Szedłem za nim i obserwowałem, jak pcha wózek do przodu. Pomimo jego ciągłego ruchu, mogłem powiedzieć, że jego ciało trzęsło się. Nie musiałem nawet widzieć jego twarzy, by stwierdzić, że był zdenerwowany ponad wszystko. Nie mogę teraz pozwolić mu odejść jak kompletny wrak. Najgorsze było to, że nawet nie wiedziałem, co mogę zrobić, żeby się uspokoił. Wszystko, co powiem, może tylko pogorszyć jego sytuację.
Na litość boską, nie mogę teraz nawet rozpocząć z nim rozmowy, ale im dłużej między nami panuje cisza, tym bardziej się niepokoi. Myśl, Harry, myśl!!
- Po prostu skup się na swoich lekcjach i staraj się nie zwracać na siebie uwagi innych uczniów, to właśnie robiłem przynajmniej w piątej i szóstej klasie - wymamrotałem coś, nie myśląc o tym zbyt wiele. Jego odpowiedzią było zwykłe skinienie głową, jakby sam do tego doszedł. Cóż, nie, kurwa, nie jest taki głupi, prawda?
Przeszliśmy przez barierkę prowadzącą do pociągu. Zebrali się tu już ludzie, ale jest to najmniejsza liczba rodziców i dzieci tutaj niż w jakimkolwiek okresie szkolnym. Liczbę zmniejszono o połowę, jeśli nie więcej.
- Wiesz, Draco, poważnie podchodzę do codziennego pisania do ciebie. Chciałbym wiedzieć wszystko o twoim czasie w Hogwarcie - złapałem go za rękę, zanim zdążył zanieść swój bagaż członkowi personelu. W końcu spojrzał na mnie dzisiaj po raz pierwszy, jego oczy były szeroko otwarte jak guziki, usta miał lekko rozchylone, gdy wyrażał swoje zdziwienie.
- W porządku… - przełknął cicho, a jego oczy powędrowały w moją stronę. - Napiszę do ciebie - jego głos stał się głośniejszy, bardziej pewny siebie i poważny. Nie mogłem nic na to poradzić, ale uśmiechnąłem się z ulgą, wiedząc, że choć trochę się uspokoił.
- Jednak nie przegap żadnych szczegółów - lżejszy ton wypełnił moje słowa, kiedy starałem się jak najefektywniej utrzymać rozmowę.
- 5 minut do odjazdu! - Zawołał głos, sprawiając, że oboje spojrzeliśmy w stronę pociągu, który stał za blondynem. Widziałem, jak jego ręce znów zaczęły się trząść i spojrzał na pociąg posępnie. Cała ta pewność siebie, którą właśnie zbudowałem, poszła w błoto. Zrób coś! Na litość boską!
W ułamku sekundy mój umysł opustoszał. Następną rzeczą, jaką pamiętam, był dziwny zapach, który wypełnił moje płuca. Nie był mocny, ale wyczułem coś słodkiego ukrytego w aromacie jabłek. Otworzyłem oczy i zdałem sobie sprawę, że rzuciłem się na Malfoya, zmuszając go do uścisku. Czułem jego ciężkie, szybkie bicie serca uderzające o moją klatkę piersiową, jego drżąca sylwetka drżała pod moim ciężarem. Słyszałem jego krótki, pełen paniki oddech.
Natychmiast się cofnąłem, moje oczy natychmiast znalazły się na jego twarz, tylko po to, by zobaczyć, jak szok i zaskoczenie powracają na jego rysy.
- P-przepraszam za to… ja tylko tak myślę… - próbowałem przeprosić, ale wszystkie moje słowa zaczęły się odcinać od wszystkich przekleństw, które rzucałem sobie w głowie, nie mogąc ułożyć prostego zdania. Po prostu cofnąłem się o krok i pozwoliłem swojemu spojrzeniu opaść na ziemię.
Nagle jego platynowe blond włosy błysnęły przede mną, gdy poczułem, jak coś słabo owija się wokół moich ramion. Chwilę zajęło mi zrozumienie tego, co się dzieje, ale kiedy w końcu zdałem sobie sprawę, że Malfoy odwzajemnia uścisk, nie wahałem się jeszcze raz objąć go ramionami.
To było takie dziwne. Właściwie nie spodziewałem się, że to się stanie, nawet za milion lat. Ja i Malfoy po prostu staliśmy na środku peronu i przytulaliśmy się. Pomimo tego, jak dziwaczne się to wydawało, nie przeszkadzało mi to. Czułem się dokładnie tak samo, jakbym przytulał Rona albo Hermionę… Nie, nie, nie. Było w tym coś innego, ale nie potrafiłem określić, co dokładnie.
CZYTASZ
Na ratunek potępionym
FanficCokolwiek się z nim stało, był zupełnie inny. Jego oczy straciły iskrę, jego dumna została unicestwiona, wszystko co reprezentował zostało mu odebrane, pozostawiając jedynie skorupę, która samotnie kroczy po tej ziemii, a ja nie mogę tego zmienić...