Pov Harry
- Kaptur do góry!
Mężczyzna przede mną mówił na tyle głośno, że mogłem go usłyszeć i natychmiast zarzuciłem kawałek materiału na twarz, rzucając na nią cień, zanim weszliśmy na Ulicę Śmiertelnego Nokturna. Nawet po wojnie wielu uważało to miejsce za mało bezpieczne.
Wiele się wydarzyło po wojnie. Jestem uważany za żywą legendę, moje imię wybrzmiewa do dziś i zostanie zapamiętane na lata, ale ta... sława stała się trochę uciążliwa i przesadzona. Nie mogłem nawet wyjść z Nory bez bycia otoczonym przez ludzi, którzy w kółko mi dziękowali i gratulowali.
Nie byłem żadnym bohaterem, tylko facetem, a wtedy chłopcem, który znalazł się w złym miejscu i czasie. Karty ułożyły się na moją korzyść. To ja jestem zbawcą, choć jestem takim samym mordercą, jak ci którzy za nim podążali.
- Matthias, co my tu robimy? - Westchnąłem, gdy chwyciłem osobę przede mną. Moje palce wzięły spory kawałek jego szaty, zatrzymując go na sekundę.
- Wróżki - wyszeptał ekstatycznie, zanim wyrwał się z mojego uścisku i kontynuował marsz do przodu. Oczywiście.
Odkąd go poznałem, był za bardzo zainteresowany małymi magicznymi stworzeniami. Zbierał je w domu i zamiast robić to legalnie, załatwiając wszystkie formalności i licencję, on wolał robić to w szybki sposób poprzez aukcje, gdzie nie potrzeba żadnych nazwisk ani papierków tak długo, jak masz pieniądze. Tym razem udało mu się wciągnąć mnie w to bagno, po tym jak przegrałem z nim zakład w pracy. Teraz muszę mu pomóc. Już wiem, że chodziło o wróżki.
Wszedłem za nim do małego sklepiku, w którym kilka półek, przyciśniętych do ściany, było wypełnione książkami, pozostawiając na środku sporą lukę. Za biurkiem siedział stary człowiek, jego twarz była długa, nos krzywy, pomarszczony sprawiając, że jego rysy opadały w dół. Jego włosy były tylko siwymi kudłatymi kosmykami, otaczającymi pogrubioną skórę głowy.
Matthias natychmiast podszedł do niego i wyszeptał coś, co nie dotarło do moich uszu. Staruszek zaczął się podejrzliwie rozglądać, po czym wystukał dziwny wzór na ścianie za nim, otwierając tym samym przejście, które prowadziło do schodów na dół. Mogłem usłyszeć przytłumione głosy dochodzące z ciemnego dołu.
Nic nie mówiąc, mój przyjaciel zszedł po schodach. Moje wnętrzności podpowiadały mi, że to zły pomysł... Jednak poszedłem za nim. Kiedy zszedłem kilka stopni, ściana za mną zamknęła się, odcinając mi potencjalną drogę ucieczki. Po prostu świetnie.
Krzyki stawały się głośniejsze, kiedy słyszałem numery wywoływane przez wielu różnych ludzi. Wszyscy nalegali, aby przedmiot, który był w świetle reflektorów, trafił do nich. Tym razem było to smocze jajo ze skomplikowanym wzorem we wszystkich odcieniach niebieskiego. Było piękne, nic dziwnego, że tak wielu ludzi chciało uczynić je swoją własnością. Moim zdaniem strata pieniędzy.
- Masz - Matthias podał mi dużą kartkę z numerem.
- Nie zgodziłem się na faktyczny udział w aukcji - zmrużyłem na niego oczy, choć wiedziałem, że nie dostrzegł tego.
- Cóż, to właśnie miałem na myśli, mówiąc o pomaganiu, więc weź się w garść. Może znajdziesz coś dla siebie - jego głos stał się bezwstydny. Wiedział, że jestem przeciwny temu wszystkiemu, ale wciąż na mnie naciskał.
Zostały pokazane jeszcze trzy przedmioty, które nasza dwójka zignorowała, zanim pojawiła się pierwsza wróżka. Cała aukcja tylko udowodniła, jak głupia i bezsensowna była cała sprawa, ponieważ Matthias wydał 600 galeonów za jedną wróżkę podczas gdyby zrobił to legalnie, wydałby tylko 200 galeonów. Stara pieniędzy.
CZYTASZ
Na ratunek potępionym
FanfictionCokolwiek się z nim stało, był zupełnie inny. Jego oczy straciły iskrę, jego dumna została unicestwiona, wszystko co reprezentował zostało mu odebrane, pozostawiając jedynie skorupę, która samotnie kroczy po tej ziemii, a ja nie mogę tego zmienić...