Rozdział 11

112 5 4
                                    

Rankiem zcumowaliśmy oba statki, chłodna bryza targała moje włosy a nieprzyjemnie igiełki chłodu wbijały się w całe ciało.
-Tom, dasz radę?- powiedziałam patrząc na mężczyznę stojącego obok, ten tylko się zaśmiał
-Pytasz jakbym miał wybór, myślę że dobrze mnie wytresowałaś- oznajmił klepiąc mnie po ramieniu. Stres odebrał mi ostatnio wiele godzin snu a kiedy już jakimś cudem udawało mi się zamknąć powieki sprowadzał na mnie co rusz to nowe koszmary. Staliśmy chwilę w milczeniu patrząc jak rzeczy przerzucane są między okrętami. Członkowie załogi, którzy bardziej jeszcze przypomniali ludzi niż zbirów byli ubrani w stroje hiszpańskiej marynarki. Prawdę mówiąc z daleka mogłabym się na to nabrać, pomyślałam a z zadumy wyrwał mnie głos Joshamee
-Zbiórka  na pokładzie Perły!- jego krzyk rozdarł ciszę, której do tej pory akompaniowały jedynie trzaski. Minuty dłużyły się niemiłosiernie w oczekiwaniu na płomienną przemowę Jacka.
Nareszcie gdy zrobiło się gwarno i tłoczno, Jack oddając ster Joshamee wyszedł do nas po czym zdjął swój kapelusz przyciskając go do piersi.
-załogo, dzisiaj dane będzie nam się rozdzielić, jednak zanim zaczniecie płakać uspokoję was- przechadzał się od balustrady do burty wymachując przy tym rękami, mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok to był ten Kapitan, którego poznałam tej nocy na plaży w Port Royal.
-Ale nie na długo co więcej za bardzo uczciwą cenę, bo jak inaczej niż mianem uczciwej określić skarb, który da nam władzę nad wodami? Który zrobi z nas prawdziwy postrach? Który sprawi że będziemy obrzydliwe bogaci?- wykrzyknął po czym tłum zaczął mu przyklaskiwać i wiwatować mimo to jego głos przedarł się ponownie
-tam w oddali na horyzoncie jest piękna Francja od spełnienia naszych marzeń dzielą nas godziny rejsu pod wodzą mojego wieloletniego druha i starego łotra Pana Joshamee Gibbsa. Musimy być cierpliwi a nagroda będzie tego warta- po tych słowach wubuch euforii na pokładzie był już nie do zatrzymania, klaskałam głośno w dłonie a Tom radośnie pogwizdywał.

Cała załoga Hiszpańskiego Galeonu czekała już tylko na mnie. Stałam na przeciw Kapitana czekając aż powie cokolwiek co sprawiłoby że go znienawidzę i będę mieć na tyle sił aby wrócić do domu. Niestety po naszym pocałunku moje myśli coraz częściej skierowane były w jego stronę
-Meredith nie mogę być tam z tobą.- oznajmił smutno
-Nie jestem też w stanie pilnować cię czy będziesz uczciwa wobec naszej załogi- jego słowa brzmiały jakby przejrzał  mnie na wylot. Spojrzałam mu w oczy i poczułam że coś mi wręcza, przeniosłam wzrok na sakiewkę wypełnioną złotem a moje oczy szeroko się otworzy, zanim zdążyłam z siebie cokolwiek wydusić Jack kontynuował
-To na nowe ubrania, wiesz żebyś nie musiała sobie żałować- zacisnął przedmiot w mojej dłoni. Skinęłam głową w geście wdzięczności
- Dziękuję Jack.- odwróciłam się i już miałam dać krok naprzód gdy chwycił mnie za ramię
-Nie wracaj do Kapitana Perły jeśli nie chcesz ale proszę cię wróć do Jacka Sparrowa- powiedział łamiącym się głosem.
-Do zobaczenia Panie Jack Sparrow- odpowiedziałam posyłając mu łagodny uśmiech. Nie odwracając się po mostku z desek przeszłam spokojnie nad taflą falującej wody na Galeon.
- Cała naprzód Panie Gibbs!- głos Kapitana poniósł się niczym echo. Czarna Perła zdawała mi się coraz mniejsza, udało mi się spojrzeć na nią dopiero po dłuższej chwili nie mam pojęcia czy to dlatego że nie miałam ochoty czy dlatego że bałam się iż moje serce pęknie na pół. Potrząsnęłam głową jakby to miało sprawić że odgonię te wszystkie natarczywe myśli. Wzięłam kolejny głęboki oddech.
- Wszystko w porządku Pani Sparrow?- zapytał Tom kpiącym tonem, przewróciłam tylko oczami na ten dziecinny żart
-Bardzo zabawne- skwitowałam, odchodząc w stronę Joshamee czułam lekkie ukłucie w sercu, jakby poczucie winy za to że Tom nie ma pojęcia do czego doszło między mną a Kapitanem.
-Meredith Astor, śliczna jak zawsze. Gotowa na podbój serca króla?- Gibbs roześmiał się serdecznie, aż ciężko było nie zrobić tego samego patrząc na jego twarz, opierając się leniwie o balustradę powiedziałam
-Myślę że tak- mówiąc to ścisnęłam z całej siły upomnek od Jacka.

Deeper than you want || ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz