Party and first not nice meet

2.6K 159 4
                                    

Mój spóźniony prezent na dzień dziecka dla was :*

------------------------------------------------------

Było duszno poszłam po kolejnego shota. Nagle ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
- Czesc mała. - powiedział. Smierdzial alkoholem.
- Odpierdol się Nathan.- syknęłam i próbowałam się wyrwać.
- O nie,nie - powiedział przyciągając mnie bliżej. Zaatakował moje usta. "Oddałam" pocałunek. Gdy stwierdził, że mnie ma z całej siły kopnelam go w krocze. Zawyl z bólu i zgiął się w pół.
- Ty dziwko- wysyczał.
- To ty tu jesteś męską dziwka.- powiedziałam i poszłam po dawkę alkoholu.
***
Byłam już lekko wstawiona i śpiąca. Dobra byłam pijana w cztery dupy.
-Mamy zioło!- usłyszałam czyjś głos. Oczywiście jak to ja byłam pierwsza w kolejce.
Niewiadomo w którym momencie do domu weszła policja.
Kurwa.
***
Siedziałam w areszcie z paroma znajomymi.
-DeGriee.- zostałam wywołana.
No to będzie ciekawie. Wstałam i wyszłam. Myślałam, że rodzice będą na mnie czekać. Gdy przekroczyłam próg oslepily mnie blaski fleszy. Paparazzi.
- Czy to prawda, ze twój ojciec podpisał...- dobiegła do mnie jakas dziennikarka i próbowała zadać mi pytanie.
- Nie obchodzi mnie co zrobił mój ojciec, a nawet gdybym wiedziała i tak bym milczała. Nie robicie nic żeby rozpowszechniać prawdę, jedynie żerujecie na ludziach, którzy próbują zmienić ten zasrany kraj w lepsze miejsce.- mówiąc to wsiadłam do czarnego kabrioletu.
- Cześć Charles. - rzuciłam krótko do szofera.
- Ale im nagadałaś- skomentował. Charles mimo tege, ze był moim szoferem był moim sprzymierzeńcem w tym domu.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
Zaparkowalismy na podjeździe. Rodzice stali przed drzwiami. Oj jest źle. Są wkurwieni.
Spojrzałam na bramę wjazdową. Roi się od dziennikarzy i paparazzi. Mam przesrane. Weszłam po schodach mijając moich opiekunów.
- Co cię naszło żeby palić trawkę!?- moja matka krzyknęła na cały dom.
- Nie mam chujowego pojęcia!- odpowiedziałam.
- Czy pomyślałaś co będą o nas mówić? - zapytała.
- Szczerze?- mam dość. - Mam to gdzieś. Naprawdę nie obchodzi mnie to. Zajmij się lepiej wychowaniem Dave'a. - syknelam i zamknęłam drzwi do swojego pokoju. Poszłam do łazienki i wyjęłam tabletki przeciwbólowe.
-Kac morderca nie ma serca- mruknelam do siebie biorąc 3 tabletki. Jestem zbyt zmęczona żeby zrobić cokolwiek poza pójściem spać. Cala noc w areszcie na kacu nie należy do najprzyjemniejszych.

Obudził mnie dzwoniący telefon.
- Halo?- wymruczalam zaspana.
- Lea?- zapytała Zoe.
- A na czyj telefon dzwonisz?- zagderalam.
- Bardzo śmieszne- usłyszałam cyniczny śmiech.- A tak serio to spotkamy się dzisiaj?
- Gdzie? - zapytałam przecierając oczy.
- No bo widzisz robimy ognisko. - zaczęła.
- O której po mnie przyjedziesz?- rzuciłam krotko.
- Będę za pół godziny- powiedziała i się rozłączyła.
Wstałam i podeszłam do szafy.
Wyjęłam krótkie czarne spodenki z wysokim stanem, dziurami i cwiekami, zielono ciemną luźną bokserkę i koszule w czerwono czarna kratę, która przepasalam w pasie. Końcówki włosów lekko podkrecilam. Zrobiłam delikatnego koka zostawiając na pokaz moją grzywke. Pociągnęłam kreski na oczach i użyłam maskary. W momencie, w którym chwytalam za brzoskwiniową pomadka mój telefon zawibrował. Skończyłam robienie makijażu, zawiazalam granatową bandame na nadgarstku i wyszłam z pokoju.
Wychodząc z domu z glanami w rękach usłyszałam kolejną kłótnię rodziców. Westchnelam.
-Heeej!- powitał mnie pisk Zoe.
- Tak tak. - powiedziałam. -Jedzmy już proszę. - usłyszały to to wcisnela pedał gazu.
Po piętnastu minutach siedzieliśmy wszyscy wokół ogniska z butelka piwa w ręku.
- Cześć ludzie!- usłyszeliśmy głos mojego eks.
Spojrzałam porozumiewawczo na Zoey która uśmiechnęła swojego brata.
Ten zrozumiawszy ten znak włączył jakąś muzykę, podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
- Chodź damy temu kutasowi niezłe przedstawienie. - mówiąc to uśmiechnął się szyderczo. Na moją twarz wskoczył wyraz, który można zatytułować YOLO, bądź Give'em hell sweetheart.
Wstałam, chwyciłam go za rękę i poszliśmy zatańczyć. Tanczylismy wolnego. Stałam do niego odwrócona tyłem, on trzymał swoje ręce oplatajac moje biodra. Po chwili zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Z pod sprzymierzonych oczu patrzyłam na Nathan'a. Siedział tam czerwony ze złości i zabijał wzrokiem brata mojej przyjaciółki. Chęć podsyczenia jego złości teatralnie i głośno jęknęłam. Camil usłyszawszy mój "dźwięk porozumiewawszy" chwycił mnie za dłoń i kierował się w stronę drzew. Usłyszeliśmy odglos tluczonego szkła.
- O mój Boże! To było świetne Cam!- rzuciłam mu się na szyję.
- Dla ciebie wszystko Ren- powiedział odwzajemniajac przytulaka - ale to nie wszystko.
- Myślisz o tym o czym ja mysle?- zapytałam z szatanskim uśmiechem.
W odpowiedzi dostałam tylko jeden gest. Chłopak poruszył zabawnie brwiami.
Zdjelam bokserke i rzuciłam ja w stronę ogniska.
- No po tych kilku latach w końcu mogę stwierdzić, ze masz cycki- skomentował Cam.
-Uważaj- pokiwalam na niego palcem- bo poskarze się Joshowi- roześmieliśmy się gdy wypowiedziałam imię jego chłopaka.Położyłam się na ziemi zaczęłam się turlac, a mój przyjaciel zaczął potrząsać krzewami. Po paru minutach byliśmy zmęczeni i udawaliśmy urywany oddech.
- Nie daleko jest strumyk. -powiedział a ja już zrozumiałam o co chodzi i poszłam szukać wody.

W końcu znalazłam strumień. Do pustej butelki nalałam wody. Już miałam iść gdy usłyszałam jakiś lament. Poszłam w kierunku zródła dźwięku i zobaczyłam jak jakiś mężczyzna pochyla się nad szyją dziewczyny przylatuje do ściany ze skał.
- Nie... nie proszę. - jakąś cytata blondynka próbowała wyrwać.
- Cicho bądź to nie będzie tak bolało- zetknął chłopak. Skądś znam ten głos. Z zamysłem wyrwał mnie jakiś błysk.
Szare oczy blondynki gasly.
Zanim jej ciało całkowicie dopadło bez ducha szepnęła prawie nie słyszalne w moją stronę: Uciekaj. Zaczęłam cofać się lekko do tyłu, aż usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Kurwa! Czemu ja nałożyłam te glany?
Zaczęłam uciekać.
- I tak cię znajdę! - krzyknął.

Tak się rozpędziłam, że o mały włos nie wypalilam Camila.
- Ren co jest?- powiedział uspokajając mnie trochę. Przed oczami miałam mroczki.
- Nie... nic już nie ważne- powiedziałam rozglądając się.
- Masz tą wodę? - zapytał.
Pokiwalam głową i podałam mu butelkę. Wylał sobie trochę płynu na ręce i przyłożył je do lubi włosów.
- Idziemy idąc kolejne przedstawienie młoda.- powiedział podstawiając mi łokieć.-Lea. Ren.-nie zareagowałam. Mój umysł zaprzataly wydarzenia sprzed paru minut. Co on jej zrobił, że padła martwa? Lauren!- podniósł głos. Otrząsnęłam się i spojrzałam na niego.
- E co?... a tak tak chodźmy. - złapałam jego ramię i wróciliśmy do ogniska. Wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę. Nagle poczułam na sobie nienawistny wzrok Nate'a. Po nie całej godzinie zaczęliśmy się zbierać.
- Ren jedziesz z nami?- zapytał lekko wstawiony Camil.
- Nie luz przejdę się. - powiedziałam. Gdy wszyscy już pojechali usłyszałam za doba trzask galezi. O nie. Odwróciła się i zobaczyłam idącego kupić mnie Nate'a.
- Czego chcesz?- zapytałam zimno.
- Nie bądź taka. -jeknal.
- Nie bądź chujem. A no tak zapomniałam, nie masz prawa być czymś czego nie masz. - skomentowałam z satysfakcją.
Szybko ruszyłam w stronę głównej drogi.
- Ma większego? O to chodzi?- zapytał. Zatrzymalam się na chwilę i zaśmiałam się pod nosem.
- Każdy ma nawet moja matka.
***
Szłam w ciemnościach już dobre dwadzieścia parę minut. Nadal nie doszłam do głównej drogi. Szłam zamyslona i skusiłam się na drodze. Nagle coś jakby trąba powietrza spowodowała ze zeszłam z wyznaczonej ścieżki. Moje ciało zaatakował potężny ból. Jęknęłam. Podniosłam ocia głowę i ujrzałam krwiscie czerwone oczy.
------------------------------------------------------
Jej kolejny^^ jak myślicie kto jest właścicielem krwiscie czerwonych oczu??? Podekscytowani? Bo ja tak trochę bardzo.  Tak dużo pomysłów na riposty a tak mało dobrych sytuacji żeby je spisać. Jeden z dłuższych takie mam wrażenie. Byłam tak zła na dwóch idiotów, że aż "przelalam to na papier" .  Do następnego moje Skarby

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz