Gdy byłam młodsza i nie odstawałam od ziemi na więcej niż metr dwadzieścia, mój plan na życie był banalnie prosty. Chciałam być syrenką. Pływać całymi dniami w oceanie, rozmawiać z delfinami i nosić muszelki zamiast stanika. Gdyby się zastanowić, nadal nie pogardziłabym ogonem i możliwością związania całego swojego życia z wodą, ale zanim zgodziłabym się na zostanie syrenką musiałabym poznać odpowiedzi na kilka istotnych pytań. Jak to czy syreny to faktycznie kobiety z rybimi ogonami, czy może jednak ryby z ludzkimi nogami? A jeśli to ta pierwsza opcja, to czy faktycznie noszą muszelki? Czy one w ogóle mogą utrzymać się na piersiach? Bo nie oszukujmy się... Nie za bardzo mam się czym pochwalić, a nie jestem raczej fanką bycia toples. Tak, czy siak, gdy byłam młodsza raczej się nad tym nie zastanawiałam. Chciałam być syrenką i tyle. Przynajmniej do pewnego momentu, dokładniej to chwili, w której babcia Irene postanowiła włączyć mi film przyrodniczy o delfinach, które przecież tak bardzo kochałam. Znienawidziłam je tego samego dnia, bo okazało się, że one wcale nie są takie słodkie i milusie, jak zawsze uważałam, a raczej bezwzględne, mordercze i psychopatyczne. Tego samego dnia postanowiłam też, że zostanę żabą. Później kosmitą, czarodziejką, łowcą duchów, weterynarzem, dziennikarką, bibliotekarką, aż w końcu znalazłam się w liceum z kartką zatytułowaną "w przyszłości chcę zostać" i nie miałam pojęcia, co powinnam tam wpisać.
Z resztą, gdybym teraz dostała taką kartkę, też bym nie wiedziała.
Wiem za to, że nigdy nie planowałam zostać florystką, ale wyszło, jak wyszło.
Nigdy też nie sądziłam, że w kwiaciarni może być aż tyle papierkowej roboty, a jednak gruby plik kartek leży przede mną na stole w mojej ulubionej kawiarni i im dłużej na niego patrzę, tym bardziej zastanawiam się nad swoimi wyborami życiowymi.
- Przecież nie wyrobię się z tym do końca roku, a co dopiero do końca miesiąca!
Chciałam tylko przez trochę czasu popracować z domu, żeby połączyć to jakoś z organizacją ślubu Blair, który zbliża się już naprawdę wielkimi krokami, a ja mam wrażenie, że chociaż zrobiłyśmy już prawie wszystko, to nic tak naprawdę nie jest gotowe.
- Twoja szefowa powiedziała, że masz na to tyle czasu, ile potrzebujesz, bo i tak nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. - Miles odzywa się, patrząc na mnie znad kubka swojej kawy.
- Bo ona nie potrafi nawet włączyć komputera... - wzdycham, bo to przecież nie wina Pani Prescott, że jest z pokolenia, dla którego komputery to czarna magia. - Poza tym ona mówi dużo rzeczy, które nijak mają się ze stanem faktycznym. Tak naprawdę to głównie chodzi i opowiada jakieś niestworzone historie, jak na przykład to, że mielibyśmy ładne dzieci.
To były jej pierwsze słowa, gdy tylko wyczłapała w końcu z zaplecza. No, prawie pierwsze. Najpierw stanęła oparta o ladę, zmierzyła nas długim i powiedziałabym nawet, że przerażającym spojrzeniem. Przeciągle otworzyła usta, chwilę trzymając nas w niepewności, czy w ogóle jeszcze żyje, a potem zaczęła komentować to, jaką jesteśmy ładną parą i że wcześniej powinnam pochwalić się tym, jakiego kawalera upolowałam, a ja z każdym jej stawałam się coraz bardziej czerwona. Kiedy zaczęła paplać o dzieciach i że mogę ich urodzić całą gromadkę, bo mam do tego dobrą szerokość bioder, ledwo powstrzymałam się od zatkania jej buzi, tym samym plikiem kartek, który teraz mam przed sobą. Od takiego losu uratował ją dzwonek, oznaczający nowego klienta, którym od razu się zajęła dając naszej dwójce szanse na zakończenie tej rozmowy i jak najszybszą ewakuację.
Rzucam Milesowi spojrzenie, kiedy ten prawie dławi się kawą.
- Tu akurat mówiła prawdę.- Poprawia się na krześle, a potem wbija we mnie intensywne spojrzenie tych swoich burzowych tęczówek. - Mielibyśmy razem zajebiście ładne dzieci.
CZYTASZ
One and Only
Teen FictionŻycie Glo to bałagan. Zdążyła się już jednak przyzwyczaić do nieustannego szukania własnej drogi, gonienia terminów poprawkowych na uczelni i robienia prania dopiero wtedy gdy zostaje jej ostatnia czysta koszulka w szafie. Miała znikomą kontrolę na...