Rozdział 2 "Szczerość"

149 11 2
                                    

Chłopak zamyślił się na chwilę - "Właśnie... "imię" MOJE imię" - Pomyślał. - "Szybko, imię. No dalej "imię""
Imię które do niego pasuje, imię które go określa, cokolwiek nie wymyśli tak będą go nazywać. I nagle niczym strzała trafił go pomysł...
-Kai - Powiedział niepewnie - Jestem... Kai
-No to witamy w piekle Kai. - Powiedział entuzjastycznie Blitz.
-Ta... - Znowu spojrzał na swoje ręce - Jestem demonem
-Ta... - Odpowiedział niczym echo Moxxie - Tak konkretnie to "Ogarem piekielnym"
-No, za podstawową wiedzę medalu się nie dostaje Mox - Stwierdził Blitz - Poza tym Kai... jak umarłeś?
-heh -westchnął ciężko - szczerze czy dyplomatycznie?
-Szczerze. - Odpowiedziała szybko Millie.
Chłopak wziął wdech - Nie pamiętam nic z swojej przeszłości, imienia, nazwiska, rodziny, przyjaciół, - Jego oczy wydają się świecić jakby był w nich zaklęty ogień - życia, śmierci, imię wymyśliłem teraz bo było pierwsze jakie do mnie pasowało, Boję się że byłem złym człowiekiem i dla tego jestem tutaj, podoba mi się bycie futrzakiem ale boję się sam siebie. Od teraz na zawsze będę żył, a nie czekaj wróć, mieszkał w piekle, nie znam tu nikogo i nie mam się do kąd podziać. - Powiedzał na jednym wdechu, a płomień w jego oczach przygasł.
Trio chochlików zamurowało.
Po dłuższej przerwie, pierwsza odezwa się Millie.
-Wiesz, kiedy powiedziałam żebyś mówił szczerze, myślałam raczej o...
-O tym że zaliczyłeś durny zgon - Przerwał jej Blitz. Nie sądziłem że...
Nastała chwila ciszy, którą przerwał Moxxie - Że jak?
-Okej, zacznijmy od początku... - Blitzo próbował jakoś przerwać tą niezręczną ciszę - Po pierwsze, Nie wiesz kim jesteś tak?
-Niestety nie...
-Czyli to twój pseudonim?
-Pseudonim?
-Twoje imię tutaj, w piekle. - Kontynuował blitz.
-Możliwe... - Odparł Kai.
-Co Ty jesteś taki spięty - Bllitz próbuje rozluźnić atmosferę.
-Masz rację Blit, czas na zmianę, czas by pokazać że jeszcze jestem cząstką siebie w sobie.
-Blitz, nie Blit. - Powiedzał lekko rozbawiony demon - A poza tym, zuch chłopak. No pokaż im tygrysie.
-Dobrze.
-Po drugie - imp wrócił do poprzedniego tematu rozmowy - Co byś powiedział gdybym Cię zatrudnił?
-Serio? Tak bez żartów? - Spytał Kai.
-Czy tylko mnie się zdaje, czy to aby nie jest trochę naciągane i aby nie idzie trochę za szybko? - Zapytał Mox - Poza tym nie stać CIĘ na utrzymane kolejnego pracownika, Szefie.
-A on w ogóle wie czym my się tu zajmujemy? - Wtrąciła się Millie.
-Opowiedzcie mi w takim razie. - Nalegał Kai.
Blitzo wyciągnął z kieszeni piękną czerwoną wizytę. Z jednej strony widniało logo z napisem "I.M.P (Impulsywni Morderczy Profesjonaliści)", z drugiej strony zapisany był numer telefonu oraz hasło reklamowe "Zabijemy dla Ciebie każdego" Niżej widniał napis w bardzo małej skali "Albo będziesz mógł nam wystawić złą opinię ale i tak Ci to nic nie da bo to piekło i nikogo to Kurwa nie obchodzi"
-Zabójcy na zalecenie? - Zapytał nie pokazując tego lecz był zszokowany.
-Nie byle jacyś zabójcy. My zabijamy ludzi jeszcze żyjących. - Odpowiedział jego prawdopodobnie przyszły Szef.
-To praca trudna i niebezpieczna - Próbował go zniechęcać Moxxie.
-Ale opłacalna - Stwierdziła entuzjastycznie Millie - I ta adrenalina...
-Ok to wszystko jest trochę dziwne. - Próbował to wszystko sobie poukładać - Jesteście Impami pracującymi w firmie I.M.P... - Stwiedził chłopak.
-I mieszkającymi w "Imp City". - Dodała Mill.
-I mieszkającymi w "Imp City". - Powtórzył Kai - Mordujecie na zalecenie innych demonów którzy mają "niedokończone sprawy" na Ziemi. I to tyle?
-W zasadzie to tak. -Stwierdzili jednocześnie.
"To niesamowite." - Pomyślał - "Jeśli mam coś zmienić w sobie to, to jest chyba najbardziej niespotykanym zbiegiem okoliczności na jaki mogłem trafić. Heh... dotarło do mnie właśnie że, nie straciłem pamięci całkowicie... przecież pamiętam mniej więcej coś o Ziemi ale nic O moim życiu. Ciekawie..."
-A co mi szkodzi - Powiedział - Czas by zabłysnąć.
-Gratulacje... właśnie zostałeś now... - Nie dokończył gdyż w zdanie wtrącił się Mox.
-A umiesz chociaż walczyć, strzelać, cokolwiek co pomoże przetrwać.
-Od kiedy ty jesteś takim specem od survivalu Moxx? - Zapytał szef. (i już prawie szef Kaia) - Ale faktycznie pokaż co potrafisz. Mills podaj kusze, torbę i może jakieś strzelby
-Już po nie idę Blitz. - Odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
-Zawsze możesz też pracować tu, na miejscu tak jak Loona. - Podpowiedział Blitzo
-Kim jest Loona?
-A więc tak... Loona to moja córka oraz pracowniczka, poznasz ją później, bo pewnie jest zajęta skoro nie przyszła tutaj do nas.

[NIE BLITZO, ona po prostu siedzi sobie na telefonie i ma gdzieś cały świat, więc pojawi się później (sorry ale nie wiem jaką by tu scenę ciekawą z nią napisać) ~Autor]

-Chętnie ją poznam.

Wróciła już Millie. Przyniosła kusze, kilka innych broni oraz jakąś torbę.
-Trzymaj wilczurze - Blitz podał mu torbę.
-Nie wiem czy to aby na pewno jest dobry pomysł. - Odparli jeden po drugim Kai i Moxxie. Dalej kontynuował Kai - To... słaby pomysł, mogę kogoś skrzywdzić na przykład. I co to za torba?
Była to średniej wielkości skórzana torba z zamkiem. Nie miała jakiś specjalnych zdobień czy loga, była to najzwyczajniejsza w świecie torba.
-Są w niej twoje rzeczy - Odparł Blitzi - Przejrzyj je sobie A ja w tym czasie sprawdzę sobie stan techniczny broni palnej. Mox, sprawdź stan broni.
-Serio? - Zapytał Moxxie.
Kai w tym czasie wysypał zawartość na blat stolika i kolejno przeglądał:
Telefon. Zerknął na niego i zauważył prośbę o podanie hasła. Miał trzy opcje do wyboru, hasło którego nie znał, odblokowywania twarzą której telefon nie rozpoznał, oraz odblokowywania odciskiem palca co O dziwo zadziałało ale sprawdzenie telefonu pozostawił na później.
Notatnik oraz długopis, zeszyt był jednak pusty co nie wzbudziło jego entuzjazmu.
Kilka monet, choć pewnie tutaj jest piekielnie drogo, oraz panuje tutaj inna waluta. Jeszcze ładowarkę, na pewno do telefonu.
Jego uwagę przykuł jednak inny przedmiot, sztylet o pięknych zdobieniach na rękojeści przechodzących w prost na ostrze które wyglądało jakby było wrodzone z cienia. Mimo że ostrze utrzymywało się w ciemno-szaro-czarnych barwach wydawał się świecić. W ogóle nie pasował do reszty przedmiotów.
-Eh, Blitz.
-Tak...
-To na pewno znalazłeś przy mnie. - Pokazał mu sztylet.
-Tak miałeś go przypiętego do paska
Chłopak spojrzał na swoje spodnie, problem w tym że to były spodnie na sznurek... dresowe.
-Tyle że ja nie mam paska...
-Ta... zdiąłem Ci go.
-Po jaki kij mi zdejmowałeś pasek od spodni dresowych?!
-Nie wnikam w twój styl ubioru...
Te słowa zakończyły dziwną sprzeczkę Kaia i Blitza. Po przegrzebaniu torby znalały się białe, sportowe buty oraz pasek. Nic specjalnego poza tym że klamra miała podobne żłobienia co sztylet ale nie było widać tam żadnych dziwnych przebłysków. Natomiast buty były ewidentnie za małe, prawdopodobnie przemiana w demona sprawiła że anatomia (w tym oczywiście stopy) zmieniła się.
-Gotowe szefie. - Stwierdził Moxxie
-Ok Millie ustaw tarcze - Nakazał Blitz
-Ale szefie, my tu nie mamy żadnych tarcz. - Stwierdził zakłopotany Moxx.
-To w takim razie ja będę trzymał cel. - Powiedział Blitzo.
-Sir, to jest chyba najbardziej nieodpowiedzialny pomysł na jaki mogłeś kiedykolwiek wpaść.
Blitz nie słuchał go gdyż w tym momencie szukał celu, do którego chłopak mógłby strzelić.
-Eh... skarbie, sam mało Loony nie postzeliłeś kiedy trzymała cel. - Odparła Millie.
-To był tylko trening. Poza tym nic jej nie jest. - Odpowiedział oburzony Moksi (xd). - I skończyło na podpaleniu biura.
-pogroążasz się - Stwierdził szef po czym wyjął plik kartek - O tu są te zdjęcia "Perfekcyjnych" rodzin. Idealne cele... -Uniósł jedno nad głowę. - Dobra Kai, weź kusze i strzel.
Chłopak wziął kusze, naładował ją strzałą, wycelował i... trafił.
-Szczęście początkującego - Powiedział z nutą pogardy w głosie Moxxie.
-Dobra następna broń - Nakazał szefuńcio.
I tak było przez jakieś pół godziny. Chłopak brał broń, bez problemu ładował, strzelał idealnie w cel. Robił to tak jakby to robił co dzień.
-Skończyły nam się cele. - Powiedział Blitz.
-Nieźle Ci poszło - Stwierdziła Millie.
-No to witamy w firmie I.M.P nowego pracownika... Kaia - nowy szef podszedł do niego i objął, następnie złapał innych pracowników (Moxxiego i Millie) i siedzieli tak w uścisku szefa. - Jednak czy nie obrazisz się jeśli na razie nie będziemy cię na akcje w terenie?
-Dzięki - Odparł krótko chłopak. - I nie, nie obrażę się. Muszę się jeszcze wiele nauczyć...

[1285 słów no poniosło mnie... znowu.

Ja: No... ten... następne rozdziały będą prawdopodobnie krótsze.
Również ja: *umieszczam content na 2 rozdziały w jednym*

Ten rozdział był pisany trochę na siłę jako kontynuacja poprzedniego no ale jest jeszcze kilka spraw które muszą być wyjaśnione i zostaną, tylko później. Słowo

Następny rozdział będzie kontynuacją kontynuacji i zostanie już mniej więcej wyjaśnione kilka spraw. (Chyba)

Nie planowałem takiego nastawienia Moxxiego do nowego pracownika, tak jakoś samo wyszło.
~KajKD/Autor]

Pewnego razu w piekle ||Helluva Boss/ Hazbin Hotel fanfiction||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz