Rozdział 12

87 5 0
                                    

Tom widząc moje zaszklone oczy wydał się zmartwiony bez większego namysłu wspiął się po schodkach po czym kucnął przy mnie. Gwałtownie zamknęłam list nie chcąc aby zobaczył jego treść, mężczyzna jednak nie zwrócił na to odrobiny uwagi.
-Meredith, cokolwiek się teraz dzieje zawsze możesz na mnie liczyć, powiedz tylko słowo a zawrócę- powiedział przyglądając mi się zielonymi oczami. Wyznanie mojego towarzysza zaskoczyło mnie dość mocno, mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Wszystko w porządku, to tylko stres..- okłamałam go w dobrej wierze na co on uścisnął moją dłoń próbując dodać mi otuchy, kąciki moich ust znów powędrowały ku górze.
-Dobrze zróbmy więc trochę szumu na salonach- wstałam gwałtownie kierowana nagłym zastrzykiem determinacji, kiedy tylko Tom pomógł mi opuścić powóz uderzył mnie zapach kwiatów dobiegający niemal z każdego miejsca, piękny pałacowy ogród skryty za wysoką złotą bramą skompaną w blasku słońca wyglądał nieziemsko. Pałac zdawał się stać w oddali otoczony strumieniem a most, który do niego prowadził sprawiał tylko ze cały widok zdawał mi się jeszcze bardziej nierealny.
-Kim jesteście i co tu robicie?-czyjś podniesiony głos wyrwał nas z zachwytu. Wysunęłam się naprzód, za bramą stał gwardzista ubrany w biało granatowy mundur, spojrzałam na niego tymi oczami, które na ogół lekko roztapiają serca mężczyzn.
-Proszę wziąć ten list do króla, wraz z tym- owinęłam zgiętą kartkę moim rodowym meladlkiem. Strażnik spojrzał na zawiniątko i kiwnął potakująco głową po czym głośno zagwizdał, nagle z krzaków wybiegł drugi mężczyzna który zdawał się tylko czekać na sygnał, skromnie ubrany w beżowym nakryciu głowy. Wymienili się przesyłką po czym biegiem wyrwał się w stronę pałacu.
-Dziękuję, będę czekać na wieści w powozie- dygnęłam lekko, po czym wróciłam do środka. List do króla to krótka notatka o tym jak napadli nas piraci co zmusiło mnie do wcześniejszego przybycia gdyż statek, który nas ocalił kierował się właśnie tu. Lekko ulepszyłam plan załogi Perły tak aby nie wyjść na prostaczkę zjawiająca się bez zapowiedzi. Upłynął może kwadrans kiedy poczułam że powóz potoczył się naprzód, wyglądając przez okno zobaczyłam otwartą bramę pałacową, na ten widok jedynie się uśmiechnęłam.
Drzwiczki otworzyły się a ja wspierając się na ramieniu Toma powoli zeszłam przytrzymując przy tym suknię. Minęliśmy maleńki mostek prowadzący wprost do pałacowych schodów i wejścia. Budynek był nieziemsko piękny tak samo jak go zapamiętałam, złote ornamenty, złote okna i nienagannie białe ściany. Będąc już blisko wrota pałacowe zostały otwarte przez dwóch kolejnych żołnierzy, skinęłam tylko głową po czym pewnie ruszyłam dalej. Tom szedł obok wcale nie wydając się skrępowany w tej Białej koszuli i brązowej marynarce wyglądał całkiem przyzwoicie tylko jego włosy pozostały w lekkim nieładzie, ale to nic, pomyślałam.
Nagle z wnętrza zamku dobiegł głos i zbliżające się kroki paru osób z daleka rozpoznałam postać Króla Jerzego,
-Na miłość Boską jak dobrze ze jesteś cała, taka tragedia! Jak się czujesz moja droga- krzyczał już w połowie drogi z przejęciem wymachując dłońmi.
Wyglądał nieco inaczej od naszego ostatniego spotkania, wysoki, szczupły z mocnymi rysami twarzy, burza gęstych jasnych loków oplatała jego twarz reszta natomiast była upięta z tyłu, błękitne świdrujące spojrzenie i strój zdobiony tak bogato że nie szło go pomylić z nikim innym. Lata mu służyły, wyprzystojniał i dużo lepiej prezentował się z bruzdą czasu wypisaną na twarzy.
Uśmiechnęłam się na jego widok po czym ukłoniłam głęboko, król szybko skinął głową
-wstawaj Meredith, nie wygłupiaj się!- lekko podniósł głos stawiając mnie tym do pionu. Westchnęłam z przejęciem poprawiając przy tym płaszcz
-Wiem że to dużo prosić cię o gościnę tak nagle ale miałam czekać na odpowiedź Waszej Wysokości w Italli u mojej ciotki, niestety wszystko się skomplikowało. Królu mam teraz tak niewiele, raptem paru członków załogi, mojego zaufanego służącego i parę rzeczy, które zdołałam kupić na miejscu- oznajmiłam smutno roztrzęsionym głosem. Jerzy wydawał się przejęty jakby co najmniej to jego spotkało starcie z bandą piratów.
-Odpowiedziałem na list twoich rodziców z rozkoszą, goszczenie cię w moim domu to tylko i wyłącznie przyjemność, żaden obowiązek- po tych słowach ujął delikatnie moją dłoń składając na niej subtelny pocałunek, uśmiechnęłam się zalotnie starając się ciągle patrzeć mu w oczy.
-Każe przygotować ci najlepszą komnatę, przysłać ci najpiękniejsze suknie i kosmetyki o jakich tylko możesz marzyć- ruszyliśmy naprzód a tuż za nami moich uszu dochodziły miarowe kroki mojego towarzysza.
-Tom, pójdź Proszę po resztę rzeczy- rzuciłam oschle nie oglądając się za siebie chociaż dałabym wiele żeby zobaczyć jego wyraz twarzy.

Deeper than you want || ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz