Rozdział 16

1.5K 71 4
                                    

Gabriel każdego dnia miał coś zaplanowane.

Spotkanie, wyjazd czy rodzinne obiadki. Tego dnia miał w kalendarzu zapisaną kolację z panną Moore.

Nie musiał silić się na perfekcje, on po prostu wiedział, że tego wieczoru wszystko pójdzie po jego myśli. Nie musiał nawet się tą kolacją stresować, Gabriel wiedział, że to przecież tylko Fallon. A przy niej zaczynał czuć się swobodnie.

Od momentu kiedy pierwszy raz ją ujrzał, zauważył w jej tęczówkach coś, co go zaintrygowało. Jej spojrzenie czy charakter różnił się od innych znanych mu kobiet. Ona była skryta i tajemnicza, a to spowodowało, że Gabriel chciał poznać jej ciemną, mroczną stronę, którą, w sobie ukrywała.

Jego związki zazwyczaj nie trawy dość długo. Zawsze trafiał na osoby, które chciały go wykorzystać, a on jedyne co chciał to się zakochać. Znaleźć te jedyną osobę na świecie i poczuć to co zakochane w sobie osoby czują. Zawiódł się już nie jednokrotnie, wszystkie osoby, przez które nie widział innej drogi, bo myślał, że tak samo jak on byli w sobie zakochani porostu okazało się, że kłamali.

Może tym razem będzie inaczej. Kto wie...

Wpatrzony w swoje odbicie z przymrużonymi oczami próbował znaleźć w sobie, choć szczyptę energii. Ten dzień go wykończył. Od rana był cały ze stresowany, na głowie miał multum spotkań a wiadomość o tym, że jego rodzinna firma zaczęła spadać, powoli zaczynało go to dobijać. Czuł się, że wraca do punktu wyjścia kiedy dowiedział się o firmie. A tego on nie chciał. Nie chciał wracać do tamtych wspomnień, które go na każdym kroku bolały. Poszukiwał wyjścia w całym tym wielkim labiryncie.

Ostatni raz westchnął i odsunął się od lustra. Przeszedł przez pokój, aby ubrać marynarkę i chwycić swój telefon, który po chwili sprawdził, włączając go i sprawdzając godzinne, a następnie go schował do kieszeni.

Wyszedł z pokoju i udał się na sam dół. Do drzwi. Jego dom był na zewnątrz jasny a ciemny w środku. Lubił to połączenie, które dla niego znaczyło dużo. Nie wszyscy mieli okazję widzieć ten wielkie dom od środka, a na zewnątrz robił inne wrażenie. Dość miłe.

Taka sama była dla niego panna Moore. Kryła w sobie wszystko, co chciał poznać. A najgorsze było to, że nie mógł tego ukryć, choć bardzo by chciał.

Rozejrzał się całym holu. Założył buty i wyszedł z domu zatrzaskując za sobą dość duże, drewniane drzwi i poszedł prosto do swojego samochodu. Przez całą podróż nie mógł wyrzucić ze swojej głowy myśli związane z firmą. Tego ranka poczuł jakby podcięto mu skrzydła. Ta firma była dla niego wszystkim a gdyby ją stracił wątpił w to, że mógłby spojrzeć na siebie w lustrze. Nawet gdy tylko ona spadła o to trzydzieści procent, on dalej czuł, że zawodzi ojca.

Wjechał na wielki parking i się zatrzymał. Będąc już pod restauracją po raz kolejny spojrzał na ekran telefonu. Była równo dwudziesta. Podniósł swój wzrok znad telefonu i spojrzał na ulice. Dzisiejszy wieczór był deszczowy.

Usłyszał niedaleko siebie stukot szpilek, wiec jego wzrok automatycznie zatrzymał się na pewnej osobie, która zmierzała w jego kierunku. Przez sekundę poczuł jakby czas się zatrzymał. Obserwował jej każdy ruch. W jego oczach wydawała się tak drobna i mała. Wzrokiem zjechał nieco niżej. Ubrana była w obcisną czarną sukienkę z rozcięciem przy nodze. W ręku trzymała drobną torebkę. Powrócił do jej twarzy i dopiero teraz zauważył, że się uśmiechała. On sam poczuł, że jego usta delikatnie uniosły niekontrolowanie kąciki ust. Przystanęła naprzeciwko mężczyzny, a ona sama nie potrafiła unormować oddechu.

– Witam panno Moore. Ciesze się, że udało nam się spotkać i że tym razem była pani na czas. – Będąc tak blisko, do jego nozdrzy trafił zapach jej perfum.

Evil wins [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz