Rozdział 11: Komplikacje i lekcja magii

52 5 24
                                    

.


[Uwaga!

Ten rozdział prezentuje krwawe sceny oraz inne rzeczy które mogą być nieodpowiednie (bez NSFW bo aż taki nie jestem by pisać takie sceny) jeśli jesteś wrażliwy/a na takie sceny to przepraszam.


Reszta czyta na własną odpowiedzialność]


Kolejny spokojny dzień w firmie I.M.P Chochliki zajmowały się typowymi biurowymi zadaniami czekając na kolejne zlecenie. Kai i Loona siedzieli spokojnie na recepcji wymieniając się filmikami z internetu. 

Millie przeglądała papiery i rachunki firmowe

A Moxxie na zlecenie szefa mył okna... od zewnątrz.

Blitza niestety nie było gdyż miał nagłą sprawę gdzieś na mieście. 

Moc wszedł cały mokry i w pianie do biura.

-Cieszę się, że nie spadłem. - powiedział Moxxie.

-Też się cieszę. - odpowiedział chłopak. - wiesz, że mógłbym ci pomóc ale...

-a mi tam obojętnie. - Loona wzruszyła ramionami.

-szef bywa czasem dziwny. Nie mam do ciebie żalu - Moxxie ruszył w stronę łazienki a jego żona poszła za nim.

-Miłość. - zagaił chłopak.

-rzecz niezwykła. - odparła wilczyca. 

-prawda najprawdziwsza...


###


Blitz wparował do biura z takim impetem, że Moxxie aż podskoczył gdy mało co go drzwi nie uderzyły. Szef wyglądał jakby jego emocje rzucono do maszyny losującej bo nie dało się zidentyfikować co akurat czuje. Wyglądał na wkurzonego jednak na jego twarzy malował się uśmiech do swojego biura wszedł jednak już jakoś tak melancholijnie. 

-A temu co się stało? - Loona widocznie martwiła się o swojego przybranego ojca.

-nie mam pojęcia. - zainteresował się Kai. - myślisz, że powinniśmy to sprawdzić?

-może t~ 

Dziewczyna nie dokończyła bo właśnie wtedy zadzwonił t telefon na jej biurku. 

-Halo tu I.M.P... - wilczyca odbębniła formułkę.

-"z Blitzem poproszę." - w słuchawce odezwał się głos sowiego księcia Ars Goetia Stolasa. [Na kij mi pełny tytuł skoro i tak pewnie napisałem błędnie? Ni wiem.]

-Już przełączam... - Loona zatrzymała połączenie. - BLITZ! TO ZNOWU TEN SOWI ZBOK! 

-PRZEŁĄCZ GO DO MNIE! - odkrzyknął jej Blitzo. 

-podsłuchujemy? - zaproponował Kai. 

-ty się mnie pytasz? Oczywiście, że tak!


-"hej, Stolas tak, wiem, że zbliża się pełnia i będziesz potrzebował księgi i takie tam nie musisz przypominać."

-"to też ale, niestety będziemy musieli przełożyć nasze... spotkanie. Ponieważ muszę wyjechać na jakiś czas."

Z Biura chochlika słychać było głośnie "Yes!" Czego nie było słychać w rozmowie telefonicznej.

-"co nie oznacza, że nie potrzebuję księgi. Będę jej potrzebował w wyznaczonym terminie, a może także trochę dłużej" - Sowi książe mówił tonem oficjalnym i rzeczowym.

Pewnego razu w piekle ||Helluva Boss/ Hazbin Hotel fanfiction||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz