Rozdział 12: Twoja prawda

49 3 8
                                    


To był kolejny nudny dzień w świecie żywych. Pogoda była wręcz idealna na kolejne zlecenie. Pracownicy I.M.P rozkładali właśnie sprzęt by wykonać zadanie. Nic specjalnego. Kolejna niewierna żona. 

-to już zaczyna robić się męczące. - stwierdził wilczek. - w sensie, ludzie serio nie mogą po prostu wziąć rozwodu? Czy coś. Wydaje mi się, że to by było prostsze niż knucie planu zabójstwa i ukrywania dowodów. A potem i tak wkraczamy my. I wtedy oboje przeżywają swoje piekło bo są na siebie skazani po wieczność.

-nie filozofuj tylko trzymaj prosto broń. - pouczył go Blitz. - z takich zleceń właśnie utrzymuje się nasza firma. 


Cała czwórka ekipy terenowej siedziała właśnie na dachu bloku czekając aż pokaże się ich cel. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Pogoda była słoneczna, a żaden smog nie zasłaniał widoczności. 

Blitz przyuczał Kaia do prawidłowego celowania z snajperki.

Millie I Moxxie grali w karty w absolutnej ciszy oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. 

Nagle jednak telefon w kieszeni chłopaka zadzwonił sprawiając, że wszyscy poskoczyli z zaskoczenia, włącznie z nim samym.

-młody, co ja mówiłem o telefonach w czasie pracy? - upomniał go Blitz.

-"Loona, ja naprawdę nie mogę już wytrzymać z tobą. Odklej się od tego badziewia." Tak mniej więcej - zacytował go żartobliwie.

-bardzo śmieszne... To drugie...

-"telefony pozostają w biurze no chyba, że jest coś pilnego to mają zostać wyciszone" 

-dokladnie.

-przepraszam szefie. - chłopak nawet lekko skulił uszy robiąc przy tym słodkie oczka.

-nie bądź zły Blitz. - Millie stanęła po stronie chłopaka. - ja tam rozumi~ 

Chochliczka nie dokończyła bo i jej telefon zadzwonił. 

-Millie!

-już, już szafie. - dziewczyna odebrała. - tak?

Kai lekko przekrzywił głowę i zrobił słodkie oczka.

-dobra ty też moż~ - tym razem to telefon szefa zadzwonił jednak ten odebrał mimo wpatrzonych w niego oczu pracowników. - nie, Moxxie, nie możesz odebrać. 

Powiedział Blitz I odszedł na bok by rozmawiać.


[W zamyśle ten żart wyglądał jakoś lepiej...]


-halo? - odebrał wilk. 

-"hejo" - po drugiej stronie odezwała się Octavia.

-Via? O co chodzi. Wiesz... Jestem jakby trochę zajęty. Nie żeby coś...

-"tak więc sorry... A jak myślisz, która sukienka była by lepsza? W gwiazdy czy biała?"

-mam dwa pytania. Na co ci jest potrzebna i czemu pytasz się akurat mnie?

-"wiesz... Ojciec zabiera mnie na jakiś nudny bankiet, a ja nie mam się kogo zapytać. Dawno na takim nie byłam i mam tylko dwie sukienki."

-to ma jakiś sens...

Ze strony Octavii słychać było jakieś bliżej nieokreślone krzyki Stolasa.

-"sorry za to... Wygląda na to, że albo tata gada z twoim szefem albo... Nie, raczej zachowuje się tak gadając z twoim szefem" 

-tak, to raczej pewne. Jeśli chcesz znać moją opinię to w gwiazdy bardziej do cię pasuje. 

Pewnego razu w piekle ||Helluva Boss/ Hazbin Hotel fanfiction||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz