Rozdział 4

379 25 26
                                    

Kępka piór rosła z każdą chwilą, gdy Rzesza oskubywał z nich martwą zwierzynę. Postanowił zrobić to sam, żeby przyspieszyć etap przygotowań do obiadu.

PRL z pewnym zaciekawieniem wpatrywał się w to, co starszy mężczyzna wyprawiał z bażantem, miętosząc w rękach jakieś mniejsze piórko.
ZSRR nadal nie powrócił do kryjówki, dlatego zaczęli zajmować się posiłkiem samodzielnie.

Gdy tylko ptak był już całkowicie ogołocony, Rzesza przypalił nad mocnym ogniem jego skórę, chcąc ją oczyścić z ewentualnych pozostałości piór i możliwych nieczystości. Oczywiście przy całym procesie nie mogło zabraknąć patroszenia, gdzie wszystkie wnętrzności obmywał w płynącej tuż obok rzece i odkładał do osobnego naczynia.

– Nie chciałbym być zbytnio natarczywy, zresztą jeśli nie będziesz chciał, to mi nie odpowiesz, jednak... jestem nadal ciekaw co spotkało tego twojego przyjaciela – mężczyzna zaczął dość niewygodny temat, chociaż nie wydawał się tym zbytnio przejęty. Kostek natomiast się zmieszał, spuszczając wzrok na pogniecione piórko. Jego twarz wykrzywiła się w dziwnym wyrazie.

– A dlaczego on cię tak zainteresował? – spytał, dyskretnie podnosząc wzrok na mężczyznę. Ten odłożył do starego, porysowanego garnka ich niedoszły obiad, przepłukał ręce i przetarł sobie czoło, by również obdarować drugiego spojrzeniem.

– Jeśli byliście blisko... to czy przypadkiem nie powinien być z tobą...? Wspierać cię? Bez większego zastanowienia poszedłeś ze mną, więc musiałeś wiedzieć, że tam niczego ważnego nie zostawiasz. Dlatego... jestem ciekaw, co się stało – PRL skrzywił się bardziej, już w ogóle odwracając wzrok. Cudem powstrzymał pieczenie oczu, które z każdym słowem Rzeszy było bardziej uporczywe.

– Nie lubię o tym rozmawiać – odparł krótko, cichym głosem.

– Rozumiem – mężczyzna nadal się przyglądał młodszemu, by wreszcie cicho westchnąć.
– Powiedz mi... czy interesowałeś się może trochę... polityką w ostatnim czasie? – niespodziewane pytanie lekko zdezorientowało mniejszego.

– Uhm... nieszczególnie... ale słyszy się to i owo, dlaczego pytasz?

– Zastanawiałem się, czy coś wiesz o moich synach. Komuch przez dłuższy czas był w więzieniu i nie miał zbyt wielu „świeżych" informacji – mimo iż starał się być dyskretny, łatwo można było zauważyć, że sprawa ta była dla niego ważna. Chłopak zwrócił na to uwagę, lekko unosząc kąciki ust.

– Jak dobrze wiem, to RFN całkiem dobrze sobie radzi. Szczególnie po zjednoczeniu, jest jedną z najsilniejszych gospodarek, więc raczej radzą sobie dobrze... była jakaś sprawa Unii Europejskiej, jakiś projekt łączący kraje Europy wzajemnymi stosunkami, ale nie znam się na tym za bardzo

Rzesza mruknął w zrozumieniu, już nie odzywając się więcej.

Zajął się przygotowywaniem obiadu, oddzielając mięso od korpusu ptaka i krojąc je swoim nożem na mniejsze części. Włożył to wraz z podrobami i zebranymi wcześniej ziołami do garnka, dorzucając jeszcze jakieś zdobyte wcześniej ze śmietników sklepów spożywczych warzywa i zalał wodą.
Dzięki temu mogli liczyć na całkiem pożywną zupę.

Przykrył potrawkę jakimś okrągłym kawałkiem blachy, która miała zastępować przykrywkę i umieścił wszystko nad ogniem.

PRL w tym czasie dalej przypatrywał się jego ruchom, jednak bez większego skupienia. Wzrok raczej był tępy, a wszystko dlatego, że wewnętrznie coraz bardziej przeżywał istne katusze.
Ciało chłopaka cały czas buntowało się, nie otrzymawszy ani kropli alkoholu, czy dymu papierosowego. Czuł się okropnie, co było widać na jego twarzy, która krzywiła się co chwilę. Pragnął zaspokoić swoją potrzebę, ale nie był w stanie.
Gdzieś z tyłu głowy nawet pojawiła się myśl, żeby skoczyć do tej rzeki i zbawiennie ukrócić cierpienie, ale mimo wszystko siedział dalej na swoim miejscu, walcząc z własnym umysłem i żołądkiem.

W głębi lasu||CountryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz