V

227 11 0
                                    

2 miesiące później.

Nasze relacje z ojcem były tragiczne. Nie rozmawialiśmy w ogóle. Może to trochę moja wina, bo kiedy on chce pogadać, zawsze odpowiadam jednym lub dwoma wyrazami, lub się czasem go coś spytam.

Miałam nadzieję, że odpuści, ale nie. Stan mojej nogi poprawił się na tyle, że mogłam poruszać się już więcej o kulach niż na wózku.

Doskwierał mi nadal ból, jednak otrzymałam od lekarza, który prowadził mnie w RPA, mocne leki przeciwbólowe. Obecnie lecieliśmy na pierwszy mecz superligi.

Mecz miał odbyć się między supa strikas a FC grimm. Pogoda sprzyjała naszemu lotu. Było bardzo ciepło. Miałam ubrane długie, ale bardzo przewiewne czarne spodnie i białą, na krótki rękaw, bluzę z kapturem.

W samolocie siedziałam obok Wielkiego, Bo. Nie przeszkadzał mi w ogóle. On sobie oglądał coś na telefonie, a ja czytałam książkę, którą kupiłam jeszcze we Francji.

— Hej. Co czytasz? — zapytał Shaker

— Le Petit Prince — odpowiedziałam, zerkając na niego i pokazując mu okładkę.

— aaaaa mały książę — odparł — lubisz czytać?

— tak — odpowiedziałam — we Francji czytałam bardzo dużo

— Shaker już się tak nie podlizuj — powiedział North, śmiejąc się i patrząc na chłopaka.

— nawet pogadać nie można — obrócił się i zaczął marudzić.

Wszyscy zaczęli się śmiać.

– Tj. będziesz robić furorę na tym meczu. Rozmawiałem z trenerem Belmondem. Kiedy się dowiedzieli, że ty również z nami polecisz byli Wniebowzięci. Na meczu będziesz siedzieć w loży VIP-a o komnatę się nie martw. Dostaniesz osobną. — poinformował David

— ja gram już od dłuższego czasu, a ani razu w loży nie siedziałem — odparł Klaus.

Reszta podróży minęła bardzo dobrze. Kiedy dolecieliśmy na lotnisko przeneśliśmy się do autokaru.

— macie pary w któryś siedzicie? — zapytał David

— trenerze nie traktuj nas, jak dzieci — powiedział el matador. — widzę, że Shaker i Tj. nie mają pary.

– dobra siadajcie razem i jedziemy – odparł Rasta.

Usiadłam z Shakerem na samym końcu autokaru. Siedziałam przy oknie. Ruszyliśmy.

Na miejsce mieliśmy dojechać w niecałe 3 godziny.

30 minut później. Shaker przez cały ten czas próbował zwrócić na siebie uwagę. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Dostałam powiadomienie.

(O — obcy, T — Tilana).

O: Hej! Miło cię poznać.

T: kim jesteś?

O: Jestem Vladimir Savich. Zawodnik FC Grimm.

T: Ta… Bo w to uwierzę. Nie nabiorę się na to po raz kolejny.

– a ty nie podglądaj– zwróciłam się do towarzysza obok mnie, który ciągle patrzał mi w telefon.

O: wysłane zdj.

Zdjęcie pobrałam i umieściłam w wyszukiwarce. Nigdzie to nie było, jednak, to i tak nie zmienia sprawy, skąd miał mój numer. Postanowiłam się spytać Davida.

— David, czy dawałeś mój numer Fc Grimm?

— Tak, bo poprosili, a co?

— nic, nic — odpowiedziałam.

(S – Savich).
S: już wierzysz?

T: tak. Ty zawsze masz taki makijaż?

Na zdjęciu miał cała białą twarz tak samo jak włosów, które stały jak słup.

S: podczas meczu tylko, ale chciałam sprawdzić, czy biała farba mocno kryje.

T: widać, że mocno kryje.

S: i dobrze. O to mi chodziło. 😜

Z Savichem pisaliśmy z półtorej godziny.

T: za godzinne powinniśmy być na miejscu. Zostawmy sobie tamtym na rozmowę jak się spotkamy.

S: dobry pomysł. Miłej podróży❤.

Cały czas uśmiechałam się do telefonu. Odłożyłam go na bok.

— co ty tak się uśmiechałaś do tego telefonu? — zapytał podekscytowany North. Odezwał się również ścianą, ale jego akurat nie zrozumiałam.

— po co wam te informacje? — zapytałam

— z ciekawości — oznajmili wszyscy oprócz Rasty i Davida

— to powiedz? Prosimy!

— nie — odpowiedziałam

— PROSIMY — zaczęli krzyczeć

— mówię nie to nie — powiedziałam wnerwiona.

— a mi powiesz — wyszeptał shaker, patrząc się na mnie i ruszając brwiami

— no powiem… — odpowiedziałam — Vladimir Savich do mnie napisał

— ON! — krzyknął na cały autokar. Zatkałam mu usta ręką. — pokaż.

Wyciągnęłam telefon i pokazałam mu całą rozmowę.

Shaker

Oglądając rozmowę Tj. z Savichem poczułem ostre kłucie w klatce piersiowej. Nie wiem czemu. Czułem się, jakby… Zazdrosny.

— no i to wszystko — oznajmiła brązowo włosa — miło z jego strony, że oprowadzi mnie po zamku

— taaak… — byłem lekko zamieszany. Kiedy dojechaliśmy na miejsce pomogłem dziewczynie wyjść z autokaru i wziąłem jej walizkę. Przy bramie przywitał nas trener Balmont.

"Daj mi szanse" - Shaker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz