Rozdział 9 "pierwszy miesiąc"

105 9 102
                                    

Dzień 31
Oficjalny pierwszy miesiąc w piekle uważam za udany.
Czemu 31 A nie 30?
Otóż Blitz uznał, że miesiąc trwa 31 dni.
Stwierdził tak po tym jak Moxxie pogratulował mi pierwszego miesiąca pracy w firmie. Szef chyba zapomniał.
Mimo, że niczego od niego nie wymagałem, on powiedział, że miesiąc ma 31 dni więc dziś przygotuje mi "coś specjalnego"
Ciekawe czy muszę się tego obawiać?

Koszmary...
Odeszły...
Nie całkiem Ale nie widziałem tego kogoś lub czegoś od czasu...
Chyba pierwszych zakupów.


Dobra, pora ruszać do pracy.

################

Kai zamknął swój notes. Od dnia po pierwszym wolnym dniu spisywał tutaj każdą nawet najmniejszą przygodę. Kto wie, może kiedyś będzie tego potrzebował...
Chłopak westchnął i zasiadł przy laptopie.

Kilka nowych powiadomień, nic ciekawego.

Do wyjścia ma tylko 30 minut.

***

Millie poprosiła by wilk doczekał chwilę przed drzwiami. Ustawił się więc koło windy i cierpliwie czekał.

Po jakimś czasie wyszła do niego Loona.
-Dobra, wchodzić. - Powiedziała gapiąc się na ekran (A o czym była ostatnio rozmowa?)

Kai przekroczył po woli próg i usłyszał głośne "niespodzianka". Ciekawe jak by to było gdyby faktycznie to było aż tak niespodziewane.
Blitz usadowił go na jakimś krześle i nałożył mu na szyję wieniec z widocznie przekreślonym napisem "nasze kondolencje". Potem założył mu jeszcze czapeczkę imprezową. Oraz wręczył (wcale nie podejrzane) pudełko.
-No otwórz. - poprosił szef.
Chłopak przebywał już trochę w towarzystwie Blitza więc wiedział, że dosłownie wszystko może się wydarzyć.
-Dobra? - Odparł otwierając pudełko.

Z paczki wyskoczyło całe stado pająków, które od razu poszły w stronę Loony i na niej osiadły.
-Jasna kurwa. - Powiedziała wilczyca. - Znowu...
-Masz pająka na... - Powiedział Kai. - No wszędzie Tak na prawdę.
-No dzięki. - Powiedziała sarkastycznie z wyrzutem. - Jakoś nie zauważyłam.
-Dobra Loonie. - Blitz próbował złagodzić sytuacje. - To Ty może idź się ogarnij, a my omówimy plan na dzisiaj.
-To, TO nie było wszystko!? - spytali z przerażeniem jednocześnie Kai, Moxxie i Millie.
-Czeka nas dłuuugi dzień... - Szepnął Kai.

***

Po szybkim OGARnięciu się Loony (żart na poziomie Sansa z Undertale) Blitz rozpoczął omawianie planu.
-Dziś mamy zadanie by zabić... - Imp zrobił dramatyczną pauzę. - cały gang.
Moxxie aż zakrztusił się powietrzem z wrażenia. A Millie wyglądała na zachwyconą.
-Czyli...? - Zapytał Kai.
-Idziesz z nami... - Odparł szef
-Ale ja nawet nie wiem jak...
-Popieram. - Stierdziła Millie. - Myślę, że to za szybko. Może mu się coś stać.
-Tak czy siak... - Odpowiedział Blitzo. - Idziesz. Trzeba zwiedzać świat.
-Ale... - Loona, Moxxie, Millie i Kai próbowali wybić mu ten pomysł z głowy.
-Zgoda. - powiedział niechętnie Chłopak.
-Jak on idzie to ją też. - Loona wyrwała się.
-Ni... Nie mam wyboru... Dobra ty też idziesz.

[I W tym momencie przestałem pisać i zaatakował mnie brak weny...
Nie wiem co mogę dalej napisać...
Nie mam teraz Internetu (piszę offline) więc spotify nie odpalę (Premium ni mam)
Ale podejmie się tego wyznania bo lubię wyzwania.
Niestety ten rozdział może być trochę słabszy niż pozostałe

Pewnego razu w piekle ||Helluva Boss/ Hazbin Hotel fanfiction||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz