XI: Zderzenie dwóch rzeczywistości

1.4K 77 118
                                    


Rozdział 11: Zderzenie dwóch rzeczywistości

Coś, co serce musi pielęgnować,
miłości, radości i żalu ucząc się,
coś, co pasję zawiera. Lub ginąć
i samo w sobie na popiół spalić się.*

Rennervate. — Chwila ciszy, potem rzucone niecierpliwie: — No dalej, Harry! Nie wypiłeś więcej niż trzy butelki, jak bardzo jesteś pijany?

Plamy światła i ciemności wirowały mu pod zamkniętymi powiekami. Harry odmówił otwarcia oczu. Nie podobał mu się głos, który uporczywie wrzeszczał mu do ucha i zakłócał gęsty, kłębiący się spokój. Usiłował wymamrotać „Idź sobie...", ale wydobył z siebie jedynie niezrozumiałe burknięcie.

Z niewielkiej odległości dobiegł go oddalający się dźwięk szurania butami, a głos umilkł na jakiś czas. Harry'ego ogarnęła ulga. Starał się zanurzyć ponownie w stan, gdzie uczucia i myśli układały się na ziemi niczym zeschnięte, jesienne liście, gdzie wszystko przechodziło w spokojną nicość.

Niespodziewanie i bez ostrzeżenia jego twarz oblały strugi zimnej wody, sprowadzając go z sykiem do niemiłej, oślepiającej rzeczywistości i wyzwalając ostry ból, przebijający skronie niczym oszczep.

— Aaaaggghhh! — Harry parsknął, otwierając oczy, które natychmiast zalała nadmierna ilość światła. Plamy ciemnej szarości i bielejącego srebra utworzyły przemieszczającą się siatkę. Zamknął powieki i jęknął, przewrócił się na bok i złapał za głowę, starając się odsunąć od zimnej wilgoci, która i tak zdążyła go już zmoczyć. — Aaarrggghhh...

Draco odstawił w połowie pustą butelkę i uniósł brwi w umiarkowanym zaskoczeniu.

— Hej, nigdy nie sądziłem, że to tak dobrze działa. Czytałem o mugolach, którzy to robią, ale zwykle nie zaprzątałem sobie głowy wodą, jeśli można użyć magii. — Zbliżył się do Harry'ego, który skulił się i odsunął, i potrząsnął nim lekko. — Harry, obudź się. Otwórz oczy.

— Co...? — wybełkotał Harry, ledwo rozwierając powieki. — Gdzie... gdzie ja jestem?

— W piekle — stwierdził Draco śmiertelnie poważnie. — Ale masz szczęście, włączyli zaklęcia chłodzące.

— Ugh. Malfoy. To ty. — Alkoholowe zamroczenie zmniejszyło się nieco, dopuszczając strużki logicznych myśli. Harry otworzył lewe oko. — I tak domyśliłem się, że spotkałbym cię w piekle.

Draco podciągnął go do pozycji półsiedzącej. Harry starał się poruszać kończynami, ale nie chciały go słuchać. W końcu poddał się i pozwolił Malfoyowi zrobić to za niego. Po chwilowych zmaganiach i przeklinaniu pod nosem, Draco zdołał podeprzeć go o ścianę.

— Au — jęknął Harry. — Głowa mnie boli.

— Tak, to jest właśnie ta przyjemniejsza część kaca — podkreślił Draco oschle, wręczając mu ręcznik, by wytarł sobie twarz. Przód szat Harry'ego był już przesiąknięty wodą, która spłynęła mu po twarzy i podbródku. — Mniej przyjemna to poczucie winy, przerażenie i wyrzuty sumienia, oczywiście.

— Gdzie jestem? — zapytał ochrypłym głosem Harry. Słowa Draco docierały do niego zniekształcone. — Co tu robię? Co się stało?

— Wychyliłeś prawie trzy butelki nowego, wzmocnionego kremowego, upiłeś się i odleciałeś. — Uniósł do ust Harry'ego butelkę z wodą, tą samą, której użył, by go ocucić. — Albo usiadł na tobie górski troll z nadwagą. Każda z opcji przyniosłaby taki sam efekt.

Harry napił się łapczywie. Zimna woda spływająca w dół gardła sprawiła, że poczuł się lepiej. A przynajmniej stłumiła nadchodzące mdłości. Głowa nadal go bolała, ale wycieńczenie zmalało i w końcu był w stanie otworzyć oczy i zamrugać bez krzywienia się od rażącego światła.

Na Zawsze Twój // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz