II: Rozbity

2.2K 101 72
                                    


Rozdział 2: Rozbity

Miłość rozbija nas na wiele kawałków.*

Następnego dnia Harry zaspał, co skutecznie powstrzymało go od wracania myślami do ostatniej nocy, kiedy biegł na śniadanie, a później na zajęcia. Dopiero gdy zszedł do lochów na podwójne eliksiry ze Ślizgonami i zobaczył Malfoya, wchodzącego cicho do pomieszczenia i kierującego się na ślizgońską część sali, wróciły wspomnienia.

Zmrużył oczy i zaczął go obserwować, ale jasna głowa ani razu nie zwróciła się w jego stronę. Wszystko było tak, jakby nic się nigdy nie stało, chociaż Harry instynktownie czuł, że coś się zmieniło: brakowało charakterystycznej wrogości i złośliwych docinków, które były już nieodłącznym elementem lekcji eliksirów.

Tak, coś się zdecydowanie zmieniło.

Pod koniec zajęć Ron szturchnął go, wykorzystując moment, kiedy Snape był do nich odwrócony plecami.

— Minęła prawie cała lekcja, a Malfoy ani nie próbował sabotować naszego eliksiru, ani wysadzić kociołka. — Ron rzucił Ślizgonowi podejrzliwe spojrzenie. — Co z nim nie tak?

Harry już prawie miał opowiedzieć, co się stało ostatniej nocy. Podejrzewał jednak, że jego przyjaciel może dostać ataku apopleksji, więc zdecydował to przemilczeć. Może później.

Wzruszył tylko nonszalancko ramionami i odparł zgodnie z prawdą:

— Nie mam pojęcia co z nim nie tak.

— Cóż, lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca — stwierdził Ron ponuro. — Lekcja jeszcze trwa.

Kilka minut później rozległ się dzwonek, który zakończył jedne z najdziwniejszych i najnudniejszych zajęć eliksirów, jakie Harry pamiętał. Jego myśli zaczęły błądzić w kierunku całującego go Malfoya, ale szybko przywołał się do porządku. Naprawdę, spokojnie mógłby żyć bez tego wspomnienia przez długi czas. Najlepiej aż do śmierci.

Tylko czemu jakoś nie mógł o tym zapomnieć?

Po drugiej stronie klasy Draco schował swoje książki i wyczyścił kociołek, cały czas nie unosząc wzroku. Czuł na sobie ciężar pytającego spojrzenia Pottera. Wiedział, że Gryfon patrzył na niego ukradkiem przez całe eliksiry, ale nie miał odwagi podnieść głowy. I nieważne, że było to tchórzostwem, po prostu nie wiedział, co zrobi, jeśli popatrzy Potterowi w oczy.

Zorientował się, że łatwiej mu odczytać emocje Harry'ego i zastanawiał się, czy to działanie eliksiru, czy po prostu wcześniej nie zauważał, jak otwarcie Harry je okazuje. Doskonale zdawał sobie sprawę z istniejącego między nimi napięcia i widział lekkie zaskoczenie we wzroku Harry'ego, który przynosił ze sobą dziwne ciepło, rozlewające się po całym jego ciele.

I kiedy Harry wyszedł z lochów w towarzystwie Weasleya i Granger, Draco znowu coś poczuł: tłumioną tęsknotę narastającą z każdą chwilą wraz z odległością powstającą między nim a Potterem, nieustannie szarpiącą go za serce...

Uderzył pięścią w stół z frustracji, przewracając butelkę z żółcią pancernika. Nie przejął się tym zupełnie i ukrył twarz w trzęsących się lekko dłoniach, pokrytych zimnym potem. To nadal w nim było, to... to uczucie.

Próbował się go pozbyć. Ostatniej nocy, w momencie, kiedy zorientował się, jaki eliksir naprawdę wypił, spędził niemal godzinę wymuszając wymioty, żeby usunąć jak najwięcej połkniętej mikstury.

Ale ona nadal w nim była. W jego krwi. Krążyła niczym srebrny lód w jego żyłach.

Złapał ze złością swoją torbę i wyszedł z klasy, ignorując wołanie Crabbe'a i Goyle'a, żeby na nich zaczekał.

Na Zawsze Twój // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz