rozdział 22

89 10 0
                                    

Minęły już ponad 2 tygodnie odkąd odszedł. Zaangażowałem nawet kilku moich przyjaciół, żeby pomogli mi go szukać, Hermiona i Luna były pierwszymi, które podjęły poszukiwania. Wkrótce dołączył Neville. Ron potrzebował najwięcej czasu, żeby się przekonać, ale ostatecznie jest też, żeby pomóc.

Nie mamy zbyt wielu informacji na temat całej tej sprawy. O ile wiem, jedynym miejscem, do którego poszedł, było odwiedzenie matki, gdy mnie nie było, ale wiem, że nie kazałaby mu zniszczyć wszystkiego, na co tak ciężko pracował. Następnym podejrzanym był Richard, ale nie mam nic więcej poza imieniem Richard, więc to właściwie ślepa uliczka. Potem był Aldrich... zawsze istnieje możliwość, że Draco wpadł na niego i został zmuszony do opuszczenia mnie. Aldrich był dość... wytrwały w kontaktach z Draco od dłuższego czasu. Może nawet dłużej, niż wiem, ale nie było absolutnie żadnych informacji na temat tego Aldricha, jakby jego nazwisko było tylko przynętą.

Mogę wiedzieć wszystko, przez co Draco był zmuszony przejść, ale nigdy nie dostałem nawet opisu tego człowieka. Jestem w ślepej uliczce.

- Harry! - Moje imię zostało wykrzyczane, co natychmiast sprawiło, że spojrzałem na właściciela głosu. Hermiona patrzyła na mnie, jej twarz była pokryta zmartwieniem i nawet nie próbowała tego ukryć.

- Przepraszam, o czym była mowa? - Przeprosiłem, ponownie opuszczając wzrok na stół. Spoczął na filiżance herbaty, z delikatną warstwą pary unoszącej się nad nią, wybuchającej w małym tańcu, zanim połączyła się z powietrzem wokół nas.

- A co jeśli poszukamy sposobu na znalezienie mikstury, którą dostałeś na urodziny? Dostarczył ją mężczyzna, którego szukasz, prawda? - Westchnęła, siadając z powrotem na krześle, a jej wyraz twarzy znów stał się poważny.

- A co jeśli po prostu wyszedł? Nie pomyślałeś o takiej możliwości? - Ron prychnął, wciąż pochylając się w stronę drzwi, niezadowolony z obecności o tej porze dnia.

- On nie... - pokręciłem głową. Nie było powodu, żeby to zrobił. Zwłaszcza nie zostawiając mi żadnej wiadomości. Po prostu nie mógł.

- Skąd wiesz?! Może szukał powodu, żeby odejść! A co jeśli naprawdę nienawidził tego miejsca! Mówimy o Malfoyu, wiesz... facecie, który próbował cię zabić! - Ron wybuchnął gniewem, jego twarz przybrała kolor włosów, a kostki zbladły pod wpływem siły, z jaką zacisnął pięści.

- Jesteśmy kochankami, Ron! Dlatego wiem, że by tego nie zrobił! Nie zrobiłby... - warknąłem sam do siebie, rozmazując to, co najbardziej mnie dręczyło, zanim wybuchłem płaczem. Natychmiast ukryłem twarz w dłoniach, nie chcąc, żeby było jeszcze bardziej niezręcznie dla osób siedzących w pokoju.

- Kochankowie... - powtórzył Neville z zakłopotaniem. W jego głosie było aż nadto oczywiste, że jest oszołomiony myślą, że ja i Draco faktycznie jesteśmy razem, jakby było to zbyt niemożliwe do wyobrażenia.

- W takim razie powinniśmy rozważyć pomysł Hermiony - Luna w końcu przerwała ciszę, która zaległa w całym pokoju, odbierając intensywność mojego dziecięcego szlochu.

- To będzie trudne. Potrzebujemy kogoś z zewnątrz, kto nam pomoże. Jeśli to Aldrich, może wiedzieć o nas wszystkich - przejęła kontrolę Hermiona, myśląc logicznie za nas wszystkich.

- A co z Mathiasem? - Ton głosu Rona ucichł, ale chrypka wciąż utrzymywała się w słowach z poprzedniego nagłego wybuchu.

- Nie, znamy się już od 4 lat... - pokręciłem głową, która wciąż była zatopiona w moich dłoniach.

- Ale on pasuje idealnie... - Neville znów przemówił. - Słynie z tego, że nadużywa alkoholu i dość często chodzi na Nokturna. - Skończył, sprawiając, że całe pomieszczenie na sekundę ucichło.

Na ratunek potępionymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz