Rozdział 1: Trucizna...zatrute wino z niebios;
dzika miłość i jeszcze dziksza nienawiść.*Harry cichym krokiem przemierzał błonia Hogwartu, kierując się w stronę sowiarni. Był sam i co chwilę rzucał przez ramię czujne spojrzenia. Czarne, powykręcane sylwetki drzew Zakazanego Lasu odcinały się na tle ciemnego, bezkresnego nieba, wywołując wyraźne uczucie niepokoju, a miękki szelest trawy pod jego stopami rozbrzmiewał mu w głowie zwielokrotnionym echem.
Bez swojej peleryny-niewidki miał wrażenie, że jest obnażony i bezbronny, jak gdyby cały mrok uciekał przed nim, czyniąc go doskonale widocznym w promieniach księżyca. Pelerynę pożyczył Syriuszowi, który wciąż się ukrywał i potrzebował jej dużo bardziej. Teraz Harry rzadko wybierał się na nocne eskapady, dziś jednak nie mógł zmrużyć oka, postanowił więc wysłać do Syriusza list, a że Ron już spał, zaryzykował spacer w pojedynkę.
Nocne powietrze było rześkie i pachnące rosą oraz ściętą trawą z delikatną domieszką korzennego aromatu egzotycznych kwiatów, które rozwijały swe płatki dopiero po zmierzchu i rosły tuż za granicą Zakazanego Lasu. Harry wziął głębszy oddech, delektując się subtelnym zapachem, który tak precyzyjnie określał samą istotę niepokoju, jakim emanowała ta pradawna puszcza, dziwnie krzepiącą i jednocześnie nęcącą w swojej mroczności.
Nagle kątem oka zauważył błysk srebra na prawo od siebie, niestety zniknął on tak samo szybko, jak się pojawił. Jeszcze raz spojrzał w tym samym kierunku i teraz jego podejrzenia potwierdził cichy szelest. Coś się poruszyło w rosnących nieopodal krzakach, zacisnął więc dłoń na różdżce i podszedł bliżej.
Dokładnie w tym momencie czarne chmury rozstąpiły się, przepuszczając jasny strumień księżycowego światła. Harry otworzył usta, ze zdziwieniem patrząc na osobę, która się przed nim ukazała.
— Malfoy?!
W odpowiedzi smukła sylwetka odwróciła się gwałtownie. Dobrze mu znane szare oczy otwarły się szeroko, patrząc na niego z nietypowym dla siebie kompletnym zdumieniem. Harry szybko zlustrował ciało Ślizgona z góry do dołu oszołomionym wzrokiem, i to, co ujrzał, na kilka sekund pozbawiło go zdolności mowy.
Gdy w końcu znów był w stanie artykułować słowa, zapytał słabym ze zdziwienia głosem:
— Malfoy? Czemu jesteś nagi?
***
Chciał być niewidzialny.
I teraz, stojąc na granicy nocy, z obu stron otoczony ciemną barierą Zakazanego Lasu, poczuł się tak niewidzialny jak nigdy dotąd. Aksamitne niebo przepuszczało słabe promienie światła o pastelowej barwie, niczym nóż przecinając niekończącą się płaszczyznę nieba.
Oczywiście niewidzialny był tylko we własnym mniemaniu. W blasku księżyca jego jasne włosy lśniły niczym płynne srebro, a bladą skórę zabarwiała nieziemska poświata, zdająca się wydobywać z jego wnętrza, tworząca wokół sylwetki ostre kontury na tle niczym niezmąconych ciemności. Nie musiał jak inni tuszować niezgrabności, wyróżniał się z otoczenia naturalną arogancją i wdziękiem oraz charakterystyczną dla siebie, unikalną aurą.
Szedł powoli, ostrożnie stawiając kroki w miękkiej, błotnistej ziemi. Trawa szeleściła jak gdyby na powitanie, gdy zbliżał się do lasu, kipiącego życiem mimo niezakłóconej nocy. W prawej ręce trzymał przezroczystą niczym kryształ fiolkę wypełnioną bezbarwnym płynem. Uścisk jego szczupłych palców stawał się mocniejszy z każdym pokonywanym metrem, a oczy uważnie obserwowały cenną miksturę.
Przez wiele tygodni pracował w tajemnicy nad eliksirem, starannie zbierając wszystkie niezbędne ingrediencje. Podkradał je z prywatnych zapasów Snape'a lub kupował od podejrzanych typów w mrocznych zaułkach Hogsmeade. Nigdy nie sądził, że warzenie mikstury może być aż tak skomplikowane, o działaniu niektórych składników nie miał bladego pojęcia. Instrukcja jednak była wystarczająco jasna, więc bez zastanowienia się do niej stosował.
CZYTASZ
Na Zawsze Twój // Drarry
Fanfiction!!Praca nie należy do mnie, tylko udostępniam!! "Zatrute wino z niebios; Dzika miłość i jeszcze dziksza nienawiść." Tytuł: Na zawsze Twój Autor: Rhysenn Kategoria wiekowa: 13+ Ilość rozdziałów: 15 Zakończone: Tak Para: DM/HP Link: http://drarry...