Chapter 6

2.6K 165 5
                                    

~Lauren~

Wróciłam do domu od razu po tym jak wyszłam z klasy. zdjęła buty i skierowałam się do kuchni. Rzuciłam torbę na krzesło przy wyspie, i ruszyłam do lodówki. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Ser, warzywa, owoce, mleko soyowe, ciasto...

- Panienka już wróciła? - usłyszałam głos Marici, na który natychmiastowo odwróciłam sięw jej stronę. Nawet nie zauważyłam kiedy tu przyszła.

- Jak widać- mruknęłam bardziej do siebie niż do niej.

- Przekąsi coś panienka?- zapytała z uprzejmością.

Przez chwilę się zastanawiałam, ale w końcu czemuś przyszłam do kuchni.

- Może być -odpowiedziałam ze znudzeniem.

- W takim razie przyniosę panience za pięć minut sałatkę.- powiedziała i zaczęła ja przygotowywać.

Poszłam do siebie i zajrzałam na jakiś portal plotkarski. Nic nowego. Te same ploty co z przed doby. Zamknęłam laptopa i położyłam się na łóżku. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwii.

- Postaw na biurku. -powiedziałam uprzedzajac pytanie Maricii. Nie cała minutę później do moich uszu doszedł dźwięk zamykanych drzwi.

Biorąc kolejny kęs sałatki usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

- Halo? - powiedziałam przelykajac zieleninę.

- Lea!- usłyszałam piskliwy głos Zoe.

- Zoya co chcesz?- zapytałam zirytowana.

- Też się cieszę, że cię słyszę - jej głos ociekał sarkazmem.-Ale, dzwonię po to żeby cię uświadomić, że idziemy na imprezę!- zapiszczała z ekscytacji.

- O Boże nie- skomentowałam.

-Lea nie bądź śmieszna. Słyszałam, że już nie chodzisz z tym kutasem.- Auć trochę zabolało.- to możesz się zabawić.

- Nie chce mi się- jęknęłam.

- Mam w dupie czy ci się chce czy nie i tak ze mną idziesz. - wcięła.- będę po ciebie o 7.- zaszczebiotała i nim zdążyłam coś powiedzieć rozłączyła się. Odłożyłam telefon i skończyłam sałatkę. Spojrzałam na zegarek. 14.25. Matka będzie za pół godziny. Wyszłam na balkon i bez żadnych skrupułów zapalilam papierosa. Skoro i tak wszyscy wiedzą, że palę to czemu mam się z tym kryć jak jestem we własnym domu. Wypalilam i wyrzuciłam peta do popielniczki. Po 15 minutach zaczęłam się zastanawiać co na siebie włożyć wieczorem. Podeszłam do szafy. Przegrzebywałam tony ubrań żeby w końcu znaleźć coś co mówi: mam gdzieś zasady, jestem wolna i nie żałuję niczego.

Stwierdziłam że nie chce mi się za długo szukać więc wyjmuje bordową bokserke z dużym dekoltem i napisem :"fuck off thats my life", czarna,krótką, obcisłą spódnicę z zamkiem z przodu( zamek idzie przez całą spódnicę), czarna skórzaną kurtkę z cwiekami. Po umyciu i wysuszeniu włosów zaczesałam je w wysokiego koka, odżywkę trzymała lekko zawiązania krawieckie czerwona bandama. na koniec założyłam makijaż. Zrobiłam grubszą kreskę Eye linerem a na usta założyłam karminowa szminkę. Spojrzałam na zegarek na 10 minut będzie tu Zoya. Zabierając ze sobą tylko telefon i szminkę przeszłam na dół żeby znaleźć moje lity. Już miałam chwycić klamkę gdyż usłyszałam głos matki
- A ty dokąd się wybierasz tak ubrana?- zapytała.
- Na imprezę.- powiedziałam próbując zachować zimna krew. - Nie wiem kiedy wrócę i czy w ogóle to zrobię.- już chciałam wyjść gdy ta podeszła do mnie i wciągnęła mi w rękę jakiś spray.
- Weź to ze sobą. - stwierdziła że nie warto rozmawiać ze mną dalej i poszła do salonu.

Gdy byłam już za drzwiami spojrzałam na etykietke przedmiotu dostępnego mi przez matkę. :
GAZ PIEPRZOWY.
Ale po co mi on???

* Czesc Misie! !!! znowu rozdział! Nie mam pomysłu na nazwę dla rozdziału więc jak ktoś chce pomóc to piszcie:)Wracam do łask? Ktoś to w ogóle czyta?

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz