Pociągam głośno nosem, przewracając kolejną kartkę segregatora pełnego ślubnych inspiracji, który Blair zaczęła kompletować mniej więcej, gdy miała trzynaście lat. Nie jestem nawet w połowie. To coś ma więcej stron niż Biblia, przysięgam. Sama nie wiem, ile już nad tym siedzę. Godzinę? Dwie? Trzy?
Nie wiem nawet do końca, o której wstałam. Swój czas od trzech dni liczę w wypitych herbatach.
Upijam długi łyk z ogromnego kubka. To mój czwarty. Znów pociągam nosem.
- Na litość boską! Wydmuchaj ten nos! - To jedyne co mówi Ann, gdy po raz piąty mija mnie w salonie. Pociągam nosem jeszcze dłużej i głośniej, już tylko po to, żeby zrobić jej na złość. Chwilę po mnie robi to Zoe, która tak, jak ja siedzi szczelnie owinięta kocem w otoczeniu tysiąca chusteczek i popija kako. - Się dobrały... - mamrocze jeszcze tylko pod nosem i znika gdzieś na tarasie.
Po raz kolejny pociągam nosem, ale tym razem sięgam po pudełeczko z chusteczkami. W ostatnich dniach zużyłam takich z tysiąc. Czuję jakby nos miał mi zaraz odpaść, tak bardzo jest podrażniony. Nienawidzę być chora.
Pociesza mnie trochę fakt, że nie jestem w tym sama. I nie mam tu na myśli Zoe, która przesadziła nieco ze swoimi dżunglowymi zwyczajami i nabawiła się przez to letniego przeziębienia.
Dźwięk powiadomienia zakłóca moją symfonię głośnego smarkania.
Uśmiech sam z siebie kwitnie na moich ustach, a nawet jeszcze nie zdążyłam sięgnąć telefonu.
Wysłał mi swoje zdjęcie. Jest na nim wyszczerzony, a nos ma równie czerwony, co ja. Siedzi pod kocem i, mimo szerokiego uśmiechu, wygląda jakby był na wpół martwy.
- Acik! - Blair pociąga nosem i z irytacją sięga po paczkę chusteczek. - Co to za romanse, Glo? - Szerzy się w moją stronę. Mówi bardzo przez nos. - To już któryś raz kiedy tak się uśmiechasz do telefonu. Acik! - Kicha głośno po raz kolejny i znów sięga po paczkę chusteczek. - Przystojny chociaż?
Blair stwierdziła ostatnio, że nie może tracić ani dnia mojego pobytu w Naples. Zwłaszcza, że z "zostanę ile tylko będzie trzeba" zrobiło się "mogę zostać na dwa tygodnie, bo bardzo nie chciałabym stracić pracy w kwiaciarni". Dlatego, gdy tylko dowiedziała się, że leżę konająca w łóżku, wpadła do mnie z całym arsenałem leków na zbicie gorączki, syropów na kaszel i rocznego zapasu chusteczek higienicznych, który aktualnie jest już na wykończeniu.
Następnego dnia sama obudziła się z katarem i bólem gardła.
- Nie romansuje. - wzdycham i wygaszam ekran telefonu, gdy tylko ciekawska Zoe próbuje dostrzec z kim piszę. - I nie mnie określać czy jest przystojny, czy nie. To kwestia raczej indywidualna.
Znowu skupiam całą uwagę na kartkowaniu segregatora.
W mojej subiektywnej opinii Miles jest cholernie przystojny.
W obiektywnej pewnie także.
- Ha! - Rzucam jej spojrzenie znad segregatora. - Czyli to chłopak. - Siedzi wyszczerzona jak czterolatka. Wywracam oczami. - Oj, nie dąsaj się tak, Glo. To przecież nic złego poczuć te motylki w brzuchu, rumieniec na policzku. Powiedziałabym nawet, że to całkiem przyjemne.
Już to kiedyś słyszałam...
- Brzmisz jak Jules. - stwierdzam, przez co uśmiech prędko spełza z jej twarzy, zastąpiony przez grymas.
Dziewczyny niespecjalnie za sobą przepadają.
Kilka razy próbowały nawet znaleźć wspólny język, bo Jules wychodzi z założenia, że każdego da się lubić. No chyba, że akurat nazywa się Olivia Matthews. Mimo to, wszelkie próby kończyły jednak fiaskiem i wymianą wrogich spojrzeń. One po prostu zdają się mówić w innych językach.
CZYTASZ
One and Only
Teen FictionŻycie Glo to bałagan. Zdążyła się już jednak przyzwyczaić do nieustannego szukania własnej drogi, gonienia terminów poprawkowych na uczelni i robienia prania dopiero wtedy gdy zostaje jej ostatnia czysta koszulka w szafie. Miała znikomą kontrolę na...