Rozdział 10

3.2K 104 24
                                    


Od samego rana wiedziała, że ten dzień ją czymś zaskoczy.

Czuła się dziwnie z tym przeczuciem i nie dawało jej to spokoju. Gdy tylko wstała, zaczęło ją to męczyć. I chociaż sama próbowała się przekonać, że jest inaczej nie potrafiła.

Dlatego dziś postanowiła pojechać motorem, którym Gabriel odstawił bezpiecznie pod jej dom kiedy nocowała u niego. Potrzebowała się przejechać. Poczuć się wolna i zapomnieć o różnych meczących ją rzeczach. To sprawiło, że na chwile potrafiła się uśmiechnąć podziwiając tyle pięknych osób idących chodnikiem i cieszących się z życia. Bo tego jej brakowało.

Tak jak każda osoba ma maski, za którymi kryją swoje prawdziwe twarze. Zachowują się i pokazują kogoś, kim by chcieli być albo boją się że gdy pokażą za dużo siebie niektóre osoby przestaną ich lubić. Każdy ma inny powód. Fallon chciała być szczęśliwa. Chciała wrócić się do dzieciństwa i nie przejmując się konsekwencjami robiłaby wszystko, na co miałaby ochotę.

Wszystkie myśli wyparowały w momencie w którym  przekroczyła próg firmy. Chociaż dalej była zamyślona pokonała całą drogę do odpowiednich drzwi i nawet nie pukając weszła do środka. Myślała, że nikogo tak nie zastanie, bo przecież dziś Gabriel miał na dziesiątą do pracy, a jak się okazało siedział już za biurkiem. Nie sam.

Jednak Fallon gdy zamykała drzwi dopiero w tamtym momencie wyczuła na plecach palące spojrzenia. Dlatego zesztywniała i powoli odwróciła się w kierunku jego biurka.

Przełknęła ślinę i poczuła jak jej brzuch się zaciska. Spojrzeniem omiotła dwie twarze i jej wzrok spotkał się znaną już jej dobrze osobą. Na chwile zapomniała jak się oddycha. Siedział uśmiechnięty w jej kierunku. Aż poczuła jak gotuje się w środku.

Potem poleciała wzrokiem na Gabriela i zauważyła że uważnie jej się przyglądał. Na pewno zauważył, że dziewczyna się speszyła jednak nie wiedział dlaczego.

– Fallon podejdź do nas. Przywitam cię z naszym firmowym przyjacielem. – Pokazał dłonią na wolne dla niej miejsce.

Wypuściła z chustem powietrze i idąc w ich kierunku zatrzymała się przy swoim biurku. Odstawiła torebkę i kask.

Kiedy stała już przy nich dalej wiedziała, że to nie skończy się dobrze. Ten dzień był istną porażką. Oprócz tego, że ciągle myślała i nie mogła przestać to jeszcze spaliła tosty, założyła złe buty przez co musiała się wracać do tego brama nie chciała jej się otworzyć. Był to istny koszmar dla niej.

– Jest to Edward Morton.

To zdanie zaczęło uderzać w jej uszach.

To się nie dzieje, pomyślała.

Stała właśnie przed osobą, która spotkała prawdopodobnie nie przypadkowo w barze. Ta sama osoba, która miała jej babci wisiorek i do tego wciskał jej różne chore historyjki. To był on. Tylko jeszcze sama nie skąd on wie o jej rodzinie.

Gabriel wstał tak samo co ten mężczyzna.

Przybrała uśmiech i próbowała grać w grę.

– Fallon Moore. Asystentka pana Davis. – Podała mu dłoń i błagalnym spojrzeniem spojrzała w kierunku drugiego mężczyzny.

– Miło mi pannę Fallon poznać w końcu. – Widziała w jego oczach blask. – Ładne imię i nazwisko.

Wiedziała, do czego nawiązywał.

Znał jej fałszywe dane  i to czym, się zajmuje. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie mogła. Świadomość tego, że wiedział o niej wszystko i w każdej możliwej okazji mógł powiedzieć któremuś z braci Davis dobijało ją bardziej.

Evil wins [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz