07. Łzy, łzy i więcej łez

51 7 11
                                    

Gloria, 12 lat

Z niezadowoleniem wgapiam się w swoje lustrzane odbicie. Dwa dni temu strasznie spiekłam się na słońcu i dziś także spędziłam na nim długie godziny, a mimo to moja skóra jest tak samo blada, jak zawsze. Jedną różnicą jest to, że moje ramiona zdobi teraz nieco więcej małych, brązowych plamek.

Kończę być ręce, po czym wycieram je w brzydki ręcznik, który mama dostała w prezencie od Helen, swojej teściowej, a mojej babci. Babcia Helen ma raczej słaby gust i mamie również nie spodobał się komplet ręczników, który dostali w prezencie, ale powiesiła go w łazience specjalnie na jej przyjazd. Właśnie siedzą w ogrodzie i popijają mojito, delektując się ostatnimi promieniami słońca. Mają ze sobą Andego, który nie robi nic innego niż sen i płacz. Małe dzieci są niesamowicie nudne i nie mogę się doczekać, kiedy nieco podrośnie i będę mogła pograć z nim w lacrosse albo baseball.

Kiedy babcia zauważa mnie stojącą w progu drzwi tarasowych, uśmiecha się do mnie ciepło.

- O rany, Glorciu. - Zawsze nazywała mnie Glorcią. Nie znoszę tego, więc wywracam oczami, ale tak żeby nie zauważyła i nie było jej przykro. Widzi to jednak moja mama, która posyła mi krótkie, ostrzegawcze spojrzenie. - Chyba nieco się opaliłaś. Masz takie zaróżowione policzki. Pewnie jutro będziesz miała śliczną, brązową skórę.

Wiem, że kłamie. Jedyne, co będę miała to kilka piegów więcej, babcia po prostu chce, żeby było mi miło, dlatego dziękuję jej uśmiechem. W tym samym momencie mój braciszek zaczyna się wybudzać i cicho chlipać. Mama od razu wstaje i bierze go na ręce, by zaraz zniknąć we wnętrzu przyjemnie chłodnego domu. Zostaję sama z babcią.

- Znów spędziłaś cały dzień z tym chłopcem? - pyta, a coś w jej jasnych oczach się zmienia. Przypomina teraz drapieżnika przed atakiem na ofiarę. Wiem, bo ostatnio lubię oglądać National Geographic przed snem. - Zdaje się, że bardzo go lubisz.

Kiwam głową w odpowiedzi, nalewając sobie w tym czasie lemoniady do szklanki.

- To twój chłopak? - Robię duże oczy. Dobrze, że zdążyłam odłożyć dzbanek z lemoniadą na stolik, bo pewnie wypadł by mi z rąk. Czuję, jak czerwienieję, aż pieką mnie czubki uszu. Zaczynam kręcić głową.

- N-nie. - dukam. - Przyjaźnimy się tylko. - dodaję nieco pewniej.

Z ust babci ucieka ciche mruknięcie, jakby się nad czymś zastanawiała.

Chciałabym sobie pójść i schować się gdzieś przed tym drapieżnym spojrzeniem babci Helen, jednak mama powtarza, że to bardzo nie ładnie zostawiać gości samych, więc muszę tu zostać. Przynajmniej dopóki nie wróci mama.

Babcia Helen jest zupełnie inna, niż babcia Irene. Po pierwsze, babcia Helen nie ma swojego dziadka, znaczy ma, ale od dawna już ze sobą nie są. Dziadek George mieszka od kilku lat we Francji, są po rozwodzie. Po drugie, babcia Helen jest bardziej... Wyzwolona. Przynajmniej tak nazwał to kiedyś tata, gdy zapytałam, czemu Helen nie jest jak inne babcie. Nosi kolorowe włosy, teraz ma fioletowe, i ma tatuaż na przedramieniu. Często chodzi na randki i co pół roku przedstawia nam „nowego dziadka".

- Pytam, bo jesteś już całkiem duża. - kontynuuje. Boję się, co jeszcze powie. - Mogłabyś mieć już chłopka, a ten cały Miles wydaje się niezłym słodziakiem. - Krzywię się. Dziwnie brzmi „słodziak" w ustach babci. - Nie myślałaś o tym?

- Nie. - odpowiadam krótko, chcąc jak najszybciej skończyć temat. Irene nigdy by o coś takiego nie zapytała.

Z ust babci ucieka ciche „mhm". Wie, że kłamię. Myślałam o tym i to całkiem często, ostatnio coraz częściej, ale to Miles. Nie powinnam tak o nim myśleć. Nie powinnam czuć łaskotania w brzuchu, kiedy uśmiecha się i widać jego dołeczki. Nie powinnam się rumienić, kiedy łapie mnie za rękę. Nie powinnam tak się cieszyć, kiedy nazywa nie Lori, a nie Glo. Nie powinnam i już.

One and OnlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz