokojny tryb życia i trzymanie się z boku. Za plecami silniejszych od siebie. No ale cóż, najwyraźniej trafił swój na swego i nie było w tym wielkiej filozofii. Przecież ona i Pamela też świetnie się dogadywały mimo widocznych różnic.

– Wydaje mi się że widziałem zabudowania z drugiej strony jeziora – oczywiście dogonił ją niemal natychmiast.

– I miałeś racje. Też je zauważyłam. To najprawdopodobniej Krwawa Rdza. Pewnie będą mieć tam kogoś kto mógłby obejrzeć Naje – w istocie ona także zauważyła zabudowania przy przeciwnym brzegu zbiornika wodnego. Zawsze miała dobrą orientację w terenie więc była pewna tego co mówiła. Forteca po drugiej stronie wody, była najbliższym sąsiadem Smoczego Pazura i przypominała bardziej wioskę niż prawdziwą fortece. Zabudowania były rozsypane po całym przeciwległym brzegu jeziora.

Naja zaśmiał się słysząc ich wymianę zdań.

– Co w tym takiego śmiesznego?

 – Wybaczcie! Na pewno jest tam uzdrowiciel... Po prostu wczoraj byłem tam gościem, a kiedy wyprawiłem się w dalszą drogę dziś rano nie sądziłem, że wrócę tam tak szybko.

– Miejmy nadzieję że już zdążyli za Tobą zatęsknić.

Choć wtedy jeszcze tego nie wiedziała to wcale dużo się nie pomyliła.

***

Obejście jeziora normalnie nie zajęłoby długo jednak ze wglądu na kontuzję jakiej nabawił się Naja, droga wydłużyła się. Dobry nastrój jednak nie opuszczał go nawet na chwilę, a że był bardem to co chwilę podśpiewywał sobie o wszystkim co przyszło mu do głowy, o miłości i przyjaźni, ale także o wojnie i chorobie. Wesoła atmosfera udzieliła się również Laozisowi który śpiewał razem z bardem, nawet jeśli nie pamiętał słów. Gorzej, że większość tekstów była wymyślona przez Naje na poczekaniu. Florence choć miała ochotę kazać im się zamknąć, to tym razem odpuściła, bo nie chciała tracić twarzy przed nowo poznanym mężczyzną. Tak czy inaczej pod wieżę strażniczą dotarli z piosenką na ustach.

Krwawa Rdza w rzeczywistości nie była miejscem w którym przelewano by krew, a swoją nazwę zawdzięczała niesamowitemu czerwonawemu zabarwieniu gór dookoła. W dolinie pomiędzy nimi porozsiewane były murowane domki a z niemal każdego komina powolutku wzbijał się kłąb dymu - jasny znak, że miejsce tętniło życiem. Pojedyncze drzewa iglaste które dzielnie wyrastały na zboczach gór, były bezustannie szarpane przez bezlitosny wiatr, tak samo zresztą jak lazurowe jezioro otaczające fortecę od zachodu. Właściwie wiatr był tak chłodny, że Florence zaczęło robić się zimno, mimo grubego płaszcza.

Królewska KołysankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz