„I hear voices in my head and I want to laugh."
Kiedy nastał wieczór Anne, Marius i Rune, ale także i Camila postanowili wracać do Oslo. A jak wiadomo rozstania są najgorsze, dlatego Anne i Rune czekali już piętnaście minut. Powoli zaczęli się irytować.
— Nie chcę wam przerywać - zaczął chłopak. - ale tak jakby mi się spieszy, a mamy godzinę drogi.
— Dobrze, idźcie już.
— Dzięki. - szepnęła Anne.
— Nie ma za co.
Dotarli do Oslo, mimo opóźnienia spowodowanymi korkami.
— Było miło dziękujemy. A teraz zapraszam do mnie.
— Ja podziękuję. Jutro rano wracam do domu.
— A my mamy ostatnie zgrupowanie przed wakacjami.
— W porządku, ale i tak się jeszcze spotkamy.
— Do zobaczenia, ja jadę z Rune. - krzyknęła Camila. - nie będziemy wam przeszkadzać.
— Ale jutro nie ma żadnego zgrupowania.
— Nie ma, a ty nie wracasz jutro do domu.
— Wracam. - zaśmiała się. - muszę spakować walizkę.
— Przeprowadź się do mnie.
— Co? - popatrzyła na niego zdziwiona. - to trochę za szybko.
— Jak uważasz, ale ten dystans jest niepotrzebny.
— Przemyślę to.
— W takim razie ja jadę do ciebie.
— Tak? Przykro mi, nie przyjmuję gości.
— Dobrze, ale podwózki nie odmówisz.
— Nie. Z chęcią przyjmę.
Droga z Oslo do Lillehammer minęła zaskakująco szybko i w ciszy. Dlatego, że już po dziesięciu minutach Anne drzemała.
— Jesteśmy na miejscu. Pomogę ci z walizką.
Tak jak obiecał już po chwili z walizką w ręku przemierzał piętra. Blondynka wpuściła go do mieszkania.
— Do zobaczenia. - pocałował ją czule.
Norweżka złapała chłopaka za kark i przyciągnęła go do siebie mocniej. Złapał ją mocniej i posadził na komodzie co dla dziewczyny było niebezpiecznym zapalnikiem w głowie, ale postanowiła to zignorować. Ale gdy chłopak zaczął posuwać się coraz dalej szybko oderwała od niego i zeskoczyła z komody na bezpieczną odległość. To znaczyło tylko jedno, a tego nie chciała.
— Przepraszam, poniosło mnie trochę.
— Myślę, że powinieneś już pójść.
— W porządku, do zobaczenia. - powiedział opuszczając mieszkanie dziewczyny.
Anne osunęła się po drzwiach chowając twarz w dłonie. Strach, coś co przezwyciężyła, ale jak wracał to ze zdwojoną siłą i zabijał dziewczynę od środka.
Marius chciał dać dziewczynie dziś spokój, ale bał się o nią i tak więc kilka godzin później i z bukietem w ręce zapukał do mieszkania blondynki.
Dziewczyna spojrzała w kierunku drzwi, ale niewzruszona tym dalej zajmowała swoje miejsce.
Brunet nacisnął klamkę i drzwi ustąpiły co było dla niego zdziwieniem. Zostawił bukiet na komodzie, na której jakiś czas temu całował dziewczynę i ruszył w głąb mieszkania.
CZYTASZ
TEARS of LOVE / ML
FanficBól a znikąd pomocy? Problemy? Coś z czy zmagają się na co dzień. Walka ze sobą, jest normą w ich przypadku. Oni są definicją słowa "ból". Ale czy są w stanie wyjść z nich? Nie jest to takie łatwe jak się wydawało, lecz wzajemna pomoc wiele może dać...