12. Małe kroczki i krawężnik

39 7 24
                                    

Gloria

Odkąd pamiętam, źle reaguje na stres.

Gdy miałam pięć lat dostałam jedno banalne zadanie w przedstawieniu szkolnym - musiałam stanąć na środku i zakręcić się kilka razy wokół własnej osi, podrygując do rytmu jednej z bardziej irytujących dziecięcych piosenek, jakie miałam okazję słyszeć w swoim życiu. Nic w tym trudnego. Na próbach szło mi raczej dobrze, bo choć za ten pokaz aktorskich zdolności nigdy nie dostałam pochwały, nie dostałam też krytyki za zbyt słabe kiwanie się do rytmu, zatem uznaje to za sukces. Wszystko wskazywało na to, że mój debiutancki występ w przedszkolu pójdzie mi jak po maśle, przynajmniej dopóki faktycznie nie stanęłam na środku sceny, twarzą w twarz z około osiemdziesiątką dorosłych. Serce zgubiło swój rytm, oddech stał się płytki, a moja buzia pozieleniała. Wybiegłam stamtąd tak szybko, jak mogłam, zostawiając po sobie obrzydliwą pamiątkę w kartonie z niewykorzystanymi dekoracjami.

Gdy miałam trzynaście lat mieliśmy za zadanie wygłosić referat przed klasą. Nic trudnego, wtedy już byłam przyzwyczajona do występów przed obcymi, więc kilka minut gadaniny przed grupą osób, które znam od żłobka, wydawało mi się czymś żałośnie prostym. Szybko zmieniłam zdanie, kiedy usłyszałam pierwszy śmiech z końca sali, potem szepty z pierwszej ławki i chociaż miałam przed sobą tekst, nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa więcej, bo w oczach stanęły mi łzy i już nawet nie pamiętałam, jak się oddycha, a co dopiero mówi. Wtedy też wybiegłam z sali i nie pojawiłam się w szkole, dopóki Liv nie zapewniła mnie, że już nikt nie pamięta o moim wybryku.

I dziś, gdy mam prawie dwadzieścia trzy lata, znów nie pamiętam, jak się oddycha, znów nie jestem w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku i jedynym, co trzyma mnie nadal w miejscu jest fakt, że nie wypada mi uciekać z własnego mieszkania. Dlatego dalej stoję osłupiała, gapiąc się wprost w zmartwioną twarz Milesa i z każdą sekundą mojej bezczynności, nienawidzę się coraz bardziej.

Gdybym chociaż raz zachowała się poprawnie i odebrała od niego choć jeden z tych kilku telefonów, pewnie nie bylibyśmy w takiej sytuacji. Ale ja wolałam pozostać niepoprawną sobą i jak zwykle narobić jeszcze większego bałaganu, bo jakby inaczej.

- Miles? - odzywam się w końcu. - Co ty tu robisz?

Krzywię się nieco, bo wybrzmiał w tych słowach wyrzut, a przecież nie mam mu za złe tego, że się tu pojawił. Mam za złe sobie to, jak go traktowałam w ostatnich dniach i... W sumie mam kosmicznie długą listę tego, co mam sobie za złe. Już chcę się tłumaczyć, ale on mnie wyprzedza.

- Byłem, akurat w mieście i...

Nie wiem, co mówi, bo nagle staję się boleśnie świadoma trzech par oczu, które wywiercają w nas dziury swoimi spojrzeniami. Zachowują się jak sępy polujące na ofiarę, a tą ofiarą jestem ja, a raczej to, co zrobię. Jules liczy na to, że rozegram tu dramatyczną, łapiącą za serce scenę wyznania prawdy. Dylan liczy na szczerą rozmowę, której skutkiem będzie wyznanie prawdy. Frank... On po prostu jest fanem telenoweli. A ja za to, czuję, że zaraz wybuchnę, więc...

- Może się przejdziemy? - wypalam. Nawet nie jestem pewna, czy nie przerwałam jego wypowiedzi. Może to niegrzeczne, ale czuję, że tylko chwila dzieli mnie od szaleństwa, a ostatnie czego chce to oszaleć... Znowu.

- Tak, tak, jasne. Jeśli masz ochotę.

Policzki Milesa przybierają kolor dojrzałego pomidora, ale moje zdają się nie wyglądać dużo lepiej. Czuję, jakby ktoś przykładał mi do nich rozgrzany metal. Dlatego bez słowa ściągam buty z półeczki i w mniej niż trzydzieści sekund jestem gotowa do wyjścia. I dopiero kiedy jestem za drzwiami, czuję, jakby ktoś przywrócił mi zdolność oddychania. Co prawda nie na długo, bo gdy tylko za mną pojawia się Miles i nie ma nikogo innego, na kogo mógłby zwrócić uwagę, czuję się jeszcze gorzej niż chwilę temu.

One and OnlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz