01. Plama na spodniach i świruska na plaży

84 12 39
                                    


 Zanim podjęłam ostateczną decyzję miałam za sobą tydzień nie przespanych nocy, ale w końcu się udało. Musiałam to skończyć. I skończyłam. Skończyłam to w prawdopodobnie najbardziej beznadziejny sposób na jaki tylko było mnie stać. Sukcesywnie chowałam się w cień, aż w końcu przepadłam z życia Milesa. Na zawsze. Początki były trudne, zwłaszcza wtedy gdy po raz pierwszy od dziesięciu lat szczelnie zamknęłam okno na noc, upewniając się, że nie złoży mi nieproszonej wizyty. Dalej pamiętam, jak udawałam, że nie słyszę jego pukania w okno i wołania mojego imienia przez szybę. Ani razu się wtedy nie odwróciłam, żeby choćby na niego spojrzeć. Zamiast tego wypłakiwałam oczy w poduszkę zwrócona plecami do okna. Przestał przychodzić po trzech tygodniach.

Do szkoły zaczęłam jeździć na rowerze. Zapytał mnie wtedy o co chodzi, a ja wcisnęłam mu kit, że chcę zacząć dbać o sylwetkę, bo w końcu zbliża się bal maturalny. Podważył to tylko kilka razy, po czym skinął głową na znak, że rozumie, ale po dziś dzień nie jestem pewna czy kupił tę ściemę. Pewnie nie. Zwłaszcza, że nigdy nie byłam szczególnie zainteresowana balem.

Moi rodzice i Andy nie rozumieli, co się dzieje. Codziennie zadawali mi dziesiątki pytań o Milesa, a ja za każdym razem ich zbywałam. Przynajmniej do momentu, w którym mama zerknęła do mojej sypialni, kiedy to akurat wpadłam w histeryczną tęsknotę za przyjacielem, gotowa zadzwonić do niego i wszystko wyjaśnić.

- Tak musi być, mamo. - łkałam wtedy, próbując jej to wszystko wytłumaczyć. - Tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich.

Nie wiem czy to rozumiała. Dla niej zawsze byliśmy Glo i Milesem, jakby Bóg stworzył nas w pakiecie, ale umieścił w innych rodzinach z czystej złośliwości. Jej zdaniem łączyła nas braterska miłość, dokładnie taka sama jak mnie i Andego, i po prostu przesadzałam. Kilka razy naciskała, żebym skończyła tę farsę, bo nie może patrzeć, jak z powodu braku Milesa Friar jej jedyna córka wylewa hektolitry łez. I to wszystko z własnej głupoty. Nie było już jednak możliwości zrobienia kroku wstecz. Byłam w tym wszystkim za daleko. Poza tym, naprawdę wierzyłam, że tak będzie dla nas lepiej. Po części chyba nadal w to wierzę. Zwłaszcza kiedy raz na jakiś czas, po jednej lampce wina za dużo, zalewa mnie nostalgia i sprawdzam, co tam u niego. Jego Instagram zalany jest zdjęciami z przyjaciółmi i wydaje się niesamowicie szczęśliwy. To dobrze, zasługuje na szczęście jak nikt inny.

Jednymi z gorszych przeżyć były kolacje u babci Irene, gdzie niezmiennie zajmowałam miejsce naprzeciwko niego i Blair. Ignorowałam jego istnienie z całych sił, a przynajmniej się starałam. Serce krajało mi się na kawałki, gdy tylko słyszałam jego głos. Sama przestałam się na nich odzywać, choć nawet wcześniej nie zdarzało mi się zbyt często zabierać głosu. Andy za to zdawał się kochać te rodzinne spotkania. To był jedyny czas kiedy widział Milesa i mógł znowu udawać, że jest częścią rodziny, jego starszym bratem. Grali razem w piłkę, nieustannie się wygłupiali i wymieniali durnymi żarcikami. To były jedyne momenty kiedy pozwoliłam sobie na niego spojrzeć. Wydawał się taki wesoły, a mój brat wręcz w niebo wzięty. W takich chwilach nienawidziłam siebie jeszcze bardziej za to, co zrobiłam.

Dla komfortu wszystkich przestałam przychodzić na coniedzielne kolacje Irene. Myślę, że każdy czuł tę kłębiącą się, cholernie ciężką atmosferę przy stole – nie tylko przeze mnie i słabe relacje z Milesem, ale i przeze mnie i mój wybór drogi życiowej, a raczej jego brak. Usunęłam się więc i nie wzbudziło to żadnych większych emocji, nie wiem nawet, czy zauważyli. No, wyjątkami byli moi rodzice i babcia, od której nadal dostaję telefony zaproszeniem. Mimo to nie pojawiłam się tam ani razu, nawet wtedy, kiedy było już całkiem bezpiecznie, bo przecież nie było szans na zastanie Milesa przy stole.

One and OnlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz