Prolog

327 14 10
                                    

-To nie tak, nie tak miało być. - Powtarzał sam do siebie wyskakując z okna na pierwszym piętrze.

Jego celem było dotarcie do lasu, nieważne jak i co zrobi potem ważne było tylko to aby uciekł. 

Gdy dobiegł do ścieżki leśnej spojrzał na swój dom. Zobaczył dwie czarne furgonetki stojące tuż przy bramie wjazdowej. Furgonetki te miały nie tylko czarną karoserię ale też przyciemniane szyby oraz czarne kołpaki. Prawdopodobnie należą do jakiś "facetów w czerni". Chłopak staną na chwilę i spojrzał na w stronę lasu.

"Dlaczego mnie szukają? Co ja im zrobiłem?" - pomyślał. Dobrze wiedział że chodzi o niego. Jednak ta myśl go zadręczała ale w końcu znalazł odpowiedź - "To wszystko przez tą moją "wyjątkowość" , dar, klątwę, chorobę," - coś o czym nikomu nie mówił, coś co go zżera od środka...

[Spokojnie czytająca osobo on nie jest śmiertelnie chory Tak po prostu nazywa swój mrok, swój... Dobra bez spoilerów i bez obaw to nie tak umrze  ~Autor]

Spojrzał znów w stronę domu, a z pojazdu pierwszego wyszli dwaj agenci. Ubrani byli oczywiście w czarne garnitury które idealnie pasowały do ich wysportowanych figur,nawet ślepy zauważy że są one szyte na miarę. Obydwaj panowie wyglądali niemalże identyczne zaczynając od dołu: pięknie polerowane lakierki, czarne(oczywiście) spodnie dżinsowe, wcześniej wspominany już garnitur oraz czarne (prawdopodobnie przyciemniane) okulary przeciwsłoneczne. Elementem pozwalającym ich odróżnić był fakt iż mieli różne kolory włosów- jeden był brunetem a drugi blondynem, jednakże fryzury mieli identyczne.

Nagle przez głowę przemknęła się myśl: - "co jeśli to tylko moja chora wyobraźnia płata mi figle może po prostu uciekł jakiś gangster i policja wysłała służby specjalne. To może być wyjaśnienie, po prostu pytają teraz ludzi czy nie widzieli tego gangstera. Po prostu..."

-Po prostu mnie znaleźli? Namierzyli? - Pytał sam siebie - Po prostu... nic nie jest proste.

Cały czas patrząc w stronę domu widział jak "agęt blondyn" puka do drzwi, czeka, aż po jakiś kilku sekundach w końcu otwiera im kobieta 

-zaraz pójdą, odejdą, znikną - Nie pamiętał kiedy ostatni raz tak się bał, zawsze należał do odważnych. Żadnych prześladowców, żadnych skręceń, zwichnień, złamań, ewentualnie siniaki. Nie pamiętał też by kiedykolwiek brał udział w czymś co zagrażałoby życiu. Nie było powodu do strachu.

Chwila w której agenci weszli do środka stała się dla niego wiecznością. 

Stał tam jak posąg ubrany był w czarną bluzę z kapturem posiadającą dwie kieszenie po bokach, szare spodnie dresowe i białe sznurowane buty sportowe (noszonych przez niego na co dzień). Jego czarne, krótkie włosy lekko powiewały na wietrze, a szarych oczach widać było ciemną iskierkę strachu.

[Ta... mogłem dać opis wcześniej ale jest teraz. ~znowu autor]

Agenci weszli do środka, a w tym czasie "szarooki" przyglądał kieszenie bluzy oraz spodni... "pakował" się w pośpiechu przez co zabrał tylko to co miał pod ręką czyli trochę drobniaków, - może starczy na jedzenie - pomyślał i pozostając czujnym i dalej przyglądał kieszenie. Znalazł jeszcze telefon (smartfon oczywiście) naładowany wcześniej oraz ładowarkę (to nie tak że mógł wziąć cokolwiek, a telefon można namierzyć), długopis z czarnym atramentem, oraz zeszyt a raczej oprawiony w skórę notes, był pusty, trzymany tylko na specjalne notatki ale jak na razie taka okazja się nie trafiła.

Spojrzał na wyświetlacz smartfona i zauważył godzinę 16.42 . Agenci zeszli właśnie z pierwszego piętra i poszli po wsparcie ludzi czekających w pojazdach.

-Jak on nam zwiał? - Zdziwił się blondyn - byliśmy tu, widzieliśmy go, mieliśmy wszystko zaplanowane, wszystko przewidzanie.

-No to chyba nie wszystko - Odpowiedział z powagą w głosie brunet - każ ludziom przeszukać teren. Jak daleko taki nastolatek może pobiec? - Uśmiechnął się szyderczo.

Chłopak biegł ile sił w nogach. Jego oddech był nierównomierny, a tętno przyspieszone. Naprawdę zwinnie wymijał drzewa, skakał przez pnie i krzaki, a co najważniejsze... cicho i dyskretnie - każdy kto usłyszałby dźwięk jego biegu pomyślałby, że to zwierzyna.

Był blisko drogi łączącej dwa wielkie miasta. Droga ta była żadko uczęszczania odkąd wybudowano niedaleko drogę ekspresową. szarooki, czarnowłosy chłopak biegł w stronę zakrętu oczywiście rozejrzał się, ale niczego nie widział, przed oczami miał tylko czarne kropki, sam nie wiedział już czy to wina drogi , oświetlenia, czy strachu i adrenaliny budującej w jego żyłach. W uszach miał szum jednak słyszał zbliżające się kroki "agętuw nad wsparcie"

Nagle zauważył wilka szarego, młodego, samotnego przechodzącego po drugiej stronie ulicy, jednak ten szybko uciekł. Chłopak pomyślał że i tak nie ma gdzie uciec więc pobiegł za nim. 

Wszedł na jezdnię. I szedł powoli. Wtedy nagle usłyszał pisk hamulców ale było już za późno, stał tam w szoku puki przed oczami nie nastała... 

Ciemność.

[Witam. Tak na wstępie ten prolog ma 801 słów, (włącznie z tym). Wiem że jest trochę długi (miał być o połowę krótszy ale opisy itp.) i przepraszam za błędy ortograficzne i autokaretkę (co mogłem/znalazłem to poprawiłem). Opisy mnie zabiły i... no postaram się lepiej w kolejnych częściach. A i jeszcze jedna sprawa: celowo NIE podałem kilku istotnych informacji. Pomęczcię się trochę w niewiedzy  ~KajKD/Autor ]

Pewnego razu w piekle ||Helluva Boss/ Hazbin Hotel fanfiction||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz