I. Ahoj, já jsem...

321 13 5
                                    

Hej🫶🏻

Ta książka będzie inna niż wszystkie.

Będzie się przeplatał czeski, będą tytuły w języku czeskim i przede wszystkim będę tu skupiać się bardziej na bohaterce, a nie bohaterze bądź dwóch głównych bohaterach.

To jest ta książka, która nie jest jeszcze skończona i zaczęłam pisać ją miesiąc temu, więc to co póki napisałam w kolejnych rozdziałach może się chyba zmienić.

Ale nie wiem.
Ja po prostu mam tak, że dostanę olśnienia i muszę od razu przenieść to na Wattpad.

Czemu czeski i taka książka? Nie mam pojęcia, chyba chciałam zrobić coś innego.

Czy mi wyjdzie ocenicie Wy 🫶🏻

Tytuł po polsku - Wiek to tylko liczba, prawda?

Jeszcze dodam tu przeprosiny, bo książka miała być przed świetami, ale po prostu moje rodzinne sprawy chyba nie mają końca i komplikują mi wszystko.

Nie przedłużam.

Gdy przyjechałam pierwszy raz do Warszawy czułam się identycznie tak, jak wtedy, gdy dwanaście lat temu przyjechałam do Zakopanego.

Miałam wtedy 11 lat, z dnia na dzień zostawiłam wszystkich swoich przyjaciół i wyjechałam gdzieś gdzie nie znam praktycznie języka.

Tutaj znałam język, ale nie znałam ludzi i miejsca, a to już było straszne.

Nazywam się Inez Tichá, mam 23 lata. Mój tata jest czechem, mama polką, a do Zakopanego przeprowadziliśmy się z czeskiego miasta Frydek-Mistek.

Zawsze bawi.

Mimo wszystko i tak ciagle w domu rodzice rozmawiają po czesku, więc gdzie miałam nauczyć się polskiego jak nie tylko w szkole i wśród znajomych, których praktycznie nie miałam?

Moi rodzice mają biznes, w tym celu przyjechali też do Zakopanego. Dwa duże domy do wynajęcia dla turystów, cały czas sezon i czasem się zastanawiam czy mama wie gdzie wyjechałam na studia dwa lata temu.

Studiuje lingwistykę na uniwersytecie warszawskim.
Przeprowadzając się do polski i ucząc tego języka razem z angielskim zrozumiałam, że świetne jest poznawanie języków.
Obecnie potrafię porozumieć się w czterech językach ( polski,angielski, czeski i francuskim na mega podstawowym poziomie), a na studiach poznaje włoski i hiszpański.

Jestem nimi zachwycona.

Moje życie w Warszawie jest dosyć... rozrywkowe?

Nie pracuje, bo rodzice sami przesyłają pieniądze twierdząc, że mam się skupić na nauce.
Mi odpowiada taki układ.

Zastrzyk gotówki od rodziców pozwala mi spokojnie przeżyć cały miesiąc i praktycznie co weekend być na imprezach.

Mieszkanie wynajmuje na pół z przyjaciółką Kają, która też z Zakopanego przyjechała do Warszawy studiować, ona w przeciwieństwie do mnie pracuje, a dokładnie znalazła prace jako listonoszka w jednej z dzielnic Warszawy.

Dla niej ok, bo jej studia są zaoczne.

W czwartkowe popołudnie ciesząc się totalnie tym, że piątek to wolny dzień od zajęć ruszyłam spod uczelni do naszego mieszkania.

Widząc w nim dziewczynę ledwo żywą w łóżku lekko się zmartwiłam.

- O dobrze, że jesteś. Potrzebuje Cię, ale tak mega mega.

- Co się stało? Gorączkę masz? - spytałam wieszając kurtkę na wieszaku

- Tak, rozłożyło mnie już do końca.

- A czego potrzebujesz?

- Ty, jutro, listy. Musisz mnie zastąpić, szef wie. Proszę, proszę.

- Oszalałaś chyba, przecież ja w to nie umiem..

- Proszę Cię, szybko ogarniesz. Nie ma mnie kto zastąpić.. To jest max pięć godzin pracy, przecież Ci oddam tą dniówkę.

- No nie wiem Kajka..

- Proszę, nie bądź taka..

Spojrzałam na nią niepewnym wzrokiem, a gdy zaczęła kaszleć jak oszalała szybko się zgodziłam i uciekłam z jej pokoju.

Następny dzień miał być super, bo miałam spać do 10tej, a za to musiałam wstać o 6, aby na 7:30 być na poczcie i zabrać całą pocztę na samochód.

Dobrze, że miałam prawo jazdy.

Miły Pan, prawdopodobnie szef Kai wytłumaczył mi jak działa tablet, na którym ludzie musza mi się podpisać oraz świstki na których tez potrzebny jest podpis.

Magia.

- Super, to polecony więc czas użyć tego sprzętu - mruknęłam wychodząc z listem z samochodu.

Po kilku poleconych załapałam o co chodzi.

- Stara gdzie do cholery jest Rydgiera8? - spytałam, gdy odebrała połączenie

- A gdzie jesteś?

- No na Rydgiera, koło biedronki i nie wiem co tu jeszcze jest.

- Wpisz sobie w nawigację, nie wiem jak Ci to wytłumaczyć.. sporo tam jest listów?

- Dwie wielkie paczki i z 6 listów.

- Powodzenia - zaśmiała się rozłączając połączenie

Po 10 minutach szukania na nawigacji tego adresu w końcu dotarłam pod adres.

- Budynek 18 - westchnęłam wyciągając paczki po czym chwile się rozglądałam - Jezus kochany, ciężkie to.. - mówiłam sama do siebie idąc w stronę budynku.

Nie łatwo było mi tam dotrzeć, ale gdy dotarłam chciałam aż rzucić tymi paczkami na ziemie.

- Dzień dobry, mam dwie paczuszki i kilka listów do.. - mruknęłam patrząc na listy - Pana Poziemskiego i Karasia.

- Jasne, chwilka. - uśmiechnął się mężczyzna - Solar!

- Co? - powiedział wychodząc z pomieszczenia - Dzień dobry, nowa listonoszka? - uśmiechnął się biorąc ode mnie listy, a następnie złożył podpisy na tableciku

- Na zastępstwo, w poniedziałek już mnie nie będzie - powiedziałam - Całe szczęście - dodałam ze śmiechem

- Jasne, rozumiem. Paczki tez nasze?

- Gdyby nie były nawet bym ich tu nie dźwigała proszę Pana - mruknęłam z grymasem

- Następnym razem polecam zrobić jak koleżanka. Zadzwonić na numer na paczce i ktoś po nie zejdzie - spojrzał na mnie z uśmiechem powoli przeradzającym się w śmiech, a ja totalnie wryta patrzyłam na niego jak na debila

Czemu o tym nie pomyślałam?

- Na szczęście jestem silna i dałam radę. Do widzenia.

- Miłego dnia - powiedział - Długopis..

Odwróciłam się z powrotem w jego stronę i nadal lekko speszona zabrałam ten nieszczęsny długopis.

Gdy wróciłam po 13 do mieszkania położyłam się obok chorej dziewczyny i patrzyłam w sufit.

- Nienawidzę Twojej pracy.

- Czemu? Super jest.

Zaczęłam opowiadać jej o tym jak nie myślałam niosąc te ciężkie paczki.

- Poniedziałek tez chcesz? - śmiała się

- Spadaj, mam zajęcia. - mruknęłam ze śmiechem wtulając się w dziewczynę.

Věk je jen číslo, že? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz