Rozdział 20

51 3 0
                                    

-Ląd!- głos jednego z członków załogi przeszył mnie aż do kości . Spojrzałam przed siebie w oddali widziałam dokładnie dom, ten skrawek ziemii, kawałek lądu będący miejscem gdzie dorosłam.
-Meredith, już czas. Kapitan osobiście popłynie z tobą szalupą do brzegu, nie będziemy ryzykować cumowania w porcie- Joshamee Gibbs patrzył na mnie z troską. Uśmiechnęłam się gorzko i rozejrzałam po załodze posyłając wszystkim to samo smutne spojrzenie pełne wdzięczności za przeżyte razem chwile. Łzy ściekały po moich policzkach kiedy na pożegnanie przytuliłam Joshamee i kiedy Tom patrzył na mnie z nadzieją że zabiorę go ze sobą. Podeszłam do niego i ściskając go mocno powiedziałam
-powodzenia Tom, życzę Ci jak najlepiej- mężczyzna bez słów objął mnie po czym pozwolił mi wsiąść do szalupy, w której siedział już Sparrow. Kiedy tylko usadowiłam się w miarę wygodnie liny poszły w dół, wodując małą łódeczkę. Kapitan zaczął bez słowa wiosłować w stronę brzegu. Słońce chyliło się ku zachodowi, pomarańczowe niebo jak okiem sięgnąć. Westchnęłam cicho starając się nie patrzeć na Jacka jednak mimowolnie zrobiłam to. Ubrany w tą samą zniszczoną, niegdyś białą koszulę, z potarganymi włosami i chustą na głowie o oczach ciemnych jak noc. Wyglądał tak samo zachwycająco jak zawsze, teraz mogłam to przyznać. Cisza między nami raniła moje serce ale nie zamierzałam jej przerywać, chciałam dać umrzeć temu uczuciu, które paliło mnie od środka. Ląd był coraz bliżej, obserwowałam go bacznie bo z sekudny na sekundę zdawał się być już na wyciągnięcie ręki. Jack zacumował szalupę przy małym pomoście nadgryzionym już zębem czasu. Wstał i wyciągnął do mnie dłoń, bez zbędnych słów ujęłam ją dając sobie pomóc, kiedy jedna noga stanęła już na drewnianej konstrukcji moje serce zaczęło bić jak szalone. Jego echo zdawało się rozsadzać moją głowę, mimo to zacisnęłam szczękę,  starając się pozostać silna szybko postawiłam drugą nogę na mostku. Puszczając rękę Jacka odwróciłam się w jego stronę po raz ostatni.
-Dziękuję Kapitanie za bezpieczny powrót do domu- ukłoniłam się po czym z całej siły trzymając się postanowienia odeszłam nie czekając na żadne słowa. Oddalając się z każdym krokiem czułam jak łzy wzbierają we mnie. Sparrow nie krzyknął za mną, nie gonił mnie ani nie próbował przepraszać. Zapewne nawet się za mną nie obejrzał tak ja ja za nim.  Wychodząc z przystani minęłam parę znajomych twarzy, ludzie patrzyli na mnie z niedowierzaniem czyniąc przy tym znak krzyża. Było już całkiem ciemno kiedy stanęłam pod bramą naszej posiadłości. Stałam chwilę nie wiedząc co zrobić, przecież nie powinnam czekać aż ktoś mi otworzy, to mój dom. Wahając się moment postanowiłam przejść przez płot po czym z trudem spadłam na trawnik kalecząc przy tym kolana. Żałośnie powlokłam się w stronę wejścia kiedy moich uszu dobiegło głośnie szczekanie i huk ciężkich łap.
-psy..- wyszeptałam pod nosem. Koszmarne ujadanie ustało kiedy ogromne psisko stanęło naprzeciw mnie szczerząc kły.
-To ja, Meredith choć do mnie malutki- wyciągnęłam dłoń do przodu, pies węsząc nieufnie nosem po chwili zamerdał radośnie ogonem a groźny warkot przerodził się w radosne piski. Poznał mnie..

Drzwi domu otworzyły się rzucając światło na moją mizerną twarz. Gospodarz dzierżący w dłoni świece i szpadę mierzył w moim kierunku.
-Won z mojej ziemii włóczęgów tu nie trzeba!- surowy głos ojca rozbrzmiał wyraźnie niosąc się echem.
-Tato, to ja Meredith- powiedziałam podchodząc bliżej po czym padłam do jego stóp zalewając się łzami. Tata odrzucił broń i szlochając pomógł mi wstać po czym niemal połamał moje żebra mocą swojego uścisku.
-Dziękuję Ci Boże, dziękuję żeś mi ją oddał- szlochałam w niebogłosy razem z nim tracąc przy tym oddech.

Promienie słońca padające na moją twarz obudziły mnie dość wcześnie, służąca jeszcze nie zdążyła po mnie przyjść. Wstałam po czym zaścieliłam porządnie łóżko, pierwszy raz od niepamiętnych czasów, odsłoniłam wszystkie zasłony wpuszczając światło do mojego pokoju, piękny dzień właśnie się rozpoczynał. Jak przez mgłę pamiętałam wczorajszą noc, opowiedziałam rodzicom prawie wszystko co mi się przytrafiło. Ojciec przyjął to nadwyraz dobrze, za to matka zemdlała dwa razy, choć na osobę tak wrażliwą jak ona to i tak wcale nie najgorzej. Zakładając w biegu szlafrok zbiegłam po schodach na dół kierując się do kuchni. Gosposia krzątała się szykując śniadanie, pochłonięta obowiązkami tak bardzo że nawet mnie nie zauważyła
-Dzień dobry, jest świeży chleb?- zapytałam otwierając pierwszą z brzegu szafkę. Gosposia niemal podskoczyła na dźwięk mojego głosu
-Dzień dobry Panienko, oczywiście co Pani sobie życzy mogę zaraz przynieść- speszona otrzepała pulchne dłonie w fartuszek kłaniając mi się.
-oh niech się Pani nie wygłupia, sama sobie wezmę- rzuciłam. Kobieta podała mi koszyczek ze świeżo pokrojonym pieczywem z radością chwyciłam pajdę chleba i patrząc na nią dodałam
-A jest dżem?-
-oczywiście- podała mi słoiczek wcześniej odkręcając go starannie. Posmarowałam pieczywo po czym zabrałam się do jedzenia siadając na jednym ze stołków.
-Dziękuję bardzo, niech Pani mi już nie szykuje śniadania- krzyknęłam wybiegając z kuchni -A i jeszcze jedno, przepraszam jeśli kiedyś byłam dla Pani nie miła. Dobrego dnia!- wykrzyczałam słysząc jedynie odwzajemnione ostatnie słowa. Roześmiana wbiegłam do pokoju po czym rzuciłam się do łazienki. Poranna toaleta, mycie twarzy no i w końcu miałam czas rozczesać włosy. Upięłam je w luźny kok po czym pędem przebrałam się w strój do jazdy konnej. Tata kupił mi kiedyś spodnie mimo iż społecznie średnio było to akceptowalne ale czego nie robi się dla jedynej córki. Gnając na złamanie karku pędziłam do stajni aby przygotować swojego konia, sama go wyczyściłam i przygotowałam. Zanim nasz stajenny zdążył cokolwiek powiedzieć wyprowadzałam swoją klacz na zewnątrz.
-dzień dobry, jadę na przejażdżkę jakby rodzice mnie szukali, będę się kierować do naszej plantacji- rzuciłam po czym wskoczyłam na grzbiet zwierzęcia. Powolna przejażdżka wczesnym rankiem, poprzez wzniesienia była czymś magicznym tego dnia. Morze towarzyszące mi swoim bezkresem, szum fal dobiegający z oddali i lekki wiosenny wiatr. Czułam się dobrze, mimo że serce było rozerwane na strzępy to czułam spokój. Byłam bezpieczna i wdzięczna. Wszystko to co się przytrafiło zdawało mi się tak nie realne, wszystkie te rzeczy, których dokonałam sprawiły że jestem tu teraz, całkiem nowa. Chciałam zmienić wszystko być po prostu lepszym człowiekiem.
Plantacja winogron oraz licznie winiarnie były w naszej rodzinie nowością, oczkiem w głowie mojego taty. Pasja do produkcji wina to coś o czym mógł opowiadać godzinami, mimo iż ja jej nie podzielałam to doceniałam piękno całego tego procederu. Wiedziałam kim był kiedyś ojciec i domyślałam się że bycie piratem wyklucza się z byciem prawym człowiekiem ale każdy ma prawo naprawiać swoje błędy, tak jak on je naprawił tak samo zrobię to i ja. Chcę życia w spokoju, spokoju sumienia i mojej duszy. Teraz czułam się daleko od wszystkich problemów. Jechałam przed siebie napawając się widokami, spoglądając jednak na morze myślałam o nim. Może w innych okolicznościach? Może gdyby dane mi było spotkać go zanim był taki? Ale czy wtedy bym go pokochała? Jack był wolnością, był nieokiełznany i nieprzewidywalny i to właśnie tworzyło jego osobę. Był również najbardziej atrakcyjnym mężczyzną jakiego spotkałam, mimo braku wyglądu księcia był niesamowicie pociągający. Ciężko będzie mi kiedykolwiek wyrzucić z głowy widok jego nagiego ciała, umięśnionego, pokrytego tatuażami, górującego nademną. Ciarki przeszły mi po plecach na myśl tamtej nocy.
-Oh, Jack gdziekolwiek teraz jesteś wiedz że cię nie zapomnę- wyszeptałam sama do siebie.

Poranna przejażdżka dodała mi sił i zdecydowanie poprawiła humor, odprowadzając klacz do stajni czułam że jestem zrelaksowana, na tyle na ile byłam w stanie. Wchodząc do domu od razu wpadłam na moją matkę
-Jesteś już kochanie- oznajmiła poprawiając kosmyk moich włosów, który opadł na czoło.
-Musiałam się przewietrzyć- oznajmiłam z uśmiechem
-Pan Wilson mówił że byłaś w wybitnie dobrym humorze-
-Można tak to nazwać, chciałabyś wybrać się na spacer po obiedzie?-
Mama zaskoczona moją propozycją przystała na nią skinieniem głowy z uśmiechem. Cieszyłam się że wyjdziemy razem, przed tym całym incydentem byłam dla niej okropna miałam więc nadzieję że małymi kroczkami dojdziemy do porozumienia. Szykując się na spacer założyłam skromną błękitną sukienkę z małym gorsetem i rękawem trzy czwarte wykończonym białą koronką tak samo jak i dekolt. Pięknie podkreślała sylwetkę a spódnica z lekkiego materiału układająca się w kształt litery "A" dodawała mi delikatności. Gorset wszyty w suknię nawet nie dawał o sobie znać, było mi nadzwyczaj wygodnie w sam raz aby udać się na przechadzkę. Schodząc po schodach zauważyłam iż mama czeka już w korytarzu, miała na sobie piękną beżową suknię w kwiaty wykończoną koronką o kroju zbliżonym do mojej kreacji. Z uśmiechem spojrzała na mnie poprawiając swoje kasztanowe włosy
-Widzę że też jesteś już gotowa- oznajmiła dając ująć mi się pod rękę. Skinęłam lekko przed nią chcąc wyrazić mój szacunek jednak ona tylko się zaśmiała z niedowierzaniem.
Spacerowałyśmy po pobliskim, bardzo rozległym parku, pełnym pięknych fontann oraz klombów przyozdobionych kaskadami kwiatów. Dużą łatwość sprawiało mi otworzenie się przed kobietą, która mnie wychowała i mimo wszystko nie zamierzałam przestać nazywać jej mamą.
-Myślisz o nim nadal prawda?- zapytała niespodziewanie. Zaskoczona gwałtownie wzięłam oddech
-przecież mnie porwał, oczywiście że myślę- odpowiedziałam próbując zabrzmieć szczerze
-Rozumiem. Tylko sposób w jaki o nim mówisz... Nigdy nie widziałam tylu emocji na twojej twarzy. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać uszanuję to.- ścisnęła mocniej moją dłoń. Westchnęłam ciężko
-Ciężko mi o tym mówić ale Jack był...jest najdzikszym doznaniem mojego życia- zerknęłam na nią aby zobaczyć jej reakcję, ona jedynie łagodnie się uśmiechała jakby zachęcając mnie do kontynowania.
-Nie był jak ci wszyscy, których znałam. Bije od niego wolność jakby był jej uosobieniem, jego oczy są tak cudownie dzikie, czai się tam coś przyciągającego absolutnie nie z tej ziemii. Mamo kiedy on na mnie patrzył to miałam wrażenie że stoję po środku sztormu i tornada będąc jednocześnie w najbezpieczniejszym miejscu na ziemii- łza pociekła mi po policzku
-Gdybyś widziała jego uśmiech, cudownie bezczelny tak jak cały on... Brak mu jakichkolwiek manier ale to właśnie on, buntownik o tym cudownym spojrzeniu, o skórze spalonej słońcem i włosach wiecznie targanych przez wiatr. W tej koszuli nie raz dolegającej do jego mięśni.. Jego ciało, nigdy nie wyrzucę tego z głowy, nie chcę i nie potrafię jednocześnie- rozpłakałam się na dobre wpadając w objęcia matki. Ona szlochając razem ze mną trzymała mnie mocno jak nigdy dotąd.
-Kochanie, tak bardzo cię rozumiem- wycedziła przez łzy, podniosłam na nią pytający wzrok chcąc wiedzieć co ma na myśli.
-Ja to samo czułam przy twoim ojcu, był nikim i przyszedł z nikąd ale nikt nie dał mi tyle co on, oszalałam na jego punkcie, oszalałam przez to uczucie- mówiła o nim tak pięknie jak nigdy, jeśli coś miałoby mnie przekonać że między nimi jest uczucie to właśnie te słowa matki, właśnie tu i teraz. Trwając w jej objęciach płakałam gorzko nad swoim losem, moja miłość jest już zapewne mile stąd. Nigdy już nie poczuję na sobie tych szorstkich dłoni i Nigdy już nie będzie dane mi poczuć pod palcami tego ciała. Kapitan zabrał ze sobą załogę, statek oraz część mnie, której już nie sposób odzyskać. Piekłem będzie życie bez niego, łamiący serce ból nieodwzajemnionionej miłości palił niemiłosiernie moją klatkę. Gdyby kochał mnie choć w połowie tak jak ja jego zatrzymałby mnie, powiedział cokolwiek.
Jack Sparrow nie był mi pisany, był jedynie moim snem o wolności, który spełnił się na ułamek sekundy. Jeśli czegoś w życiu będę żałować to tylko tego że już nigdy nie będę jego, nigdy więcej nie obudzę się u jego boku i nie będzie dane mi usłyszeć tego głosu... Miłość jest okrutna bo wybrała dla mnie kogoś kogo nigdy nie będzie dane mi mieć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Deeper than you want || ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz