03. Starzy znajomi i nowe początki

60 9 19
                                    

UWAGA! Zmieniła mi się wizja na wygląd Jules i to drastycznie, więc jej opis od tego rozdziału może nie zgadzać się z tym, który był w poprzednich. Kiedyś to poprawię <3

***

Miles Friar to jedyny chłopak, którego udało mi się w życiu szczerze pokochać. Nie obawiałam się nigdy przy nim płakać, wściekać, czy śmiać tak mocno, że zaczynałam chrumkać. Mogłam być przy nim sobą w całej swojej beznadziejności. Nie obchodziło go to, że wymsknie mi się o jedno brzydkie słowo za dużo albo, że cała ubrudzę się sosem, jedząc burgera. Nie interesowało go czy zostanę chirurgiem czy bezdomną. Przy nim mogłam być tą Glo, którą na co dzień chowałam głęboko w sobie. I chyba to tak bardzo w nim uwielbiałam. Olivia Matthews była za to jedyną dziewczyną w całym Naples, która z uśmiechem słuchała o moich planach zostania kosmonautką w piątej klasie i jedyną osobą, z którą podzieliłam się tym, że uważałam, Milesa za miłość swojego życia. To ona wtajemniczała mnie w te wszystkie tajniki dorastania i kobiecości, które dla mojej mamy akurat były zbyt zawstydzające. Była moim najbardziej cenionym powiernikiem. I być może dlatego czuję się jakby w moim sercu była jakaś wyrwa, dokładnie tam, gdzie wcześniej ta dwójka miała swoje miejsce. I być może dlatego, że wczoraj wyrwa ta została tak niespodziewanie zapełniona ich obecnością, mam teraz niesamowity bałagan w głowie.

- Tak, Jules. Jestem przekonana, że nie potrzebuję wizyty u żadnego specjalisty. - Mówię, kiedy przyjaciółka już któryś raz z rzędu zarzuca mi bycie wariatką. - A już na pewno nie skorzystam z pomocy tego psychopaty z czwartego piętra. - Dodaję szybko, zanim dziewczynie znowu uda się wtrącić swoje trzy grosze.

„On jest PSYCHOLOGIEM, skarbie. Nie psychopatą. Pomyliły ci się pojęcia. Po raz kolejny" – Nawet nie stara się ukryć rozbawienia. - „Co ty miałaś w głowie?" - Nie muszę nawet na nią patrzeć, by wiedzieć, że właśnie kręci głową z szerokim uśmiechem, bezwstydnie śmiejąc się z mojej nieporadności życiowej. - „Po pierwsze żeby zapraszać ich do nas, po drugie, żeby wymyślać jakiś irracjonalny performance. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile zajęło mi namawianie tych dwóch pajaców do krzyczenia w centrum miasta! Już nie wspominając co przeżyłam, kiedy Dylan dowiedział się, że to nagrałam!"

Od godziny staramy się razem z Jules poukładać wszystkie bzdurne myśli, które od wczoraj sieją zamęt w mojej głowie. Wszystkie te „co jeśli..." i „a gdyby..." bez przerwy atakujące mój umysł. Doprowadzają mnie one do szału, bo nie ma przecież żadnego „co jeśli..." i „a gdyby...". Stało się i już się nie odstanie. Miles i Liv nie znikną, słowa, które wczoraj padły zostaną, a ja bez przerwy będę tkwić w tym bagnie, w które sama się wpakowałam.

W międzyczasie próbuję wymyślić, co dalej z tym bagnem zrobić. Zostać i poczekać aż w nim zgniję? Do teraz nie wpadłam na żaden konkretny pomysł, choć do samego opracowania planu działania podeszłam bardzo strategicznie. Z pomocą Jules wypisałam wszystkie plusy i minusy zaistniałej sytuacji i wpakowałam je do tabelki. Znalazłam nawet specjalny program, żebyśmy mogły wszystko to ładnie rozrysować. Niestety na ekranie nie widnieje na ten moment nic prócz rysunku Olivii rzuconej na pożarcie rekinom. Autorką jest oczywiście Jules. 

- Przepraszam. - Kładę się na miękkim łóżku w moim starym pokoju i tylko przez chwilę pozwalam sobie cieszyć się wygodą, jakiej nie jest mi dane zaznać we własnym mieszkaniu. Moje łóżko w domu rodzinnym znajduje się gdzieś na pierwszym miejscu na liście rzeczy, za którymi tęsknie w życiu najbardziej. Na drugim miejscu jest Miles. A na trzecim ulubione żelki z dzieciństwa, które zostały wycofane ze sprzedaży. - Po prostu spanikowałam.

„Nazwałabym to raczej chwilowym postradaniem zmysłów". - parska. Wywracam oczami. - „Potrzebujemy teraz planu. Masz jakiś? Wiesz przecież, że ci pomogę, choćby nie wiem jak irracjonalny on był. Załatwię nawet rekina..."

One and OnlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz