- Czy naprawdę muszę? - Zapytałem, podnosząc wzrok znad książki, moje oczy podążały teraz za mężczyzną, który mignął obok drzwi salonu w kierunku kuchni. - Nie sądzę, żeby którykolwiek z nich chciał, żebym spędzał czas w ich domu. Twoi przyjaciele mnie nienawidzą - starałem się jak najlepiej wyjaśnić moją wersję wydarzeń i możliwe zakończenie dzisiejszej nocy, jeśli moje słowa się spełnią.
- Nienawidzili cię, bo byłeś dla nich dupkiem. Teraz kiedy jesteś zupełnie inną osobą, nie masz się czym martwić - zawołał, a jego głos odbił się echem w całym domu, sprawiając, że westchnąłem z porażką. - Plus - dodał jeszcze, kiedy jego głowa wystawała przez drzwi. - Pamiętasz, jak zawsze chciałeś coś dla mnie zrobić? To może być to - szeroki uśmiech natychmiast pojawił się na jego ustach, gdy tylko skończył mówić, jakby drażnił mnie swoimi słowami.
- W porządku - zgodziłem się po prostu, odrzucając wszelkie argumenty, które roiły się w moim umyśle, chcąc wyskoczyć z moich ust. Zrobię to... dla niego. Spotkam się z ludźmi, z którymi jest blisko, pomimo chęci pogrzebania mnie żywcem. Czy oni w ogóle wiedzą, że przyjdę? Co, jeśli moja obecność zrujnuje im całe święta?
- Czy zapakowałeś pojemnik na jedzenie? - Jego głos dobiegał teraz z góry, gdy niski pomruk jego słów rozchodził się po ścianach.
- Oczywiście - powiedziałem głośniej, w końcu zamykając książkę i odkładając ją na bok. Wstałem i poszedłem na górę, aby zmienić ubranie na coś bardziej odpowiedniego.
Kiedy odwróciłem się, by przejść małym korytarzem do mojego pokoju, moje oczy spotkały się z Harrym stojącym w swoim pokoju przed łóżkiem w trakcie zakładania nowej zapinanej koszuli. To mógł być tylko ułamek sekundy, ale wystarczyło, by zobaczyć jego klatkę piersiową i brzuch, które były lekko odsłonięte między dwoma luźnymi kawałkami materiału. Jego blady brzuch nie miał mocnych mięśni brzucha, ale coś w nich było. Był zaskakująco bardziej owłosiony, niż się spodziewałem, jego brzuch był usiany małymi ciemnymi włoskami.
Natychmiast się odwróciłem, robiąc większe kroki, gdy wszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Oparłem się o twardą drewnianą powierzchnię, przesuwając kościstą dłonią po moich blond włosach, starając się jak najszybciej zapomnieć o wszystkim, co przed chwilą widziałem. To był tylko przypadek. Zapomniał zamknąć drzwi i nie wiedział, że sam idę się przebrać. To wszystko, zwykła wpadka.
Nie zastanawiając się nad głupimi i idiotycznymi myślami, które ciągle się pojawiały, przebrałem się w coś bardziej reprezentacyjnego. Czarna koszula i spodnie, ciemnozielony krawat, który przywrócił kolor mojej twarzy, podczas gdy reszta ubrań ją zmatowiła. Przeczesałem szczotką włosy i potrząsnąłem głową, pozwalając włosom po prostu ułożyć się na czubku głowy tak, jak chciały. Skończyłem z czarnymi butami do garnituru. To przypomniało mi coś, co zauważyłem jeszcze przed wojną, że zawsze zwracałem uwagę na to, jak wygląda na mnie kolor czarny.
Zszedłem po schodach, gdzie spotkałem Harry'ego stojącego w drzwiach między salonem a korytarzem, jego oczy natychmiast spoczęły na mnie.
- Wygląda na to, że idziesz na pogrzeb - potrząsnął głową, wskazując na mnie.
- Cóż, właściwie to tak, muszę ładnie wyglądać, zanim zostanę pogrzebany - odpowiedziałem poważnym tonem, ale to tylko sprawiło, że cały dom wypełnił się jego śmiechem. Nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć, a nawet zachichotać z niezamierzonego żartu.
Śmiech powoli ucichł i oboje spojrzeliśmy na siebie, nasze oczy natychmiast się spotkały. Był pierwszym, który odwrócił wzrok, wyraźnie zakłopotany tym nagłym spojrzeniem. Na jego miejscu też nie chciałbym na siebie patrzeć.
CZYTASZ
Na ratunek potępionym
FanficCokolwiek się z nim stało, był zupełnie inny. Jego oczy straciły iskrę, jego dumna została unicestwiona, wszystko co reprezentował zostało mu odebrane, pozostawiając jedynie skorupę, która samotnie kroczy po tej ziemii, a ja nie mogę tego zmienić...