Okropne brzęczenie dzwonów powoli budziło mnie ze snu, moja głowa nie znosiła głośnego hałasu. Uderzyłem w budzik, w końcu zatrzymując ból głowy i przekręciłem się na bok, powoli otwierając oczy. Spotkałem się z moją garderobą, która się na mnie gapiła.
To był tylko sen...
Westchnąłem głośno, wyślizgując się z łóżka, podeszwy moich stóp dotknęły zimnego dywanu, pozwalając mi się porządnie obudzić. Nie pamiętam, kiedy położyłem się do łóżka, ale obudzenie przez budzik było dla mnie czymś nowym, ale z drugiej strony wolałbym raczej wrócić do świata snów i potrzymać Draco jeszcze trochę. Moje uczucia do niego doprowadzą mnie do szaleństwa, jeśli nie będę mógł ich z siebie wyrzucić.
Prysznic był tak orzeźwiający, przywrócił mnie z powrotem do prawdziwego świata, zepchnął moje myśli na tył głowy, gdzie mogą siedzieć przez resztę dnia. Mam dziś dużo spraw do załatwienia. Wezwania, trochę papierkowej roboty, a potem mugolska praca. Pracowity, ale nudny dzień.
Zszedłem po schodach w wolnym tempie, przeczesując palcami ociekające wodą włosy, kiedy frontowe drzwi się otworzyły, ukazując Draco i Toffa wracających z porannego spaceru. Byłem całkiem zaskoczony, gdy twarz blondyna poczerwieniała, kiedy na mnie spojrzał. To było coś nowego. Czy zrobiłem coś, co go tak zawstydziło? Może jest mu po prostu gorąco po spacerze, to jest bardzo prawdopodobne. Toff zawsze każe mi biegać, żeby za nim nadążyć.
- Dzień dobry - przywitałem się z nim, ignorując jego zmartwiony wyraz twarzy.
- Dzień dobry - posłał mi niezręczny uśmiech, zdejmując buty.
- Wcześnie wstałeś - zauważyłem. Zwykle wychodził z Toffem, gdy brałem prysznic.
- Cóż, masz gwałtowny sen - jego słowa wydawały się bardzo dziwne, co sprawiło, że lekko potrząsnąłem głową.
- Co masz na myśli… - zapytałem go, nie mogąc tego ogarnąć.
- Obudziłeś mnie dziś rano cudownym klapsem w twarz - zachichotał gorzko, jakby zraniło go to, co powiedział. Obudziłem go. Spaliśmy w tym samym łóżku? Nie przypominam sobie, żebym pytał…
- To nie był sen… - moje myśli po prostu przemknęły przez moje usta, sprawiając, że jego twarz rozkwitła szerokim uśmiechem.
- Śnisz o mnie? Jakie to urocze - droczył się z dodatkowym chichotem. Jego śmiech dzwonił jak małe dzwoneczki, sprawiając, że moje ciało samo się poruszało.
Przyciągnąłem go do siebie, moje ramiona owijały się wokół jego bioder. Moje usta zderzyły się z jego wargami, a moje oczy automatycznie zamknęły się pod wpływem uderzenia. Byłem tak szczęśliwy, że myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi. Cieszyłem się, że mogę go trzymać, całować, nazywać moim.
Gdy tylko nasz pocałunek się skończył, opuściły mnie dwa proste słowa, wypowiedziane delikatnym szeptem: „Kocham cię…” Nie denerwowałem się, kiedy to powiedziałem, nie bałem się, po prostu musiałem to z siebie wyrzucić. Otworzyłem oczy, tylko po to, by zobaczyć jego rozjaśnioną twarz, jego srebrne tęczówki, szeroko otwarte oczy, jego usta lekko rozchylone i mały uśmiech, który zakrył jego zdziwioną minę.
- Wiem, że to wszystko jest bardzo nagłe, ale chciałem ci to powiedzieć od miesięcy. Skłamałbym, gdybym ci tego nie powiedział - mój głos stał się głośniejszy, gdy zacząłem bełkotać.
- Może to być nagłe, ale wydaje się właściwe - dodał, jakby wzdychał radośnie.
- Dokładnie! - Zawołałem w porozumieniu. Moja ręka delikatnie chwyciła jego policzek, czułem, że rozpłynął się w dotyku, jego oczy na wpół przymknęły się, a jego uśmiech stał się nieco szerszy.
![](https://img.wattpad.com/cover/335570063-288-k505345.jpg)
CZYTASZ
Na ratunek potępionym
FanficCokolwiek się z nim stało, był zupełnie inny. Jego oczy straciły iskrę, jego dumna została unicestwiona, wszystko co reprezentował zostało mu odebrane, pozostawiając jedynie skorupę, która samotnie kroczy po tej ziemii, a ja nie mogę tego zmienić...