- Gloria?
W pierwszym odruchu mam ochotę udawać, że wcale nie słyszę swojego imienia, które właśnie ucieka z jego ust. Zwłaszcza, że wydaje się, iż wymawia je dość mimowolnie. Byłoby to jednak dziwne. Stoję niecałe pół metra od niego, gapię się na jego twarz, on gapi się na moją i naprawdę idiotycznie z mojej strony byłoby teraz udawać głuchą. Podobnie, jak idiotycznie jest dalej tak stać i nic nie mówić. Tylko co mam, do diabła, powiedzieć po pięciu latach całkowitego braku kontaktu? Niech mnie ktoś oświeci, zanim palnę coś bardzo głupiego. Tak głupiego, że będzie wracać do mnie w bezsenne noce nawet za trzydzieści lat.
- Miles. - Przyklejam na usta sztuczny uśmiech nr 4, ten, który moja mama uznała za idealny do udawania radości, gdy nawiedzała nas znienawidzona ciotka Janet, dalsza krewna. Nie znosiłam jej jako dziecko, bo śmierdziała kadzidłami i wilgocią, a do tego szczypała za policzki. Dość boleśnie. Teraz nadal za nią nie przepadam, ale nie z powodu zapachu czy ciotkowatych nawyków, a dlatego, że obrała w życiu rolę zbawicielki i nawraca każdego kogo spotka. A przynajmniej się stara, bo ciężko mi uwierzyć, że ktoś po jej opowieściach i pouczeniach z własnej woli kiedykolwiek później zjawił się w kościele. Jest drażniąca.
- Gloria. - powtarza, teraz zdecydowanie pewniej. Jego postawa też się zmienia. Prostuje się, wypina nieco pierś do przodu, a wcześniejsze zdziwienie na twarzy ustępuje gwiazdorskiemu uśmieszkowi.
Wow...
W mniej niż sekundę, cała pewność siebie, jaką w życiu udało mi się zdobyć, rozbija się na tryliony małych kawałeczków i teraz stoję przed nim jakaś mała i niewydarzona. Jak poczwarka, której nie udało się przemienić w motyla. Tak, to zdecydowanie trafnie opisuje moje wrażenia.
- Cieszę się, że pamiętamy swoje imiona. - wypalam, zanim w ogóle zdążę to przemyśleć. Potem tylko czuję, jak palą mnie policzki. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo przypominam teraz pomidory rosnące w szklarni babci Irene. - Wybacz. - Wyłamuję sobie palce, a niezręczny uśmiech kwitnie na moich ustach. - To nie miało tak zabrzmieć.
- Spoko. - kiwa głową.
Ach. Okej. No to spoko. Też kiwam głową.
Jeszcze raz badam spojrzeniem całą jego prezencję. Cholernie dobrą prezencję, to trzeba zaznaczyć. Szerokie barki i mięśnie wypracowane latami gry w futbol. Z resztą pewnie nadal coś trenuje, od zawsze lubił sport. Włosy ma nieco dłuższe i bardziej niesforne niż za czasów liceum, a skórę nieco ciemniejszą. Jakby w ogóle było to możliwe, bo już jako nastolatek spędzał całe dnie na zewnątrz, wręcz kąpiąc się w blasku słońca. Ja za to chodziłam blada jak ściana przez calutki rok, mimo, że spędzałam na opalaniu się długie godziny. Słońce po prostu się ode mnie odbija. Tata uważa to za prawdziwy talent. Jeśli tak, to jedyny talent jaki posiadam.
Podsumowując, chłopak wygląda naprawdę dobrze. Aż mi wstyd, że ja stoję przed nim... Taka.
- To... Po co te krzyki?
No tak. To całkiem sensowne pytanie. Problem leży w tym, że nie ma na nie sensownej odpowiedzi. Po prostu trochę niosły mnie emocje i nie byłam do końca świadoma tego, co robię. Chciałam jedynie oczyścić głowę, a to było jedyne rozwiązanie na jakie wpadałam. Takie wytłumaczenie, choć prawdziwe, chyba nie za dobrze świadczy o moim stanie psychicznym. Dlatego też...
- Hobby. - wypalam.
- Krzyczenie? - Unosi jedną brew, poddając w słuszną wątpliwość moje słowa. No cóż, kiwam głową.
- Tak. Taka nowa forma artystyczna. - Uśmiecham się niezręcznie, sięgając ręką tyłu głowy. - Autorska. - dodaję szybko, jakby wpadł na pomysł, żeby to wygooglować czy coś. - Pozwala wyrazić emocje w najczystszej postaci. Tylko pomyśl... Ile jest ludzi, którzy tylko o tym marzą? No umówmy się, że większość z nas ma czasem po prostu ochotę się wydrzeć się na całe gardło, w końcu żyjemy w bardzo znerwicowanym świcie. - Wzruszam ramionami, Miles tylko z wolna potakuje na moje słowa, bardziej poddając je dokładnej analizie, niż uznając ich słuszność. - A ja robię to, przełamując pewne standardy. - Kłamię jak z nut. - Sztuka. - Chowam rękę za plecami i teraz uśmiecham się już całkiem pewnie, jakbym była dumna ze swojej „sztuki".
CZYTASZ
One and Only
Teen FictionŻycie Glo to bałagan. Zdążyła się już jednak przyzwyczaić do nieustannego szukania własnej drogi, gonienia terminów poprawkowych na uczelni i robienia prania dopiero wtedy gdy zostaje jej ostatnia czysta koszulka w szafie. Miała znikomą kontrolę na...